Ciara ogląda: Przeznaczenie. Saga Winx | Odcinek 3


Po dłuższej przerwie wracamy do Alfei! Jak zapewne pamiętacie, Bloom coś opętało i dziś dowiemy się co, bo czas najwyższy rozkręcić fabułę (wszak mamy na to tylko sześć odcinków!). Okazuje się, że nasza heroina ma wizję – po porodzie, w momencie podmiany, tajemnicza pani nakazuje jej odnaleźć ją, gdy nadejdzie czas. Po uzyskaniu tej jakże wygodnej poszlaki, Bloom dostaje też kociokwiku i na drugi dzień lustruje zdjęcia szanownych absolwentów w poszukiwaniu kobiety. Aisha, która niestety wraz z tą niewdzięczną przyjaźnią uzyskała również status niańki rudej, dość niechętnie podchodzi do poszukiwań, ale ostatecznie rzuca koleżance kość w formie sugestii, że a nuż widelec tata Terry posiada jakieś stare roczniki. Które dziewczyny sprawdzą PO LEKCJACH. I mean, są rzeczy ważne i ważniejsze, SUMY > poszukiwanie Voldemorta, am I right?
Trwa trening Specjalistów, który próbuje obserwować poharatany podczas ostatniej randki ze Spalonym Silva. Tak nawiasem to wszystkie przejścia do auli zacnych wojaków zawsze wyglądają tak samo – szerokie ujęcia kamery na walczących uczniów, abyście przypadkiem nie zapomnieli, do jakiej klasy chodzi połowa szkoły. But alas, nie tylko ja jestem dziś w czepialskim nastroju.

Riven: Oho, mocno mu dołożył. Riven dostaje komplement, więc obstawiam uszkodzenie mózgu.

Stay classy.
Dla Skya to ubaw po pachy i pretekst do małej ekspozycji: okazuje się, że minął tydzień od infekcji przez Spalonego. Wiem, że może dla was to żadna informacja, ale odkąd zaczęłam streszczać te odcinki, to większą uwagę przykuwam do upływu czasu w tym serialu. Wińcie Detroit, teraz w każdej fikcyjnej historii będę patrzeć, czy nie przeprowadzili rewolucji w trzy dni. Trening obserwuje Stella, a przynajmniej próbuje, ponieważ trudno na cokolwiek zwracać uwagę ze wzrokiem wtopionym w dash Instagrama.

Sky: A ty co sądzisz, Stel?
Stella: O czym?
Sky: O Silvie.
Stella: Dla mnie normalny.
Riven: Doktor Stella od niechcenia stawia diagnozę.

Told ya.
Silva nie wyzdrowieje, póki potwór odpowiedzialny za infekcję nie zginie. Nie pytajcie, jak to do końca działa, ponieważ serial specjalnie się nad tym nie pochyla. Z drugiej strony w obecnej chwili świat przedstawiony wierzy (albo usilnie CHCE wierzyć), że istnieją tylko niedobitki wśród potworów, ewentualnie ten jeden egzemplarz, więc no nie wiem, może to głównie myślenie życzeniowe. Na razie Saulowi podawany jest Zanbaq, czyli lekarstwo na zarazki Spalonych, ale ono tylko łagodzi objawy, więc Sky zamartwia się jak szalony. Stella zbywa jego troski mówiąc, że przecież Alfea szuka niemilca i niedługo zada mu bobu, happy end, po czym zmyka na lekcje i tyle wsparcia moralnego od jej zacnej osoby. Riven kwituje, że blondyna musi być fantastyczna w łóżku, bo nie co inne… i wiecie co, nie. Musicie przeżyć to ze mną.

Riven: Musi być fantastyczna w łóżku, co? Albo wyczynia cuda językiem.
Sky: … O czym ty gadasz?
Riven: No bo nie mam pojęcia, po kiego chuja znowu z nią jesteś. Jest szalenie seksowna, ale z naciskiem na „szalenie”. … Chodzi o kakao! Daje ci ładować w kakao?!
Sky: *abort the conversation*

Tu jest minimum parafrazy, naprawdę. Ciekawe, czy choć raz uda mi się nie zawrzeć w tych streszczaniach kącika „jak trudno polecać mi ten serial”, chyba najpierw Riven musiałby zginąć.
Tak jeszcze przy okazji, bo ostatnio zapomniałam o tym wspomnieć: jednym ze stałych punktów programu w każdym sezonie oryginalnego Klubu Winx była nowa drama w pairingu MusaxRiven. Teoretycznie u tej pary działo się najwięcej; „teoretycznie”, ponieważ wyglądało to tak, że w każdym sezonie kłócili się, rozchodząc się i schodząc na wielki finał, oto miłość zwyciężyła. Tylko że niekoniecznie, bo w następnej serii znowu Riven zaczynał być o coś zazdrosny, znowu Musa płakała, że jest okropny i ona go nie rozumie, a koleżanki znowu ją pocieszały, wesoło hasając na randki ze swoimi menami. W czwartym sezonie chyba wreszcie się rozeszli na dobre, a potem to już nie wiem, choć pamiętam, że Ardentia w komentarzach pisała o tym, że Riven poszedł wreszcie na fabularną terapię i trochę zmądrzał? Chciałabym wiedzieć o tym wszystko, plz spill the tea, Ardentio! W każdym razie do czego zmierzam – ucieszyłam się niezwykle na tę zmianę z Samem jako lubym Musy, ponieważ a) nawet postać w kreskówce nie zasługuje na taki bullshit; b) serio polubiłam tutejszą Musę i nie trawię tutejszego Rivena tak samo jak tego oryginalnego (a może i bardziej), więc tak jakby wolę, by dla odmiany była z kimś normalnym. Wróćmy jednak do odcinka – chociaż właśnie spędziłam cały akapit na wylewaniu pomyj na miejscowego bad boya, to w odróżnieniu od Stelli on wyciąga rękę ku przyjacielowi aktywniej niż jego luba, jednak ta zostaje odtrącona wyjebongo Skya, który musi „gdzieś iść” (może też na lekcje, to tutejszy kod na „odwal się”). Cóż, może dlatego później wydarzą się pewne zwroty akcji. 
 

