Drugi tytuł tego postu brzmi "nie mogę pisać notki, bo gram w HuniePop".
Nowe Fajnale, Dewil Mej Kraje, Eks-komy i inne Asasyny - tyle tytułów, tyle contentu, tyle światów do przemierzenia, a ja grzmocę od tygodnia w HuniePop, erotyczną gierkę studia HuniePot, stanowiącą mariaż dating sima z match-3, czyli po ichniemu "połącz kamyczki". Z jednej strony ostatnio po robocie nie mam ochoty na nic więcej poza odpaleniem na Jutjubie gry, którą przeszłam piętnaście razy, więc nie muszę patrzeć na ekran, ponieważ znam etapy na pamięć, i do wtóru głosu biednego zagrajmera, który męczy tego Tomb Raidera, pykać sobie kamyczki, jednocześnie zbierając gatki od pikselowych kobiet zachwyconych moim skillem w łączeniu kolorowych symboli (it makes sense in context, I promise). Z drugiej HuniePop jest cholernie grywalne i wesołe, ale pewnie nie muszę tego mówić nikomu, kto właśnie odkrył Zumę, Bejeweled albo Heroes of Might and Magic III i przepadł na długie godziny w jednostajnej, acz szalenie satysfakcjonującej rozgrywce. Zasady HuniePop są proste - mamy do dyspozycji osiem panien dostępnych na wydanie od początku oraz cztery dodatkowe do odblokowania. Trzonem rozgrywki są randki, które polegają na łączeniu kamyczków tak długo, aż osiągniemy określony pułap punktowy, który to z kolei równa się zachwytowi zaproszonej flamy i jej chęci na kolejne spotkanie. Poza tym możemy jeszcze z dziewczynami rozmawiać, pytając o zainteresowania, datę urodzin i numer miseczki, dzięki czemu one potem mogą odwdzięczyć się nam pięknym za nadobne, sprawdzając naszą wiedzę o ich zacnych osobach lub dociekając, czy mamy podobny światopogląd do nich. Za dobre odpowiedzi otrzymujemy jedną z dwóch tutejszych walut - Hunie (Honey), za którą poprawiamy swoje statystyki, które np. zwiększają szansę na pojawienie się kamyczka dającego więcej punktów lub ogólnie podwyższają jego startową wartość za strącenie go. Hunie dostajemy także za obdarowywanie dziewcząt prezentami, tak więc jest to bardzo życiowa gra - niewątpliwy walor edukacyjny trochę traci w obliczu faktu, iż otrzymujemy pieniądze za pomyślnie przeprowadzoną randkę, ale może to również utajniony przekaz o tym, iż dwie osoby to dwa budżety, a połączone w całość mogą oferować takie profity jak kupno mieszkania albo opłacenie rachunków. Podarki odblokowują nowe fryzury dla naszych bohaterek. Celem gry jest doprowadzić do upojnej nocy z każdą z chutliwych dzierlatek, co osiągamy po zaproszeniu ich na cztery randki zakończone sukcesem. I wtedy dostajemy ich majteczki. I nowe ciuszki. I obrazki - dwa "codzienne", jeden niegrzeczny przed ostatnią randką i jeden BARDZO niegrzeczny po. Ale przede wszystkim majteczki. Mówiłam, że to ma sens w kontekście. Majteczki są potrzebne do odblokowania Trybu Alfa, który jest praktycznie trybem endless, a pułap punktowy dla każdej kolejnej randki jest coraz wyższy; ta zasada obowiązuje przez całą grę, ale zatrzymuje się gdzieś przy tysiącu z okładem, podczas gdy w Alfa wartość rośnie bez końca.
Jako że to dating sim jadący po stereotypach z premedytacją większą niż zwykle w tego typu produkcjach, HuniePop oferuje nam bohaterki do wyrwania reprezentujące różne fetysze i "smaki" (myślę, że Anita Sarkeesian nie czytałaby mojego bloga). Przez te 53 godziny, które przegrałam w tę grę, poznałam je na wylot (hurr durr) i miło mi powiadomić, iż pomimo, że dziewczyny taplają się w stereotypach, to jak na gierkę, która nie sili się na jakąś potężną głębię psychologiczną względem swych postaci, nasze opcje randkowe prezentują się niezwykle sympatycznie i wcale nie są papierowe. Myślę, że dużo daje tutaj voice acting - wszystkie kwestie są mówione, a aktorki dobrano rewelacyjnie (no, może poza jedną - spoiler alert). Dziewczyny są też świetnie narysowane i gra próbuje dać im choć trochę jakiegoś kontekstu poza reprezentowaniem danego fetyszu; np. mamy samotną matkę albo nerdkę, która rzuciła szkołę, bo uznała ją za stratę czasu. Mała rzecz, a cieszy. Tak więc bez zbędnego przeciągania opowiem wam, kto skradł moje serce w HuniePop i przykuł mnie do monitora na 53 godziny, a kto nie był największą atrakcją podczas maniakalnego łączenia kamyczków.
