Tomoki, chłopak prawie świeżo po studiach ekonomicznych, już przeżywa kryzys wieku średniego. Codzienność wypełniają mu odpowiednio praca i nic, niebezpieczna kombinacja z powodzeniem wyniszczająca wszelkie chęci do życia. Tomoki egzystuje więc sobie wyłącznie na drodze bank-dom, aż pewnego dnia otrzymuje od przystojnego naganiacza kupon promocyjny na masaż w miejscowym spa. Z pragnieniem, aby wreszcie coś ciekawego przełamało rutynę, nasz bohater odwiedza rzeczony przybytek, gdzie wita go cały wianuszek archetypów yaoi, więcej niż chętny, aby umilić nowemu klientowi rozluźnianie mięśni. Dodatkowo panowie okazują się niezwykle sympatyczni – do tego stopnia, że w pewien sposób przysposabiają Tomokiego, zapraszając go na wszelkie aktywności dodatkowe. Tak zaczyna się barwna znajomość naszego zmęczonego egzystencją bohatera z energicznymi pracownikami Full Service, zawsze otwartymi na nowe doznania I TA GRA MA JAKIEŚ DWADZIEŚCIA STRON CG DO ODBLOKOWANIA WIĘC WHOO BOY ILEŻ TYCH NOWYCH DOZNAŃ TU BĘDZIE!!!!!1!111oneoneone
Jak obiecałam, tak zrobiłam – oto recenzuję kolejne visual-novelowe porno yaoi. Znaczy, bara. Znaczy, Boys Love. Po prawdzie myślałam, że Dygresję zdominują tego typu subtelne treści, ale ten misterny plan pokrzyżowało kupno PS4 i nadrabianie Yakuz, tak więc moja sczerniała fujoshi dusza ma przymusowe wolne od jakichś dwóch lat. Oh well – Full Service! Zrobiona z japońskim sznytem, w porównaniu z poprzednio opisywanymi przeze mnie na blogasku tytułami, jest typowym reprezentantem swojego gatunku. Zadziwionym brakiem wiotkich bishounenów rzucam koło ratunkowe, że w tym przypadku całość czerpie z bara, treści homoseksualnych stworzonych od gejów dla gejów. Dlatego panowie są przepięknie umięśnieni, fabuły tu akurat tyle, by zręcznie połączyć ze sobą kolejne sceny seksu, a całość utrzymano (w większości) w luźnej, wakacyjnej wręcz atmosferze. Oczywiście nie jest to reguła i gatunek nie sprowadza się jedynie do celebrowania uciech seksualnych, na co dobrym przykładem jest wielokrotnie nagradzany i wydany także w Polsce Mąż mojego brata autorstwa Gengoroh Tagame. Ale Full Service nie o tym, więc jeżeli lubicie związki męsko-męskie w swoim porno i wolicie misie nad przepięknych chłopców jak z żurnala, to FS powinno spokojnie umilić wam wieczór.
Kolejny co to wącha książki zamiast je czytać. I nie zmyślam - w następnym dialogu naprawdę mówi o tym, że tablet nie ma zapachu. TRASH THIS GUY.