Zachodzimy nareszcie na te mityczne lekcje (na których Stelii jednak nie ma, ohohoho). Dziewczyny uczą się ponownie kontroli nad swoimi żywiołami, tym razem w zaciszu klasy i serial wykorzystuje ten czas na postawienie kropki nad „i” przy pewnych cechach charakteru. Terra przemienia mlecz w dmuchawca i traci materiał do pracy, wpompowując w roślinę zbyt dużo życia, podobnie jak ona sama wpompowuje za dużo uczucia i zaangażowania w różne rzeczy. Musie z powodzeniem udaje się skupić na jednej emocji i my już się domyślamy, co sobie obrała za „wzór”. Bloom w popisie niezwykłej jak na nią kontroli zapala tylko jedną gałązkę na polecenie Dowling – po minie widać, że taki pozornie mały sukces jej nie satysfakcjonuje, nihil novi. Gwiazdą sceny jest Aisha, która manipuluje zwartą bryłą wody, ale podzielenie jej na cząsteczki kończy się spektakularnym „plusk”. To sygnalizuje, że dziewczyna ma problem z odchodzeniem od ustalonych reguł, działaniem spontanicznie i nowościami, i jeżeli wcześniej myślałyście, iż serialowa wersja tej postaci różni się od swojej protoplastki, no to w tym momencie dostajemy tego dobitne potwierdzenie. Farah kończy lekcję i Bloom pyta koleżanki, czy wszystko gra, ale ta zbywa ją i wychodzi z klasy. Tutaj następuje też pierwsza interakcja BeaTRIX i głównej bohaterki, które łączą się w swojej niechęci/braku szacunku do dyrektorki poprzez podśmiechujki, ale na rozwój tej fantastycznej relacji trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać. W międzyczasie Terra próbuje dowiedzieć się od ojca, jak czuje się Silva; zapewne też w nadziei na wyciągnięcie jakichś ciekawszych informacji, but alas, tata używa tej samej techniki co Aisha na Bloom i ulatnia się w oparach tajemnic. BeaTRIX w drodze na następne zajęcia organizuje zebranie czarnych charakterów i wypytuje asystenta Dowling (nigdy nie pamiętam jego imienia, tak samo jak taty Terry, przepraszam!), czy udało mu się złamać pieczęć tajnego przejścia w gabinecie dyrektorki. Prace utknęły w martwym punkcie, więc stowarzyszenie przechodzi do drugiego punktu programu – na razie ciało pedagogiczne szuka osoby odpowiedzialnej za uwolnienie Spalonego poza placówką, ale gdy skończą im się poszlaki, to zaczną szukać jej w szkole. Asystent sugeruje BeaTRIX nienawiązywanie ze sobą częstych kontaktów, jednak nasza wcale-nie-antagonistka ma już wszystko obcykane.

BeaTRIX: Nie martw się – ja noszę krótką spódniczkę, a ty masz wielgachne jabłko Adama. Zawsze możemy udawać, że się do mnie przystawiasz I ZOSTAW MNIE, TY PEDOFILU!

No ogólnie ta scena wygląda tak, że BeaTRIX zaczyna wydzierać się na biednego faceta na środku stołówki ni z gruchy, ni z pietruchy i nie, ta interakcja nie doczekuje się kontynuacji, tak kończy się ich rozmowa. Może ja po prostu nie rozumiem dzisiejszych nastolatków. W kolejce po jedzenie stoją Terra i Dane, którzy czas umilają sobie obgadywaniem BeaTRIX i Rivena. Chłopak mówi, że nie są tacy źli – zaprosili go na imprezę Specjalistów, co nie do końca rozumiem, bo on też nim jest, może se przyjść, jeśli najdzie go taka ochota, ale to chyba jeden z tych pokracznych momentów, gdy serial sygnalizuje nam, jak to Dane nie umie w zdobywanie kolegów, więc co innego nam pozostaje, płyńmy na tej fali. Terra oburza się na ten pomysł, bo imprezy Specjalistów to… Cóż, typowe imprezy amerykańskich nastolatków, nerdom wstęp wzbroniony, ale stopuje na wieść, że jej nowy kolega idzie, więc są PERSPEKTYWY. W międzyczasie Bloom gada z Musą na temat klęsk Aishy, na co empatka pyta, czemu ruda czuje się w związku z tym taka winna. Jako że ognista wróżka nakłamała rodzicom o Szwajcario-Alfei, to dzwonią do niej o dziewiątej… Czasu szwajcarskiego, czyli o drugiej w nocy.

Musa: Wiemy, wszystkie cię słyszymy.
Bloom: Staram się być cicho!
Musa: Jak staruszka jedząca słodycze w kinie.

Ja tam jestem najbardziej zaskoczona, że Bloom odczuwa jakieś wyrzuty sumienia w związku z czymkolwiek, ale nieważne, bo na horyzoncie pojawia się Sam i nawet ta zimna ryba dobrze odczytuje powłóczyste spojrzenia empatki. Musa prosi, by nie mówić nic Terrze, która właśnie dosiada się do stołu koleżanek z wielkim problemem. Mianowicie pani sierżant próbuje rozwikłać tajemnicę własnego braku popularności wobec niebywałej jej wielkości u BeaTRIX, a obie lubią naukę (jak właśnie dowiedziała się od Dane’a). Sam daje Musie znaki dymne zakupionymi batonikami, więc ta lepsza część tej konwersacji się ulatnia, zostawiając Terrę na pastwę Bloom.

Terra: No dobrze, wiem, czemu tak jest. Bo BeaTRIX pije, pali i wygląda jak totalna dżaga, a ja…
Bloom: *uprzejma cisza*
Terra: … Ech, nieważne. Jak tam poszukiwania kobiety z przepowiedni?
Bloom: NO WŁAŚNIE

Ona jest koszmarna.
Terra oferuje przyniesienie Bloom roczników – jej ojciec jest zajęty opatrywaniem Silvy, a sądząc po jego minie, stan pacjenta nie ma się za dobrze. Nasza heroina empatię uruchamia tylko dla jednej postaci, więc niezawodnie pada rozkmina o samopoczuciu Skya. Terra sugeruje koleżance, że spoko, niezły gust i w ogóle, ale mogłaby się zastanowić, czy jest on wart walki w kisielu ze Stellą. Bloom na to, że ona się tylko martwi o kolegę i chyba rzeczywiście w to wierzy; wróżka ziemi niestety czytała wystarczająco dużo fanficków, by wiedzieć, w którą stronę to wszystko zmierza. O wilku mowa i przenosimy się do Skya odwiedzającego Silvę w szklarni. To kwestia czasu, gdy infekcja dojdzie do serca nauczyciela i będzie kaput. Cała nadzieja w oddziale, który wytropił Spalonego, byleby tylko zabili go wystarczająco szybko. Sky pyta, co się stanie, jeśli się spóźnią – Saul odpowiada, że zabezpieczył przyszłość chłopaka, spokojna jego rozczochrana. Oczywiście nie o to mu chodzi, ale jak wspomniałam w streszczeniu poprzedniego odcinka, Silva rzadko kiedy wychodzi ze swojej roli trenera, nawet w momentach, gdy powinien rzeczywiście być swojemu podopiecznemu ojcem. Sam Sky jest niezwykle wnerwiający w tych pierwszych odcinkach (i nie pamiętam do końca, na ile się to zmieni w finale) – jak Bloom toczy niepotrzebne walki z każdym i zawsze (zwłaszcza ze sobą), tak jej luby płynie z kursem i nie kwestionuje absolutnie niczego. Rozumiem, że ta cecha usprawiedliwia fabularnie np. dlaczego zszedł się znowu ze Stellą, ale istnieje pewna granica pomiędzy „nice guyem” a pustą tablicą bez własnego zdania. A skoro już o księżniczce Solarii mowa… Ta prowadzi własne śledztwo, wypytując koleżanki o status polowania na Spalonego. Dowódcą oddziału jest jeden z najlepszych absolwentów Alfei, więc teoretycznie potwór jest już martwy. Tymczasem w pokoju Winx Bloom i Aisha oddają się zajęciom pozalekcyjnym. Ta pierwsza jak zwykle podąża za swoimi majakami, studiując obiecane roczniki. Po gorącej dyskusji na temat fryzur wróżek sprzed parunastu lat, ruda stwierdza, że może dobrze byłoby przywołać sporą ilość magii w Kamiennym Kręgu. Wcześniej coś w niej kliknęło, gdy rzuciła potężne zaklęcia na Spalonego, więc może musi kliknąć jeszcze raz i tajemnicza kobieta ponownie nawiąże z nią kontakt? 
 

