Ciara ogląda: Przeznaczenie. Saga Winx | Odcinek 4

Odcinek zaczynamy od oceny zniszczeń. Ciało pedagogiczne bada okoliczności włamania w gabinecie Fary – głównym podejrzanym zostaje asystent Callum (nie Cullen!), zwłaszcza że od tamtego czasu wsiąkł jak kamfora, a w pokoju trzymał antyczne wróżkowe preparaty dobre do pokonywania magicznych zabezpieczeń. Obecność tych drugich każe jednak dyrektorce podejrzewać, iż jej niedawny współpracownik miał wspólniczkę, wszak sam nie był czarodziejem. Tata Terry magicznym kadzidłem ujawnia powidok zdematerializowanych zwłok Calluma, dzięki czemu grono nie tylko dowiaduje się, gdzie przepadł asystent, ale także, że na kampusie mają kogoś, kto nie zawaha się uciec do drastycznych środków, by osiągnąć swój cel. A ten ktoś właśnie maniakalnie przegląda insta Bloom i opieprza swojego chłopaka, że wygadał wszystkim jej tajemnicę (Bloom, nie BeaTRIX)! Ale to nie przeszkadza uderzyć parze w ślinę. I czas na opening!
Kolejny dzień nie jest dla Bloom życzliwy, a przynajmniej nie z jej perspektywy. Ludzie na korytarzu rzucają jej krzywe spojrzenia, co bardziej nasuwa na myśl zniesmaczenie dzisiejszą stylówą niż pseudo-szatańskimi korzeniami. Na szczęście nowa fucha Aishy rozwiewa te chmury – jako zastępczyni Calluma może do woli podsłuchiwać Dowling i grzebać w szkolnych aktach.

Bloom: Niczego nie znalazłaś?
Aisha: Jestem tu od dwóch dni. No i wyświadczam ci przysługę, może jakieś słowo wdzięczności?

Pfff, Aisha, proszę cię. Chyba zapomniałaś, z kim rozmawiasz.

Bloom: Przestań. Nie zastąpiłaś Calluma dla mnie.
Aisha: O, to dziwne, bo ja pamiętam, że…
Bloom: Podsunęłam ci ten super pomysł?
Aisha: … Że błagałaś mnie, bym powęszyła trochę za twoją przeszłością.

No i to jest Bloom, którą wszyscy znamy i „kochamy”!
Po przekomarzankach dalej sugerujących, że „wdzięczność” to dla Bloom tylko nazwa drinka w barze, Aisha lituje się nad tym chronicznym brakiem empatii i obiecuje przedrzeć się przez archiwa. Dziękuje też koleżance za przyniesiony lunch, chociaż wy już wiecie, że to nawet nie stało obok bezinteresowności.

Bloom: Gadają [na stołówce], że jestem Odmieńcem. Co mi tam, mam gorsze cechy.
Aisha: Racja. Nie słyszeli twojego chrapania.

Cóż, to bardzo miły sposób powiedzenia „racja, jesteś w gorącej wodzie kąpaną egoistką bez cienia instynktu samozachowawczego i czemu mój syndrom sztokholmski musiał wybrać właśnie ciebie, nie wiem”. 


Najwyraźniej przedpokój prowadzący do gabinetu dyrektorki to teraz nowa baza wypadowa Winx, ponieważ za chwilę pojawia się Musa z pytaniem, czy Bloom dalej udaje, że nie przejmuje się plotkami.

Bloom: A ty tym, że chodzisz z bratem przyjaciółki?

Panie i panowie, nasza heroina. Jak zawsze sympatyczna i pomocna.
Emocje sięgają zenitu, gdy dosłownie sekundę po tym komentarzu do gabinetu wpada Terra ze swoim śniadaniem oraz unikalnym sposobem na poprawę humoru. Mianowicie do szkoły przyjeżdża mama Stelli, przemówi na apelu i wypchnie córkę z centrum uwagi – schadenfreude pierwszej klasy! Bloom zauważa, że dziewczyny w niemym wsparciu przyszły z nią zjeść, a to za dużo normalnych relacji z ludźmi, więc ruda zmywa się z tej uroczej sceny.
Meanwhile, thousands and thousands miles away, BeaTRIX i Riven dalej pastwią się nad młodym, wmawiając Dane’owi, że Odmieńcy są jak Śmierciożercy, lepiej z nimi trzymać, bo jak już powróci następca Slytherina, to tylko sprzymierzeńcy będą pławić się w luksusie (czy jakoś tak). Chłopak łyka to jak pelikan, ale to nie dość żenady na dziś, bo oto z daleka nadchodzi Terra oraz próba jej przeproszenia za swój oscarowy występ na Insta. Riven i BeaTRIX wyprzedzają się w zakładach, po ilu sekundach rozmowa skończy się malowniczym strzałem w pysk, jednocześnie szczerząc się, bo w sumie to Stella wypaplała wszystkim o Bloom, nie będzie na nich, znowu dzieciaki z ostatniej ławki górą. A skoro o wilku mowa: solaryjska księżniczka stoi w bramie ze swym nie-chłopakiem Skyem w oczekiwaniu na królową. Nastroje są nieszczególne.