Wcielamy się oczywiście w Tomokiego, białego kołnierzyka na najniższym stanowisku, który chęci do życia wymienił na stałą pensję. Chociaż nasz heros to nieudająca niczego innego krzyżówka nice guya z Bohaterem Takim Jak Ty, jest na szczęście mało inwazyjny w kwestii swojej pospolitości i spokojnie da się zawiązać z nim awatarową sztamę. Miły i prostolinijny, Tomoki posiada wystarczająco dużo charakteru, aby stanowić ciekawą część obsady, dorzucając obowiązkowy trzeźwy punkt widzenia do wyrównania ekscentryzmu miejscowych flam. Potrafi się nawet postawić, gdy przyjdzie co do czego, oraz wspomóc kolegów złotą myślą albo pięścią, bo wiecie, jacy są niektórzy mężczyźni, „nie” znaczy „tak”, a „odwal się” – „bierz mnie, jestem twoja” i spotyka to także tutejszych gejów. Równie sympatycznie przedstawiają się panowie, do których przyjdzie nam smalić cholewki. Na start do wyboru mamy Ralda, szefa Tomokiego z banku, po godzinach z zamiłowania pracującego jako masażysta; Kovita, totalnego hedonistę, którego beztroskie podejście do życia zadaje kłam pracowitości i oddaniu przyjaciołom; Sotę, młodego studenciaka z aspiracjami tak wielkimi, jak jego entuzjazm oraz Remiego, pozornie niedostępnego modela, ale niewiele potrzeba by rozgrzać tę chłodną aparycję. Znajdzie się też kilka ukrytych postaci, a dla wytrwałych przygotowano swego rodzaju quest poboczny z odblokowywaniem obrazków z przewijającymi się w tle statystami. Z ważniejszych bohaterów należy wymienić Taarę – uroczą właścicielkę spa utrzymującą w ryzach swawolnych pracowników, a takze Hisamiego – kolegę Tomokiego z banku, który służy radą i chyba jest zainteresowany współpracownikiem bardziej niż ustawa przewiduje. Prawie wszystkich da się tu lubić i recepcja rozbija się głównie o to, czy podejdzie wam dany route, czy też nie. Należy tu jednak lojalnie uprzedzić, iż Full Service nie posiada ścieżek jako takich, tj. to ten typ dating sima, w którym wbijamy punkty sympatii poprzez wręczanie prezentów, w oczekiwaniu aż nadejdzie pora na kolejny event. Na szczęście wydarzeń jest dużo, a w międzyczasie możemy wchodzić do woli w interakcje z każdym facetem i dopiero finał prosi o jasne określenie się, z kim chcemy skończyć, więc swobodnie można eksplorować dostępne opcje. Wyjątkiem są stałe fabularne eventy jak wypad na festyn czy Halloween w spa, gdzie o odblokowaniu niektórych obrazków decyduje poziom sympatii i żonglowanie sejwami może nie wystarczyć, aby załatwić wszystko w ciągu jednego przejścia. Tutaj na pomoc przychodzi skip mode oraz druga opcja wprowadzona dla oszczędności czasu. Mianowicie możemy w tej grze zarabiać pieniądze, a robimy to poprzez mini-grę polegającą na łapaniu spadających przedmiotów. Nikogo nie zadziwię stwierdzeniem, że szybko się nudzi, zwłaszcza że możemy ją robić codziennie (czasu gry), ale jako że ekwiwalent skarbca Sknerusa potrzebujemy wyłącznie do wbicia achievementa, a poza tym wystarczy nam otrzymywana automatycznie dniówka, to można bez żalu wyłączyć ją w opcjach. Doceniam próbę ożywienia rozgrywki, aczkolwiek jeszcze mocniej doceniam wychodzenie naprzeciw z możliwością pozbywania się takich wymuszonych umilaczy.
Fabularnie jest jedna rzecz w tej grze, która mi przeszkadza, i to podpada jednocześnie pod spoiler oraz trigger warning, tak że ostrzegam zawczasu. Poza towarzyszeniem chłopakom w różnych aktywnościach organizowanych przez spa, istnieje też główna intryga, która przez dłuższy czas dzieje się w tle, a której rozwiązanie następuje w finale i wyjaśnia pewne rzeczy. Bez wchodzenia w szczegóły i nadmiernego spoilerowania zdradzę, że w mieście dochodzi do regularnych porywań młodych mężczyzn. Jak wspomniałam wcześniej, Full Service w większości przedstawia lekką, niesilącą się na głębsze refleksje fabułę – wyjątkami są niektóre osobiste wątki panów oraz ten motyw uprowadzeń, i trochę nie rozumiem, czemu zdecydowano się tu dokręcić tak śrubę. Problem da się ominąć przy tym pierwszym, bo tu wystarczy darować sobie bad endy (a to jest banalnie proste, trzeba tylko wbić parę serduszek i eventów); niestety główny wątek siłą rzeczy trzeba obejrzeć do końca i well, za pierwszym przejściem szczegóły są nam oszczędzane, choć i tak już dobrze wiemy, w jakim celu przestępcy porywają w tej yaoi grze o seksie. Przy rozpoczęciu nowej gry dowiemy się za to wszystkiego ze szczegółami, ponieważ new game+ wprowadza nowe sceny z punktu widzenia oprawcy i wzorem co bardziej hardkorowych dating simów możemy nawet wejść na jego ścieżkę. Oczywiście nie mnie oceniać, na ile to moralne, zwłaszcza że to tylko (porno) gra o chodzeniu na randki z pikselami, niemniej jednak cały ten motyw jest tu dla mnie niepotrzebny i niespecjalnie pasuje do atmosfery całości.