Aisha: Czy muszę ci mówić, czemu to zły pomysł?
Bloom: Słuchaj, parę tygodni temu bym się z tobą zgodziła.

AHAHAHAHAHA—ta, jasne.
Tę dyskusję przerywa rozpaczliwe wołanie o pomoc. Terra po pięćdziesięciu filmikach na JuTjubie dalej nie potrafi pomalować sobie oczu, więc koleżanki przybywają na odsiecz. Dziewczyna pyta, czemu nie szykują się na imprezę – Aisha musi się uczyć, a Bloom walczy z fabułą, to poważne rzeczy są. Terra stwierdza, że ważniejsze to udowodnić ludziom, jakie z nich super, cool i wyluzowane laski, a tak serio to ona idzie i sama nie da rady, musi mieć wsparcie. I nikt się tu nie kłóci, idealne kocie oko zostaje namalowane, super ciuchy ubrane, a współlokatorka uratowana. To fajny moment, który na tę chwilę jeszcze nie jest do końca zasłużony, ale stanowi przyczynek ku temu, by zacząć wierzyć w komitywę (jeszcze nie przyjaźń) między dziewczynami. Mimo wszystko szkoda, że to tylko sześć odcinków i fabuła zapieprza jak głupia, bo wybrzmiałoby się to lepiej. A gdzie jest Stella, zapytacie? Księżniczka zrobiła sobie salon piękności w pokoju Skya, bo, cytuję „cztery pierwszaczki przed ich pierwszą imprezą to koszmar koszmarów”. Może trochę łatwiej byłoby mi w to uwierzyć, gdyby aktorki grające Winx nie wyglądały o wiele starzej niż ustawa przewiduje w kwestii nastolatek, a sam serial nie był urban fantasy udającym młodzieżówkę. Ale za to Riven próbuje zatrzeć trochę wrażenie ze swojego poprzedniego fascynującego występu.

Riven: Wiesz, jeśli wszyscy naokoło są koszmarni, to raczej nie oni są problemem.

Nooo, zależy o jakim towarzystwie mówimy, ale nie o ten morał chodzi i trudno się nie zgodzić. Poza tym Sky nie może uwierzyć, że Riven już pije, na co ten odpowiada, że pije od godziny, bo Stella od godziny siedzi u nich w pokoju. No to jest bardzo ciekawe ujęcie powiedzenia „bros before hoes”! Stella mówi Skyowi, że nie ma się czym martwić, ponieważ na Spalonego poluje TEN Marco, ale Sky stwierdza, że i tak dziś nie pije, on prowadzi Alfeę. W tym samym czasie d oddziału, któremu przewodzi TEN Marco, dzwonią nauczyciele. Pościg przebiega sprawnie, do świtu powinni złapać Spalonego i utłuc drania. Saul przeżywa, że może być już za późno, na co Farah ma ochotę rzucić wszystko i ruszać na pomoc absolwentom. Tata Terry trafnie zauważa, iż oddali się nauce przyszłym pokoleniom, by miał ich kto zastąpić. Dowling nie może znieść jednak bezczynności, no ale dobra, trzeba zaufać dzieciakom.

Tata Terry: A skoro o zaufaniu mowa… Czy nie dziś odbywa się doroczna popijawa Specjalistów?
Silva: A oni myślą, że nic nie wiemy.
Farah: ONI na pewno nie wiedzą, ze to TY je zacząłeś.