1. Aiko
Och, Aiko. Z jaką precyzją uderzasz we wszystkie moje fetysze... Głównymi "zaletami" Aiko jest aparycja inteligentki oraz pewność siebie. Innymi słowy - pani profesor z chcicą. Jest coś nieodmiennie pociągającego w bohaterkach świadomych swojej seksualności i żyjących w zgodzie z tą częścią swojej natury. Lubię takie postacie jak np. Matsumoto z Bleacha, ponieważ nie zasłaniają się sztuczną pruderyjnością, której od cholery w anime i mangach, a która zaczęła mnie niesamowicie irytować na przestrzeni lat. Jak jeszcze dodamy do tego fanserwis przylepiony na czoło KAŻDEJ bohaterki, nawet tej, która nigdy w życiu nie włożyłaby bikini, bo po prostu nie leży to w jej naturze... Aiko jest wszystkim tym, co chciałabym widzieć częściej w kreacjach postaci kobiecych - świadomość swojej kobiecości, wynikająca z tego duma i swoboda w cielesności. Jest w tym coś szczerego, odważnego, wyzwalającego i takich bohaterek właśnie potrzebujemy. I okularów. Okularów też potrzebujemy. Nie ma słów, które wyraziłyby moje zniesmaczenie, że ten fetysz umiera, ale z drugiej strony mam prawo wrednie powiedzieć, że najwyraźniej w dzisiejszych czasach inteligencja już na nikim nie robi wrażenia. "Minusem" Aiko jest chyba najgorsza w całej grze ilustracja "po" - jak na taką postać spodziewałam się tu cudów-niewidów, ale z drugiej strony ilustracja "przed" jest... nnnnooo, JEST, więc wygląda na to, że równowaga we wszechświecie została zachowana.
2. Celeste
Celeste to postać, która stanowi kolejny rozdział w mojej życiowej epopei o wyrywaniu w pierwszej kolejności kosmitów oraz nie-ludzi, co pozwala mi udawać, że jestem bardzo niepowierzchowną osobą i liczy się dla mnie wnętrze, ale nie, tak naprawdę to Żelazny Byk po prostu cały czas chodził bez koszuli, a ja jadłam ten cukierek dla oczu długo i ze smakiem, co i tak na nic się to zdało, ponieważ Inkwizycja była tak nudna, że nawet nie dotarłam do romansu z Bykiem. A potem i tak okazało się, że ma lepszy z Dorianem i teraz już nie mam absolutnie żadnego powodu, by do tej gry wracać. W każdym razie Celeste ma piękny głos i dochodzę do wniosku, że jestem w stanie na wiele rzeczy przymknąć oko, jeśli ktoś ładnie brzmi (i ewentualnie chodzi z gołym torsem). Duh, do dziś przeklinam jak ciężko było wyrwać Tougę, tego skończonego dupka z growej wersji Uteny, tylko dlatego, że głos podkłada mu Koyasu. Z drugiej strony on też wykazuje ekshibicjonistyczne skłonności. Hm, I sense a pattern here. Poza tym trudno mi powiedzieć coś konkretnego na temat Celeste - ma tylko jeden ładny strój (i nie, nie jest to absurdalna Lateksowa Łowczyni ze spinkami nie-powiem-gdzie), nie jest zainteresowana twoimi poglądami politycznymi, więc zadaje absurdalne pytania o liczbę księżyców Saturna oraz czasami cosplayuje księżniczkę Leię w stroju, o którym Disney chce zapomnieć. Ale jej głos to muzyka i jej ilustracja "przed" ma tentakle. To jeden z tych irracjonalnych ludzkich wyborów, gdzie po prostu ją lubię i już, i nie jestem w stanie tego uargumentować. Pewnie istnieje jakiś freudystyczny powód, dla którego lubię Garrusa, Jaala i Celeste, a nie ultra-normatywnego Cullena, ale chyba wolę w to nie wnikać.