Sky: To tylko pół dnia, Stel.
Stella: Pół dnia powszechnej adoracji, jakby była słońcem.

Już niedługo dowiemy się, że są tu trochę cięższe animozje między paniami, ale na razie Stella brzmi jak ktoś, kto jest niesamowicie uzależniony od atencji. W każdym razie blondyna ma wrażenie, iż wystąpienie królowej odnośnie wzmożonej aktywności Spalonych to tylko przykrywka, by sprawdzić, czy pierworodna już potrafi rzucać Kamehameha na pstryknięcie palców. Sky sugeruje, że to dobry moment, by zwierzyć się koleżankom, na co Stella puszcza focha, że na co jej dziewczyny, skoro ma chłopa (teoretycznie). Sky, dobry kolega, obiecuje, że przybędzie po pierwszym sygnale. Czy to jeszcze przyjaźń, czy już/znowu kochanie? W każdym razie chłopak zmywa się, pozostawiając blondynę na pastwę matki. Notabene nie pamiętam, czy pisałam o tym przy okazji poprzedniego odcinka, ale tu ponownie pozostaje załamać ręce nad beznadziejnym oddaniem realiów świata przedstawionego. Królowa Solarii podjeżdża kolumnadą jak polityk na wiec wyborczy, telepiąc się przez lasy i wzgórza samochodami pseudo-terenowymi. No, takimi ładniejszymi (przepraszam, ja się nie znam na samochodach), ale wciąż – to jest serial o magii i technologii. Czy naprawdę cała kasa poszła na lokację? Pochwalić za to muszę grę aktorki wcielającej się w Stellę. Widać tę grę emocji, stresu z jednej strony, ale też radości na widok matki z drugiej. Nie, żebym się jakoś specjalnie na tym znała, ale uważam, że aktorki odwaliły tu kawał dobrej roboty. Przenosimy się do szklarni, a tam karma: Dane chce pogadać z Terrą, ale w drzwiach zatrzymuje go przerażająca wizja zmierzenia się z męską częścią rodziny w liczbie sztuk dwóch.

Terra: Ja wiem, że historycznie patriarchat nakazuje bronić kobiety przed trudnymi sytuacjami, ale spokojnie, panowie, I got it. 


But the best is yet to come!

Dane: Nie odpisałaś mi.
Terra: Byłam zajęta.
Dane: … Chciałem tylko przeprosić. Byłaś dla mnie miła…
Terra: Wiem. Bo jestem dobrą osobą. Ty pewnie też, ale chyba nie chcę się już o tym przekonywać.

Sierżant Terra is the best pony.

Sam: I tak chcę go walnąć.

Ale inne postacie też jej nie ustępują.
Tata Terry dostaje SMS-a od Silvy, że królowa zajechała, it’s showtime. Aisha wita monarchinię, ale ta uprzejmie dziękuje za uwagę, po czym wraz z nauczycielami znika w gabinecie Dowling. I rychło w czas, ponieważ to moment na zwrot akcji – wodna wróżka znajduje magiczne ustrojstwo do podsłuchiwania przy szafkach z dokumentami. Kto je tam zostawił? Któż to wie! Ale dzięki niemu dziewczyny są teraz na bieżąco z ostatnimi intrygami! Aisha obgaduje swoje najświeższe odkrycie z Bloom.

Aisha: Dowling mówiła, że Callum wyjechał do rodziny…
Bloom: Kłamała, DUH. Jesteś pewna, że po prostu nie zniszczyła archiwów?
Aisha: *z miną pod tytułem „a ta znowu swoje”* Po co? Zresztą ona uwielbia papier. Gdy zaproponowałam, że zeskanuję dokumenty, spojrzała na mnie jak na raroga.

Mam nadzieję, że Dowling nie z tych, co książki tylko wąchają zamiast je czytać, bo stracę do niej szacunek. 
 