Na każde dziesięć krindżowych tekstów Rivena dostajemy jeden taki, ale ech, nie będę narzekać.
Imprezy nadchodzi czas – ta ma miejsce w jakimś opuszczonym skrzydle pełnym starych zbroi i materiałów wojennych, tia, na pewno nikt się nim nie interesuje – i dzieje się mnóstwo rzeczy, na które jestem totalnie za stara. Terra przynosi ze sobą ciastka z „wkładką” – najwyraźniej nie każdy podziela moje kręcenie nosem na zeszłoodcinkowe mentalne wypociny Dane’a. Sam Dane jest zresztą niezwykle zachwycony podarkiem koleżanki, zabierając trochę dla swoich idoli i uciekając w siną dal. Well, that’s rude. Na imprezie pojawia się także Sam – razem z Musą udają, że to ich pierwsze spotkanie. Bloom i Aisha orzekają, iż przeżycie tego wieczoru zależy od ilości alkoholu, który w siebie wleją, więc odłączają się od drużyny w jego poszukiwaniu. Na pewno ja potrzebuję łyka, by wykrzywić twarz na coś innego niż okrutny Imperatyw Narracyjny w kolejnej scenie. Mianowicie po pochwyceniu kubka z piwem Bloom znajduje Skya podpierającego jeden z gzymsów. No więc dlaczego tu marudzę – jeśli jest się taką fabularną harpią jak ja, to tę rozmowę można rozpatrywać na dwa sposoby i żaden prezentuje się jakoś super pozytywnie. Bloom pyta Skya, jak się trzyma po ataku na Silvę i ze Specjalisty bez właściwie żadnego nacisku potokiem wylewają się żale i smuteczki, jak gdyby tak dobrze znał tę laskę, z którą przeprowadził może ze trzy rozmowy od początku roku (przypominam – minęły jakieś dwa tygodnie! W weekend wyzwolą androidy i przeprowadzą rewolucję!). Okej, wcześniej próbował ze Stellą, z którą to łączy go jakaś dziwna więź, zakrawająca bardziej na współzależność niż cokolwiek innego, ale obok był RIVEN. Abstrahując od jego gimbazjalnych tekstów, to mamy przebłyski, iż ta przyjaźń nie opiera się tylko na znajomości dwóch gości dzielących pokój w akademiku, co to trzymają się razem, bo patrz np. sama interakcja z początku, gdy bad boy sam wyciąga rękę do kolegi. Rozpatruję więc tę konkretną rozmowę następująco. W najlepszym razie to pokłosie uparcia się na ten związek przez serial – Bloom i Sky muszą skończyć w związku, należy więc wbić kilka zwyczajowych tropów, aby się dotarli (w tym przypadku nieco intymne tête-à-tête z sercem na dłoni). W najgorszym… On naprawdę chce być czyimś księciem, co? W każdym razie Sky decyduje, że jednak się napije, by oderwać się od makabrycznych myśli. Bloom podbija stawkę, proponując mu piwnego ponga i przechodzimy do montażu, w którym Aisha i Bloom walczą ze Skyem i Rivenem o mistrzostwo w rzucaniu piłeczką do kubków z alkoholem. Rozochocone dziewczyny poczynają sobie z magią, a że to epizod, w którym wodna wróżka ma problemy z kontrolą, to i trunek niedługo ląduje na klacie Rivena. Wiem, że to ciekawi was najbardziej, więc odpowiem – nie, nikt nie proponuje (ani sam Riven tego nie robi), by zlizać piwo z chłopaka, ale jestem pewna, że ten pomysł przeszedł scenarzystom przez myśl i czeka gdzieś na swoją kolej do director’s cut. Aisha zmyka szukać ręczników, aby zrobić miejsce dla dramy wieczoru I CÓŻ TO BĘDZIE ZA DRAMA. Riven twierdzi, że Bloom jest fajniejsza od Stelli (widzę, że Riven już dawno zwątpił w gust przyjaciela i zawiesił poprzeczkę tuż nad podłogą), a nawet przypomina Ricki! Sky próbuje anulować tę konwersację, ale ma przy tym minę tak bardzo sugerującą, że już mu wszystko jedno, aż zaczynam podejrzewać, iż gwiazdą tej rozmowy jest jego epifania odnośnie beznadziejności podejmowanych przezeń decyzji życiowej. Ad rem – okazuje się, że Stella oślepiła swoją dawną współlokatorkę/najlepszą przyjaciółkę, gdy ta zaczęła zanadto przystawiać się do jej faceta. Bloom po upewnieniu się, że a i owszem, mentorka po godzinach bada koleżankom wzrok aż za dobrze, decyduje się jednak wziąć sobie słowa Terry do serca i wypisać się z tego pojedynku w błocie. Na szczęście w zamian za ten niefortunny zbieg akcji ruda trafia na inny – wśród materiałów pozostawionych w skrzydle znajduje zdjęcie z kobietą z wizji. W tym samym czasie wygrywa także Musa, spędzając go sobie wesoło z Samem. Pada jednoznaczny powód, dla którego chce ukrywać relację – odczuwa wszystkie emocje Terry, zwłaszcza te negatywne, i gdyby współlokatorka nie aprobowała ich związku, no to nie byłoby to specjalnie przyjemne. Sam strategicznie wymyka się przez ścianę, gdy tę uroczą wymianę przerywa wyżej wymieniona (ten odcinek powinien nosić tytuł „o wilku mowa”, serio, tu wiecznie do rozmowy wpada ktoś, o kim właśnie mówią) z gorącym pytaniem. Mianowicie czy Musa, jako koleżanka-empatka, mogłaby podpowiedzieć Terze, czy Dane ją lubi? Musa jako koleżanka-empatka podpowiada, że Dane czuje się przy niej dobrze, co może oznaczać, cóż, wszystko, ale Terra spragniona romansów odczytuje to na Jedyny Słuszny Sposób. Najprzyjemniej jednak spędza mu się czas z jego nowymi imprezowymi guru, paląc z nimi skręty i szukając Rivenowi zbroi do zmiany mokrej koszulki (i dalej nikt niczego nie zaproponował, biorę to za dobrą monetę). Oglądając te sceny ponownie stwierdzam dwie rzeczy: tak bardzo nie jestem tutaj targetem, o Jezu; wątek Dane’a ogląda mi się gorzej niż za pierwszym razem. Głównie dlatego, że teraz już wiem, iż serial po tym odcinku właściwie zapomni i o homoerotycznych prowokacjach Rivena względem chłopaka, i o oczernianiu Terry w jego oczach. O ile w tym drugim przypadku to Terra dostanie rozwój charakteru, więc nie jest to taki stracony arc, o tyle wątek homoseksualny mówi nam w tym momencie „adios”. Gdy następnym razem spotkamy Dane’a, będzie to już po kilku fikołkach w związku przyczynowo-skutkowym, a jedyne co nam pozostanie, to płakać nam grobem zmarnowanego potencjału. A, i żeby nie było, że się obijam:

Riven: Nie mogę uwierzyć, jak bardzo [Terra] chce twojego kutasa. … A skoro o tym mowa: jaki rozmiar?
Dane: O.O 
Riven: Koszulki. Jaki nosisz rozmiar koszulki?

CO BEATRIX ROBI Z TYM FACETEM JEZU
Skoro już sobie odsapnęłyśmy, to wracamy do POWAŻNYCH tematów: Stelli w piciu drinka przeszkadza nawalony Sky. Następuje niesamowicie abstrakcyjna rozmowa, w której Sky tłumaczy Stelli, że to nieważne, co ludzie o niej myślą, ale już ważne, co myślą o nim, skoro przyjaźni się z socjopatką. Królewna wytyka mu tę hipokryzję, jednoczenie uczulając, że ta wersja wydarzeń jej pasuje, nieważne, jaką wariatkę z niej robi. To dziwne podejście doczeka się wyjaśnienia później, natenczas Sky dostaje wiadomość od Silvy – Spalony został schwytany i zabity. Tymczasem w innej części budynku Bloom wyciska do cna informacyjne źródełko, cykając fotki wszystkiemu, co chociażby pachnie tajemniczą kobietą. 
 

BeaTRIX: Robisz fotokolaż na imprezie? I jeszcze się nie przyjaźnimy?

Och, BeaTRIX, my sweet summer child.
Bloom popisuje się swoją niezbyt godną pochwały umiejętnością zapamiętywania informacji, które mogą się jej przydać. W tym wypadku pada na wspomniany wcześniej mimochodem fakt, że BeaTRIX po uszy siedzi w historii Alfei, więc ruda wypytuje ją o kobietę ze zdjęcia, ale ta utrzymuje, że nic o niej nie wie. Bloom wraca więc do Aishy, z rosnącą agitacją zapowiadając słowną zemstę na Dowling za zatajanie przed nią prawdy. Bo okazuje się, że na zdjęciu zaraz obok poszukiwanej stoi dyrektorka i co to takie, ona coś wie! Aisha ma dość fabuły jak na jeden dzień, a poza tym nie zrobiła lekcji, pójdą do Dowling jutro, okej? Bloom na to, że nie okej, bo ona jest wkurzona i nie ma takiego przekładania strojenia chimer.