3. Nikki
Miałam rozkminę, czy pierwszą trójkę powinna zamykać Nikki, czy Beli, ale po zastanowieniu uświadomiłam sobie, że jednak częściej wracałam do Nikki w przerwach między zdobywaniem majteczek reszty dziewczyn, więc oto otrzymuje brązowy medal. Myślę, że nie ma tu żadnej rewelacji - aspołeczna nerdka w okularach, mokry sen co trzeciego gamera, a w moim przypadku to tak jakbym podrywała samą siebie. Selfcest albo daleko idący narcyzm, decydujcie. Nikki nie lubi ludzi i świata, więc jej status fap materiału obniża trochę jej burkliwa natura, chociaż z drugiej strony jeśli taki gamer jest jednocześnie bojownikiem klawiatury, to może uważa tę niechęć do społeczeństwa za dodatkowy atut. Poza tym ma bardzo urocze obrazki rodzajowe i "przed", śliczne fryzury i ładne stroje wpisujące się w jej archetyp nerdki oraz chłopczycy.
4. Beli
Bez zaskoczenia, gdyż napisałam już wcześniej, że Beli była jedną z pretendentek do miejsca trzeciego. Przeurocza instruktorka jogi, lubiąca zagadnienia duchowości i długie spacery po parku. Spokojna i trochę nieśmiała młoda kobieta, randki z nią to sama przyjemność, bo zawsze jest miła i nawet cię pocieszy, jeśli spieprzysz sprawę. Zabawna sprawa z jej renderem jest taka, że wszystkie materiały promocyjne pokazują ją w fryzurze a'la księżniczka Jasmine z Aladyna, podczas gdy w grze ma krótko ścięte włosy i wygląda w nich o niebo lepiej (przy scenie łóżkowej jest znowu Dżasminą, go figure). Podejrzewam, że nie jest to najpopularniejsza postać ever i pewnie w niektórych kręgach jest uznawana za nudną, ale to jest ten typ nudy, który mi jak najbardziej odpowiada, więc czwarte miejsce wędruje do tej pani, choć nie rozumiem, dlaczego muszę jej kupować żołędzie za pięć stów. Dobry materiał na żonę, would date again.
5. Jessie
To jest ten moment, gdy robi się trudno, ponieważ wszystkie najlepsze dziewczyny zostały obsadzone, a shity czekają w kolejce na koniec rankingu, więc coś trzeba zrobić z tymi pośrodku. Tak więc tytuł najlepszej z "mogą być" otrzymuje Jessie, aktorka porno, która stara się jak może, by utrzymać się w biznesie, choć lata nie te (jak na ten przemysł). Jeśli wyruszysz po majteczki tej tygrysicy, to gra nawet nie będzie udawać, że Jessie chodzi o coś więcej niż tylko dobrą zabawę, aczkolwiek jej aksamitny głos sprawia, że nie mam jej tego za złe. W sumie jest chyba najzabawniejszą postacią do podrywania - nie kryje się z tym, że uwielbia dostawać drogie prezenty i zawsze liczy na drinka od ciebie. Gra kreuje ją na tak stereotypową blacharę, że w tej kreacji zakręca się o 360 stopni i czyni z niej postać, na której widok trudno się nie uśmiechnąć. Poza tym Jessie to jedna z bohaterek z większym backstory wpakowanym w jej osobę - jest matką Tiffany, innej dziewczyny dostępnej do wyrwania, którą urodziła w wieku szesnastu lat, co skłoniło ją do rzucenia szkoły i szukania zarobku w biznesie pornograficznym. Córka nie pochwala decyzji życiowych matki, co smuci Jessie, która chciałaby mieć z nią bliższy kontakt. Widzicie, takie scenariusze w porno gierce o łączeniu kamyczków, nie spodziewaliście się. "Minusem" Jessie są straszne stroje i fryzury do odblokowywania, aż żal kasy na prezenty. Jej ilustracje są takie sobie i jak na gwiazdę porno nosi dość nudną bieliznę. No ale OH BABYYYYYYYYYY~
6. Kyu
Kyu rozpoczyna całą grę, radośnie obwieszczając ci, że oto teraz twoje szczęście się odwróciło i z jej pomocą wyrwiesz parę lachonów. Po spędzeniu nocy z jedną z dziewczyn, miłosna wróżka podejmuje rękawicę i dołącza do grona panien na wydanie. Kyu jest zabawną postacią - ciekawą samą w sobie, niespecjalnie urzekającą jako materiał do podrywu. Często niszczy czwartą ścianę, otwarcie ślini się do innych bohaterek (nie, żeby to widziały - Kyu widzisz jedynie ty i jej pracodawczyni, ale do tego jeszcze dojdziemy), a prezenty unikalne dla jej osoby sprawiłyby, że Christian Grey zarumieniłby się ze wstydu. Miło jest posłuchać jej komentarzy, ale to w sumie tyle - chyba kawaii wróżki to nie mój typ. Ma tylko jedną ładną kieckę (tę, w której widzisz ją po raz pierwszy, więc trzeba się napocić, by ją odblokować), ze dwie ładne fryzury i obrazki, które są zabawne w kontekście, aczkolwiek poza tym niespecjalnie szałowe. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby Kyu nie dołączała do stawki, ale skoro już jest...