Złego słowa nie da się powiedzieć na temat oprawy Full Service. Przejrzysty interfejs robi wrażenie wykonaniem, ładnie wykonano mapę miasta oraz plansze odpowiedzialne za tworzenie tła. Główne danie, czyli obrazki, to cały bufet – jak napisałam na początku, twórcy przygotowali nam jakieś dwadzieścia stron erotycznego dobra do zdobycia, a jasne zasady odblokowywania nie czynią z tego zadania wyjątkowo nużącego i niezrozumiałego procederu, jak robiło to na przykład To Trust an Incubus. Świetnie prezentują się sprajty postaci, choć tutaj widać, że za niektóre wersje projektów odpowiedzialni byli różni rysownicy i jak zwykle podobał mi się Remi, tak już inna kreska przy jego halloweenowej wersji nie prezentowała się tak powabnie. Ale to wszystko kwestia gustu, aczkolwiek dobrze wspomnieć, iż same CG nie mają tego „problemu” i każde stoi na tak samo wysokim poziomie. Full Service oferuje dwie ścieżki językowe: japońską i angielską. W głównej mierze voice-acting ogranicza się do pojedynczych słów i westchnień, zachowując pełne udźwiękowienie na ważne eventy. Trochę szkoda, ponieważ i amerykańscy, i japońscy aktorzy brzmią naprawdę dobrze (zwłaszcza oryginalny Rald, ohohoho), ale nie mają zbyt wielu okazji, aby się wykazać. I tak, ja wiem, zawsze piszę, że nie potrzeba mi dubbingu, bo to prawda (odblokowując pozostałe zakończenia, grałam na mute, słuchając w tle innych rzeczy), ale ogólnie wychodzę z założenia, że skoro już on jest, to niech pojawia się częściej niż ze dwa razy na godzinę.
Na skali od To Trust an Incubus do Coming Out on Top, ten tytuł plasuje się gdzieś na poziomie „o wiele lepszy od inkubusów, dajcie spokój” i „ale ma mniej fabuły niż COOT”. Full Service prawie idealnie spełnia się w swoim gatunku, czyli erotycznej gry na rozgrzanie krwi. Oferuje mnóstwo zawartości (DWADZIEŚCIA STRON NAGICH CIAŁ) opatulonej w sympatyczny, wakacyjny kokon. Szkoda, że to wrażenie psuje nieco niepotrzebnie poważny wątek główny, ale abstrahując od tego potknięcia, naprawdę warto po Full Service sięgnąć, jeżeli szukacie solidnego gejowskiego erotyka na długie wieczory. Robi wrażenie także dbałość, z jaką studio Mazjojo Productions podeszło do tego projektu – z tego co wiem, to jest to ich pierwsze dzieło, a nie odstaje ono od najlepszych reprezentantów indie visual novelek. Dobrych BL nigdy dość, a tutaj mamy potencjał na obiecującego twórcę.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ sympatyczny klimat; | - niepotrzebnie przesadzony wątek główny; |
+ dobra erotyka; | - za mało voice-actingu. |
+ dające się lubić postacie; | |
+ przyzwoity główny bohater; | |
+ obrazki ( ͡° ͜ʖ ͡°) | |
+ naprawdę sporo contentu; | |
+ da się wyłączyć wkurzającą mini-gierkę; | |
+ technicznie bez zarzutu. |
Full Service
Rok wydania: 2020
Producent: Mazjojo Productions
Wydawca: Herculion
Platforma: Steam/itch.io
Komentarze
Prześlij komentarz