Aisha: Powodzenia. Baw się dobrze.
Bloom: A ty nie idziesz?
Aisha: Chcesz iść do dyrektorki w środku nocy narąbana? Proszę bardzo. Zahacz jeszcze po drodze o Kamienny Krąg i wysadź coś magią, czemu nie. (…) Nie zamierzam już odciągać cię od krawędzi. Chcesz skakać – skacz.

Niestety ty wiesz i ja wiem, że w imię przyjaźni ta epifania przebrzmi w oparach Imperatywu Narracyjnego, ale dalibóg, przynajmniej możemy popodziwiać ten cudowny foch na twarzy Bloom.
BeaTRIX kieruje swe kroki do gabinetu dyrektorki, w którym asystent (… Cullen? Chyba sobie przypomniałam) stara się otworzyć przejście do zapieczętowanej krypty. Wiedźma mówi, że muszą dostać się tam dzisiaj – Bloom pytała o Rosalind (oho, mamy imię!), ale nie chciała powiedzieć, dlaczego. Cullen stwierdza, że to niemożliwe, bo dalej nie poznał rodzaju magii strzegącego wejścia. BeaTRIX za to stwierdza, że nic nie jest niemożliwe, jeśli masz odpowiednie metody – w tym wypadku poświęcenie kolegi, aby uruchomić pułapkę i wejść do środka na hurra. Sky idzie zobaczyć się z Silvą. Niestety okazuje się, że TEN Marco zabił najwyraźniej złego Spalonego, czyli nie dość, że Saul jest bliżej kopnięcia w kalendarz jak nigdy dotąd, to jeszcze obawy Dowling się potwierdziły i potworów na wolności biega więcej niż ten jeden egzemplarz. W międzyczasie Farah podejmuje decyzję o wystosowaniu oficjalnej prośby do królowej Solarii o użyczenie wojsk w walce z demonami. Przykre podsumowanie obecnego stanu rzeczy przerywa ognista furia we własnej osobie, domagając się odpowiedzi na temat kobiety ze zdjęcia. Farah ugina się pod niezbywalnością dowodów – to Rosalind, poprzednia dyrektorka Alfei, a także mentorka Dowling. Bloom żąda spotkania, w końcu tak nakazano jej w wizji. Farah mówi, że kobieta nie żyje i to koniec poszukiwań. Ale wy już wiecie, co wkurza Bloom prawie tak samo, jak brak natychmiastowych wyników! Zakazy! Cytując klasyka, dziewczyna „zahacza o Kamienny Krąg i próbuje wysadzić coś magią” w połowie z frustracji, a w połowie w desperackiej próbie nawiązania kontaktu z trupem. W zwrocie akcji totalnie podyktowanym wbiciem kolejnych punktów na lovometrze nagle Krąg odwiedza Sky. Jako że chłopak sam nie wie, co tutaj robi (poza tym, że scenariusz kazał mu tu przybiec), pyta Bloom, co zacz. Ta streszcza mu swój arc, który w sumie nie jest specjalnie długi, ale i tak wystarczy, żeby Specjalista zrobił minę z cyklu „okej, już mi starczy”. Cóż, Sky doznaje tej nocy olśnienia na wielu płaszczyznach! Tej doznaje też fabuła, ponieważ wymyśliła powód, dla którego złączyła tych dwoje w tej wcale nie wymuszonej scenie. Sky się wkurzył i ruszył sam szukać właściwego Spalonego. Dobrze trafił, ponieważ Bloom ma radar na potwory, który – surprise, surprise – uruchamia się właśnie w tym momencie i na dodatek zguba znajduje się całkiem niedaleko, nawet nie trzeba tankować jeepa! … Jak tak teraz streszczam ten odcinek, to zaczyna on mi się wydawać niesamowicie słaby. Mnóstwo rzeczy dzieje się, bo tak, festiwal szczęśliwych wypadków trwa w najlepsze, a fabuła z nagła przypomniała sobie, że to połowa sezonu, czas z szybkością karabinu maszynowego powprowadzać pewne wątki. Dlatego więc w następnej scenie Riven zmierza się w piwnym pongu z Terrą i Dane’em, gdzie dla tych drugich to sweet bonding moment (cieszcie się, póki możecie), podczas gdy ten pierwszy już za chwilę zmierzy się ze Steldzillą.

Stella: Gdzie jest Sky?
Riven: Może z Bloom? Ups! Nic nie mówiłem! Tylko się przyjaźnią, nie musisz jej oślepiać.
Stella: Nie traciłabym czasu na Odmieńca.

Well, that escalated quickly. Może przegapiłyście powagę tej sytuacji, ale nie dziwię wam się specjalnie – jako że serialowi słabo idzie pokazywanie reakcji całej szkoły na pogłoski, pomimo pozornej siły tych rewelacji, nikt się przejmuje przewiną Stelli, ani tym bardziej pochodzeniem Bloom. To pierwsze zostanie wyjaśnione w pewien sposób później, za to to drugie… Tonem spoilera zdradzę, że naprawdę #nikogo, bo w tym show obsada liczy tylko około dziesięciu ważnych postaci, reszta to tylko tło wypełniające szkołę i ich opinia totalnie się nie liczy. Zresztą chyba nawet koleżanki Bloom oleją temat, bo naprawdę. NAPRAWDĘ. Winx dostają SMS-a od koleżanki o planowanej ustawce ze Spalonym pod Kamiennym Kręgiem. Tymczasem BeaTRIX przemierza katakumby pod Alfeą, ale wycieczka kończy się, gdy dociera do kolejnej nieprzekraczalnej bariery. Więcej szczęścia mają Bloom i Sky, i mają go aż za dużo – znajdują Spalonego, który oczywiście jest za tęgim bossem na niskopoziomowe pierwszaki. Na szczęście i Herkules dupa, kiedy wroga kupa, więc z pomocą właśnie przybyłych Winksówien potwór pada, dobity zaraz przez Farę, która też zwietrzyła tę obietnicę zajebistego expa. Zanim dziewczyny się obrażą o ten jawny kill-steal w wykonaniu przekokszonego pre-promote, który już nie potrzebuje dodatkowych fragów, przenosimy się z powrotem do BeaTRIX niszczącej dowody na imprezę w dziupli dyrektorki. W stylu niezwykle PEGI-13 Cullen kończy swój występ w Fate: The Winx Saga poprzez dezintegrację pod wpływem magii elektryczności (pokazanie odrobiny krwi byłoby już chyba za dorosłe jak na ten woke serial), a jego była wspólniczka przepada w objęciach nocy, szukając odrobinę (ale taką tyciutką) legalniejszej rozrywki. Tymczasem Sky po pomyślnie zakończonej instancji idzie do szklarni zobaczyć, czy tym razem padł właściwy stwór. Silva jest naturalnie wkurzony na bezmyślność chłopaka, ale zaraz obu panów zmiękcza uśmiech taty Terry – infekcja odpuszcza. Z podobną trudną miłością zmagają się Winx, które Dowling oficjalnie opieprza za szukanie guza. 
 