7. Audrey
Bardzo chcę napisać, że oto zaczyna się shit tier, ale po spędzeniu z Audrey trochę czasu nie jestem w stanie. Sama Kyu nazywa ją mega zołzą i serio, nie da się tego lepiej ująć. Audrey nie ma szacunku dla nikogo i niczego, żyje za pieniądze idiotów, którzy są na tyle głupi, by kupować jej prezenty (czyli ty, ciołku), ćpa i pali co popadnie, baluje do białego rana i ucieka z zajęć, bo nie ma czasu na słuchanie głupot. Jest w stanie pobić twoją dziewczynę, wykrzyczeć ci całą swoją nienawiść w twarz, a potem wysłać sms-a o tym, jak to właśnie była na zakupach i było to lepsze niż randka z tobą. I uwierzcie mi, po pierwszej scenie, w której wyzywa biedną fryzjerkę od najgorszych za zniszczenie fryzury pokiwałam głową i mentalnie odnotowałam, kto pójdzie na ostatni ogień, ponieważ nic nie zmusi mnie do szybkiego zaznajomienia z tą porażką życiową. A potem wyrwałam Audrey i... no nie, nie robi się lepsza i chyba to mnie w niej urzeka. Nie lubię archetypu tsundere, bo to motyw oklepany na miliard możliwych sposobów, a poza tym walenie po mordzie oraz krzyki to jednak nie jest mój wymarzony sposób na spędzenie czasu z drugą połówką. Ale Audrey jest tylko tsun-tsun, a jej dere-dere trzeba sobie wmówić, by w nie uwierzyć. Dziewczyna pozostaje dumną cwaniarą do samego końca, jej ilustracja "po" jest chyba najlepsza ze wszystkich, bo wręcz ocieka pewnością siebie i samozadowoleniem i za to jestem w stanie dać tylko najwyższe noty. Mimo to Audrey dostaje ode mnie tylko siódemkę za całokształt, ale za to szczęśliwą.
8. Lola
I tu już oficjalnie zaczyna się shit tier, czyli lista najgorszych z najgorszych. Lola nie jest zła - jedyny argument przeciw, jaki jestem w stanie wymyślić, to to, że jej render w grze jest strasznie nieproporcjonalny i praktycznie żadna fryzura nie jest w stanie sprawić, że jej głowa pasuje do reszty ciała. Lola niestety nie jest też dobra, a to oznacza, że stoi gdzieś pośrodku, co z kolei znaczy, że to najgorszy typ postaci, jaki może być, bo nie wzbudza we mnie żadnych uczuć. Po prostu jest, istnieje sobie w tej grze i lata samolotami. Gra też w tenisa i nie potrafi doprosić się o kawę w kawiarni iiii... To tyle? Serio, nie jestem nawet pewna, jaki fetysz reprezentuje. Afro? Jest coś takiego?
9. Tiffany
Mogłabym napisać, że nie kręcą mnie uczennice - wolę nauczycielki, zwłaszcza w okularach - i na tym skończyć. Ale mam wrażenie, że gdyby pobawić się z postacią Tiffany tak, jak z Audrey, to byłaby z niej o niebo ciekawsza postać. Jej ilustracje "przed" i "po" to serjaz byznes, jak na grzeczną (albo "zwykłą" - bo Tiffany ma parę kwestii, które sugerują, że wcale taka grzeczna nie jest) dziewczynkę z zawsze odrobionym zadaniem domowym, odstawiają się tam niezłe rzeczy. Pewnie niedaleko pada jabłko od jabłoni - Tiffany to w końcu córka Jessie. Niestety nie wykorzystano potencjału, więc jeśli lubisz uczennice, to baw się dobrze, jeśli nie - nie ma tu czego szukać.