Terra: Jak myślicie, tylko koza czy od razu nas wyrzucą?
Musa: Obstawiam to pierwsze – wyczułam w niej odrobinę dumy, gdy odchodziła.

Takie sceny a’la McGonagall roniąca łzę na widok tego, jak dobrze Hogwart wychował te dzieciaki, to fanserwis, który ja BARDZO lubię.
Do dziewczyn dołącza Sky, na co Bloom automatycznie poleca drużynie się rozproszyć i zostawić gołąbeczki razem. Z jednej strony widać, że adrenalina opadła i dziewczyna woli być wszędzie tam, gdzie nie ma Stelli i Skya razem; z drugiej to chyba jedyna cecha, która całkiem spoko została w Bloom zasygnalizowana, a mianowicie mówię o tym, że szybko do niej dociera, że nie ma tu o co walczyć, facet jest wyraźnie zajęty. Że w dziwny i toksyczny sposób? Jasne, ale wiemy niewiele więcej od naszej heroiny, a ta nie zna na razie całej historii między Stellą i Skyem. Za to mu dowiadujemy się jej sporego kawałka teraz. Stella przeprasza Skya, ale nie za bycie kiepską przyjaciółką/dziewczyną. Przestraszyła się jego strachu i bezradności, a on jest jedyną osobą, która zna jej prawdziwe oblicze, dlatego potrzebuje go zawsze w pełni gotowości. Sky odbija piłeczkę pytaniem, co będzie, gdy to on poprosi o wsparcie. Stella przypomina mu, że jest solaryjską księżniczką, a to wiąże się z wielką presją, na co Sky stwierdza, że gdyby nie odtrącała wszystkich, kreując jakąś zmyśloną wizję siebie, to miałaby tej życzliwości wokół trochę więcej. W pokoju Winx dziewczyny podsumowują dzisiejszy wieczór. Musa próbuje wyczuć nastrój Terry w związku z jej ewentualnym chodzeniem z Samem, ale ta reaguje jak typowa nastoletnia siostra wstydząca się za rodzeństwo wśród kumpelek. Sama Terra wysyła do Dane’a SMS-a z zapytaniem, jak tam impreza, bo dla niej świetnie. W odezwie otrzymuje wideorelację kręconą przez BeaTRIX, w której główną rolę grają skręty i rzucanie malowniczych inwektyw w stronę wróżki ziemi, uroczo. Podczas gdy ten ship tonie w potoku łez Terry, Bloom wyczuwa idealną okazję, aby zachęcić Aishę do dołączenia do questa szukania Rosalind. Niania ma jednak dość – sugeruje, że może nie ma tu żadnej intrygi, a prawdziwa mama rudej, będąca uczennicą Alfei albo coś w tym guście, zaliczyła wpadkę i nie wiedziała, co z nią zrobić. Bloom mówi, że musi wierzyć w drugie dno, bo jeśli przyjmie to wytłumaczenie, to oznaczałoby to, iż jej mama jej nie chciała. Znaczy… Okej, I kinda get it, zważając na młodzieżowy fundament serialu, ale z drugiej strony cała ta rozmowa i podejście przeciwnych światopoglądów Bloom i Aishy śmierdzą tezą z cyklu „no napisaliśmy to tak i nie chcemy lepiej, przestańcie drążyć temat”. To taki konflikt dla samego konfliktu i chociaż można doszukać się tu czegoś więcej, bo Aisha np. mówi, że mnóstwo wróżek dałoby się pochlastać za naturalny talent Bloom, co pośrednio nawiązuje do jej obecnego zwątpienia w siebie i problemów z kontrolowaniem magii, to nie potrafię pozbyć się wrażenia, iż zabrakło pomysłu, jak ciekawie ująć problem wodnej wróżki. Tym bardziej, że te niedociągnięcia będą się utrzymywać i Aisha skończy z arciem, który na pewno okaże się lepszy od Danowskiego ale tylko w tym sensie, że zostanie lepiej zasygnalizowany i uporządkowany, a nie że poświęci mu wystarczająco miejsca i ujmie z dobrej strony. Nieszczęśliwie połączono go trwale z rozwojem tej kulawej przyjaźni z Bloom – z kolei całą postać ognistej wróżki oparto na odkrywaniu kolejnych teorii spiskowych (oraz romansie ze Skyem, ale tu poza ich dwojgiem i Stellą reszta ma wstęp wzbroniony), które są naszym głównym motywem, więc siłą rzeczy w takiej formie, w jakiej zostały zaprezentowane, osobiste wątki Aishy nie mają szans przebić się i nabrać wyrazu. Miejmy nadzieję, iż następna seria odda jej, co należne, tak samo zresztą jak w wielu innych aspektach. W tym momencie jeszcze warto wspomnieć, iż ta trochę trudna relacja między dziewczynami odzwierciedla ich interakcje z początku drugiego sezonu oryginału, gdy Aisha dochodziła do drużyny. Z tego co pamiętam, wodna wróżka debiutując zalazła głównej bohaterce za skórą niezależnością i zachowaniem z cyklu „one of the boys”, co niektórzy Specjaliści (w tym Sky) przyjęli z nieznośnym entuzjazmem. Wiadomo, potem zostało to wyparte przez siłę przyjaźni, ale ot, taki easter egg. Odcinek kończy posiadówa ciała pedagogicznego w gabinecie dyrektorki. Dowling powiadamia Silvę i tatę Terry o trudnych pytaniach Bloom oraz o tym, że okłamała uczennicę. Okazuje się, że Rosalind żyje i ma się dobrze… Przynajmniej na tyle, na ile można się mieć, pozostając uśpioną w katakumbach pod gabinetem Dowling. Ten niewątpliwie wymuszony odpoczynek zapewne wiąże się z tłumaczeniem Fary, czemu chce uniknąć spotkania Rosalind z Bloom. Ognista wróżka posiada niewyobrażalny potencjał magiczny, a skoro była mentorka ma ku temu plany, to nie mogą być one dobre. Ale tego dowiemy się na sto procent w następnych odcinkach. Do zobaczenia!
 

Komentarze

  1. "I mean, są rzeczy ważne i ważniejsze, SUMY > poszukiwanie Voldemorta, am I right?" - bardzo lubię tego mema, że cokolwiek by nie mówić o Voldemorcie, dbał o edukację Harry'ego i uderzał na wroga dopiero pod koniec roku.

    "Chodzi o kakao! Daje ci ładować w kakao?!" - ...czy to jest reklamowane jako serial do młodzieży? Bo ja nie mam specjalnych złudzeń, że dzisiejsze nastolatki nie robią nic poza trzymaniem się za rączkę, ale mimo wszystko.

    "Zawsze możemy udawać, że się do mnie przystawiasz I ZOSTAW MNIE, TY PEDOFILU!" - a to ma odwrócić uwagę od ich wzajemnych interakcji...jak, dokładnie?

    "Jako że ognista wróżka nakłamała rodzicom o Szwajcario-Alfei, to dzwonią do niej o dziewiątej… Czasu szwajcarskiego, czyli o drugiej w nocy." - ja naprawdę nie rozumiem procesu myślowego tych ludzi: nie może po prostu poprosić rodziców, żeby dzwonili o szóstej, bo, nie wiem, później ma wieczorne zajęcia/wychodzi na miasto ze znajomymi/kładzie się wcześnie spać?

    "Terra po pięćdziesięciu filmikach na JuTjubie dalej nie potrafi pomalować sobie oczu" - znalazłam swoje zwierzę totemiczne!

    "sama nie da rady, musi mieć wsparcie." - a to nie miała być impreza dla Specjalistów? Rozumiem osobę towarzyszącą, ale dziewczyny mogą ot, tak tam wbić?

    "okazuje się, że Stella oślepiła swoją dawną współlokatorkę/najlepszą przyjaciółkę, gdy ta zaczęła zanadto przystawiać się do jej faceta"...wat.

    "Bloom po upewnieniu się, że a i owszem, mentorka po godzinach bada koleżankom wzrok aż za dobrze, decyduje się jednak wziąć sobie słowa Terry do serca i wypisać się z tego pojedynku w błocie." - no, ale ma przynajmniej minimum instynktu samozachowawczego, taka Bella z pewnością by uznała, że gra jest warta świeczki.

    "odczuwa wszystkie emocje Terry, zwłaszcza te negatywne, i gdyby współlokatorka nie aprobowała ich związku, no to nie byłoby to specjalnie przyjemne" - rany koguta, jak ona funkcjonuje w szkole z milionem innych nastolatków? Przecież ta dziewczyna powinna oszaleć już pierwszego dnia.

    Bloom polazła do tego kręgu zaraz po imprezie? Bo jeśli tak, to muszę przyznać, że jestem zdziwiona zachowawczością stroju, spodziewałabym się, że serial wykorzysta okazję by pokazać, że protagonistka jest najwspanialszą dżagą we wsi.

    "W odezwie otrzymuje wideorelację kręconą przez BeaTRIX, w której główną rolę grają skręty i rzucanie malowniczych inwektyw w stronę wróżki ziemi" - co za fantastyczny materiał na tru loffa! To w sumie aż ożywcze, że dostajemy serię, w której nie tylko naczelny wybranek może dzierżyć status buca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodząc z Netfliksa specjalnie zerknęłam: rating serialu to 16+. Jak wspomniałam w streszczeniu - przyjmuję na klatę, że mijam się z targetem, I just don't get it i nie drążę.

      Odwrócić uwagi może, tylko skupić w innym miejscu, tj. Cullen łazi za BeaTRIX, żeby ją wyrwać, a niekoniecznie snuć mroczne plany. Znaczy, nie usprawiedliwiam tutaj niczego - scena wpadła tu po to, by pokazać, jaka BeaTRIX jest super, krejzi szajbnięta i w sumie serial się specjalnie z tym nie kryje. No bo raczej pierwszą rzeczą, która wpadnie ci do głowy na ich widok, to nie że należą do Stowarzyszenia Zła. Chociaż teraz jak o tym myślę, to to też jest grubymi nićmi szyty wątek - zawsze można było zrzucić zainteresowanie Cullenem na lizusostwo BeaTRIX, ale ona też podlizuje się tak dobitnie i z podtekstem, że ech, lepiej żeby następny serial miał sześć odcinków. Pewnie dlatego wprowadza tu takie potężne skróty myślowe.

      W przypadku Bloom nie zamierzam sprzeczać się na temat żadnego jej głupiego pomysłu, bo pasuje mi do ideolo, czyt. Jedynej Słusznej Interpretacji tej postaci.

      Sama impreza jest organizowana przez Specjalistów dla wszystkich, ale Dane musi zostać zaproszony, ponieważ jednym z jego wątków, który scenariusz usilnie chce nam sprzedać, to jego nieumienie w kontakty międzyludzkie. Znaczy, tak sądzę, bo nie pada wprost, że jest jakaś lista gości i ktoś nie może wejść, jest impreza i nikt nie organizuje podchodów, jak się dostać.

      No Musa właśnie nie funkcjonuje w szkole i prawie cały czas nosi słuchawki, by tłumić emocje innych. Chyba że akurat skupia się na czymś innym (np. rozmowie z jedną lub kilkoma osobami, patrz: sierżant Terra w poprzednim odcinku) i kontakt z Samem jej pomaga, bo wypełniają ją głównie motyle.

      Ogólnie serial ubiera dziewczyny bez epatowania seksualnością, ale zauważyłam to dopiero, gdy przeczytałam tę wypowiedź. Nie pamiętam żadnych dekoltów, spódniczki przeważnie są za kolano albo z rajstopami pod spodem. Ja wiem, że te stroje zostały zjechane w internecie i może to mój babciny gust, ale podobają mi się. Niekoniecznie ze względu na ich konserwatywność, ale mogłabym się tak ubrać na imprezę rodzinną albo coś.

      Na szczęście w tym momencie ten wątek się kończy (będzie jedna konfrontacja podsumowająca i to wszystko chyba) i Terra wybija sobie z głowy Dane'a, więc jest happy end.