10. Venus
Here's the deal - Venus to ostatnia postać w HuniePop: odblokowuje się ją po wyrwaniu wszystkich ośmiu głównych bohaterek (siedem dziewczyn, które poznajemy przez Kyu plus ona sama). Bogini miłości, "pracodawczyni" Kyu, stanowi ostateczne wyzwanie na drodze do zdobycia wszystkich majteczek. Po zdobyciu ostatniej sztuki bielizny dodającej Venus do romantycznych kontaktów, jesteśmy świadkami poważnej rozmowy między boginką a wróżką, z której dowiadujemy się o tym, jak to wszyscy próbowali zdobyć serce Venus i im się nie udało, jaka to ona jest seksi-szmeksi i jaki to zaszczyt... Wiecie co? Jakby na jej miejsce wsadzili Golden Aiko albo wiecznie rozebraną Celeste, to może wtedy rzeczywiście byłby to zaszczyt. Nie mam pojęcia, jak i czy w ogóle trzyma się fetysz boginkowy, ale Venus nie wyróżnia się niczym na tle innych dziewczyn - nie ma żadnych fajnych czy odważnych strojów, ani jednej ładnej fryzury, tylko jedną spoko ilustrację, z którą jest taki jeden problem, że nie pasuje do jej postaci, a poza tym nic. Przecież ona nawet nie jest specjalnie urodziwa. Znaczy, okej, wszystkie dziewczyny są tu urodziwe, bo to bishoujo game, ale to jest bogini miłości, twoja ostatnia przeszkoda na drodze do tytułu największego lwa salonowego. I JEST. NUDNA. Skip!
11. Kyanna
Wiecie co, może Kyanna mogłaby nawet być przed Venus. Ma ładne fryzury i przynajmniej dwa przyzwoite stroje, więc w odróżnieniu od bogini coś MA. Ale widzę tu odwrócenie schematu w stosunku do tego, co napisałam wcześniej - potrafię wiele wybaczyć, jeśli postać ma ładny głos. Kyanna... Cóż, Kyanna nie mówi. Kyanna krzyczy. A to mnie strasznie wnerwia. Poza tym reprezentuje archetyp latynoski, co w tej grze oznacza, że to typowa Karyna. Kyanna spędza całe dnie na siłowni i trenuje w pełnym makijażu, którego chyba nigdy nie zmywa, co samo w sobie absolutnie nie jest powodem, żebym się jej czepiała (to nie mój typ i tyle), ale w połączeniu z niekończącym się darciem ryja i slangiem spod blokowiska sprawia, że doceniam, gdy gram w tę grę bez dźwięku. Ale chociażby na Steamie widzę, że ma dużo fanów, więc najwyraźniej to nie mój kubek herbaty.
12. Momo
No więc w tej chwili większość osób pewnie ostentacyjnie kliknie czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu, ale Boże, jak ja nienawidzę kocich lasek. Nie wiem, kto je wymyślił, ale mam nadzieję, że gołąb narobił mu na samochód. Albo kot zwymiotował na ganku, ot tak, dla ironii. Nie lubię ich zwłaszcza, gdy są takie głupie i dziecinne jak Momo. To jedna z postaci ukrytych; w jakiejś lokacji na zewnątrz musisz wyrzucić worek z złotą rybką z inwentarza, po czym przy zmianie miejsca pojawi się Momo i poprosi, byś wziął ją do domu, bo ona nie ma pana i jej bardzo z tym smutno. URGH, ten ból, gdy dostępne opcje to "o tak, jesteś taka słodka, chętnie cię przygarnę!", "ojej, tak mi przykro, kto by cię nie chciał?" oraz "LUBIĘ KOCIE LASKI CHODŹ DO MOJEGO DOMU". Pewnie nie powinnam wpieprzać się ludziom w ich fetysze, ponieważ moją główną motywacją do grania w Inkwizycję była chęć przejechania się na Żelaznym Byku, ale BOŻE, te wszystkie postacie są dorosłe i potrafią podejmować świadome decyzje. Momo... Momo jest słodka. Znaczy, ja tak nie uważam - nic, co tak wkurza, nie ma prawa być słodkie - ale obiektywnie to jej jedyna, hm, no, "cecha charakteru" i nie wiem, jak można uznać to za seksowne. ... O mój Boże, chyba zaczynam rozumieć, co scenarzyści Dream Daddy mieli na myśli, gdy pisali o chorych ludziach wyrywających Józefa. To znak, żeby kończyć ten post, ponieważ Blogspot może nie wytrzymać takiego stężenia hipokryzji.
I to już wszystkie dziewczyny z HuniePop, gry, która wyjęła mi 53 godziny z życia. Możliwe, że z Top list opcji romansowych w grach zrobię serię, bo to dość miło się pisze, a zawsze to dobrze wytrzebić hejt z krwioobiegu, bo ktoś wpadł na pomysł, aby stworzyć Tomę zamykającego cię w klatce w imię miłości. ... No nie, teraz to już na pewno muszę to napisać.
Wszystkie ilustracje pochodzą z HuniePop Wiki.
Nie chciałabyś może zrobić takiego rankingu dla panów z Dream Daddy? Czytałabym.
OdpowiedzUsuń