      Usuń
  2. „plz spill the tea, Ardentio!”
    Zostałam wywołana do tablicy, więc śpieszę z odpowiedzią! W czwartym sezonie znowu się zeszli, a w piątym ich obowiązkowa drama… nie była jakaś toksyczna. Znaczy tym razem wyniknęła raczej z winy Musy, która była zazdrosna o to, że Riven spędza czas z pewną grającą na gitarze, nieistotną w zasadzie dziewczyną (nawet nie pamiętam, żeby kiedykolwiek coś powiedziała). Cóż, owa dziewczyna pomagała mu przygotować niespodziankę dla Musy – napisał i zaśpiewał dla niej piosenkę.
    W szóstej serii problemem był… bumerang. Ubierając to w kontekst, nie brzmi to aż tak głupio, bo to główna broń Rivena na ten moment i zafiksował się na ćwiczeniach, by być jak najlepszym, nawet wynikało to w jakiejś części z chęci ochrony Musy („w jakiejś części”, bo to Riven, chęć rywalizacji też dołożyła swoje). Takie uszczęśliwianie Musy na siłę, która chciała mieć chłopaka, nie ochroniarza, a jak jeszcze dochodzi do tego bycie potężną czarodziejką, to pojawia się pytanie, czy przypadkiem po prostu nie chciał być od niej gorszy. Dochodzimy do odcinka, w którym głos Musy zostaje magicznie ukradziony – nikt nie mógł na to nic poradzić, więc ćwiczenia Rivena o kant tyłka rozbić, bo jak przyszło co do czego, to był bezradny. Pod koniec jej głos oczywiście wraca, a para rozstaje się w całkiem zdrowej atmosferze. Riven stwierdza, że kijowy z niego chłopak, co ani nie wspiera, ani nie chroni. Musa na to, że najwyraźniej najlepsze dla nich jest rozstanie, ale chłopak zawsze będzie dla niej bohaterem. On chce odkryć, jak być bohaterem dla samego siebie, czyli najwyraźniej uznaje, że najpierw musi ogarnąć samego siebie i być w dobrej relacji z samym sobą, a dopiero potem może myśleć o związaniu się z kimś innym. Tu następuje klasyczne „Bądźmy na razie przyjaciółmi” przybywa całe towarzystwo (Winx i ich love interesty), jest pożegnanie, zapewnienie, że będą na niego czekać i zawsze może wrócić, Riven odchodzi.
    Potem Rivena bardzo długo nie widzimy, w siódmym sezonie Musa miała chyba tylko jednego jednoodcinkowego love interesta. Dochodzimy do ósmej serii i tu musiałam się doinformować, bo mam o niej najmniejsze pojęcie. Riven wraca. Uratował specjalistów podczas jednej z ich misji, chłopaki uznają, że się zmienił, są z nim w dobrych stosunkach. Winx ich entuzjazmu nie podzielają. Musa wyrzuca mu, że przez cały ten czas nie kontaktował się z nią i może udowodnił swoją przemianę specjalistom, ale nie jej. Po pewnym czasie wszyscy się do niego na nowo przekonują i w sumie i on, i Musa chcą do siebie wrócić, ale zawsze kończą na kłótniach. Riven za radą chłopaków idzie do niej, żeby pogadać o uczuciach, bo to brak szczerej rozmowy o nich stoi im na przeszkodzie. Potem mamy przejęcie kontroli nad Rivenem przez Darcy (w sumie nienajgorsze nawiązanie do pierwszego sezonu), która każe mu skrzywdzić Musę, ale Siła Miłości ™ mu nie pozwala. Darcy znika, para gra razem na harfie, łącząc się w harmonii, rozmawiają ze sobą. Wracają do siebie, a morał jest taki, że trzeba rozmawiać o swoich uczuciach.

    O, też wolę tu Sama od Rivena – co prawda czuję, że to nie on będzie endgame, ale nie uprzedzajmy faktów i cieszmy się na razie miłym chłopcem. Choć jakoś trudno mi go opisać – przez cały seans miałam ten problem, że to wszystko wydawało mi się zbyt nagłe, o charakterze Sama nie potrafiłam powiedzieć więcej niż „no miły, sympatyczny całkiem”. Liczę na to, że dadzą mu trochę rozwoju, bo już Aisha dostała więcej wątków – w sumie wątek – niezwiązany z kimś innym (ona też zasługuje na więcej i trochę oddechu od Bloom).

    Chyba najbardziej lubię w Beatrix to, że bycie historycznym nerdem nie jest raczej tak często łączone z pozostałymi cechami jej charakteru.

    „Takie sceny a’la McGonagall roniąca łzę na widok tego, jak dobrze Hogwart wychował te dzieciaki, to fanserwis, który ja BARDZO lubię.”
    Same. Nauczyciele i mentorzy w stylu McGonagall to moja miłość.

    W sumie nie wiem, jaka jest rola Dane’a. Darzę go chyba najmniejszą sympatią ze wszystkich i nie potrafię go do końca zrozumieć. Cały jego wątek wydaje mi się nieprzemyślany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dochodzimy do ósmej serii i tu musiałam się doinformować, bo mam o niej najmniejsze pojęcie. Riven wraca. Uratował specjalistów podczas jednej z ich misji, chłopaki uznają, że się zmienił, są z nim w dobrych stosunkach. Winx ich entuzjazmu nie podzielają. Musa wyrzuca mu, że przez cały ten czas nie kontaktował się z nią i może udowodnił swoją przemianę specjalistom, ale nie jej." - nie mam kontekstu, ale śmierdzi trochę pogubieniem fiszek. Dwa sezony Musa mówi, że okej, da facetowi przestrzeń, a w ósmym pretensje, bo SMS-a nie wysłał. Nie wiem, czy bajka chciała tu low-key udowodnić, że oni są siebie warci na koniec dnia, to by dużo wyjaśniało.

      Kurczę, dobrze, że oglądam drugi raz te odcinki, bo całkowicie przegapiłam te aluzje, że Sam jednak pójdzie w odstawkę. Teraz będę trzymać kciuki, by tak nie było, bo jeżeli nie daj Bóg spróbują przeforsować MusaxRiven, to chyba następny sezon będę streszczać przez łzy :(

      Z BeaTRIX mam takie love-hate relationship, bo z jednej strony jest uroczo nieszablonowa w swej kreacji i po prostu cieszy mi się japa na jej widok, z drugiej rywalizuje z Rivenem o trofeum najbardziej krindżowych tekstów serialu tak ostro, że aż czasami nie wiadomo gdzie oczy podziać. Aczkolwiek gdybym miała wskazać, w którą stronę chciałabym, by ta postać ewoluowała, to byłoby mi trudno. Z jednej strony byłaby ciekawym dodatkiem do Winx i może rozruszałaby Bloom, z drugiej - Bloom czasem mogłaby swoim statusem głównej bohaterki nakłaść jej jakich głupot do głowy i obrzydzić mi tę postać. Ale to to pewnie dopiero w trzecim sezonie, jeżeli w ogóle będzie.

      Ja mam taką teorię, że Dane w tej chwili jest tylko po to, by zapełnić party na koniec. I nic więcej nie powiem na razie, bo to spoiler, ale pewnie wiesz, co mam na myśli. Bo każdy inny wątek z jego udziałem jest taki meh, że o rany.

      Usuń
    2. "Nie wiem, czy bajka chciała tu low-key udowodnić, że oni są siebie warci na koniec dnia, to by dużo wyjaśniało."
      Cóż, kłócili się oboje, więc możliwe. A szkoda, jak morał "trzeba rozmawiać o swoich uczuciach (nawet jak jesteś chłopcem)" uważam za fajny, tak właśnie nie wiedziałam, dlaczego Musa jest zła. Przecież chyba chodziło właśnie o to, by od siebie odpoczęli. Powrót do siebie mogli rozegrać inaczej.

      W sumie aluzja jest jedna - mam na myśli tę jedyną interakcję Musy i Rivena, która sugeruje, że coś tam w ich relacji się w przyszłości zadzieje. Ale zobaczymy.

      W kwestii Beatrix i Dane'a nie mam nic do dodania, pełna zgoda xD. Z Danem jest jeszcze o tyle źle, że to nowa postać, więc nawet nie mogę sobie dopowiedzieć czegoś na podstawie kreskówki.

      Usuń

Prześlij komentarz