Bloom podejrzewa, że może znajdzie więcej materiałów we wschodnim skrzydle, na co Aisha przypomina, że mają apel i muszą na nim być. Ruda na to, że super, wszyscy będą zajęci, a zresztą lepsze szukanie igły w stogu siana niż bycie wytykaną palcami przez całą szkołę. W poprzednich streszczeniach pisałam, że beznadziejnie serial zaznacza tę niby wielką zmianę uczniów w podejściu do Bloom po poznaniu prawdy o jej pochodzeniu. Teraz dołączam do tego opinię, że ten motyw potrzebny jest głównie do tego, by ponownie głupio usprawiedliwić jej dzikie harce. Aisha macha ręką na kolejny pomysł, niech idzie. W następnej scenie bawimy się w ciuciubabkę: we wschodnim skrzydle Bloom zaskakuje Sky, a BeaTRIX zwiedzającą dziedziniec – Riven.

BeaTRIX: Obowiązkowy apel to obowiązkowe wagary.

A na apelu nie będzie dziś nikogo.
Królowa Luna rozpoczyna swoje przemówienie, na którym Terra nie może powstrzymać się od recytacji Aishy pocisków na Stellę, a Musa od sextowania z Samem. Co za pragmatyczne wykorzystanie czasu! Schadenfreude Terry nie ma jednak dość i koleżanka prosi Musę, aby zbadała aktualne samopoczucie Stelli.


Terra: Czy jest NIESZCZĘŚLIWA? Powiedz, że tak.
Musa: Masz coś nie tak pod kopułą, gurl, ale dobrze, powiem ci, poczekaj.


Niestety nie dowiemy się, czy Stella ma ochotę zapaść się pod ziemię, ponieważ apel ma jeszcze jeden cel – Dowling przechadza się między uczniami z urządzeniem do wykrywania magii, co Musa przypadkiem odkrywa. W międzyczasie Sky, ten uczynny kolega, pomaga Bloom w szukaniu dokumentów. Po gadce-szmatce o tym, jak rudej ciężko z plotkami i szyderstwami, w których istnienie musicie uwierzyć na słowo, chłopak znajduje zdjęcie Rosalind i jej zespołu. W skład tego wchodził także tata Skya, ale Specjalista nie zna szczegółów. Ten wesoły bonding moment przerywa Team B, czyli BeaTRIX i Riven. Na apelu Musa zaczyna lustrować wszystkich nauczycieli: no nie należą do najszczęśliwszych pedagogów na świecie. Królowa Luna zaraz tłumaczy, co zacz. Na terenie Solarii potwierdzono obecność pięciu Spalonych, ale może jest ich więcej, dlatego trzeba się przygotować na najgorsze. Tymczasem Harry, Ron i Hermiona (plus Malfoy, I guess) tego uniwersum dalej węszą po wschodnim skrzydle, a machlojki te wypełnia mnóstwo nieśmiesznych żartów o seksie i kto z kim go nie uprawia (tym razem bez cytatów, bo to mierny materiał). Po kolejnej dwuznacznej aluzji Bloom ma dość i pyta, co ta para bęcwałów w ogóle tutaj robi. BeaTRIX mówi, że przyszła powspierać koleżankę w jej queście, na co ruda dziękuje bardzo, ale Becia wysłała Terze brzydki filmik, nie ma takiego zaproszenia do party.

BeaTRIX: Rzeczywiście, to była przesada, ale z drugiej strony ja nic nie powiedziałam. Tylko obserwowałam. Zresztą polecam skierować swój gniew raczej na dupka, który rozpowiada wszystkim, że jesteś Odmieńcem.
Riven: … No nie to miałem na myśli, licząc, że mnie dziś wyruchasz, Bea.

Well, karma is a bitch! A będzie nią jeszcze bardziej, ponieważ Sky z jakiegoś powodu nie wie, że Riven o tym opowiadał? Przecież to wydarzyło się w poprzednim odcinku, Sky nawet przy tym był! No nic – BeaTRIX jest cała zachwycona, że została sam na sam z fellow miłośniczką historii, ja na jej miejscu jednak sprawdziłabym, czy nie ma mnie gdzie indziej. Tymczasem na zewnątrz już wiadomo, czemu Sky nagle ma Alzheimera. Serial stwierdza, że to dobry moment na rozłam przyjaźni z Rivenem, no bo w sumie wchodzimy powoli w endgame i trza sklecić z czegoś dwie strony barykady. Blondyn wyrzuca przyjacielowi, że odkąd szlaja się z BeaTRIX, jest jeszcze gorszy niż zazwyczaj. Rivenowi w to mu graj, bo ona jako jedyna go rozumie: w odróżnieniu od współlokatora, który uważa się za lepszego od niego. Poza tym cała szkoła huczy od tego, jak to Sky walczy na dwa fronty, zarywając do Bloom, trzymając jednocześnie Stellę w odwodzie. Oczywiście to nie tak, tralalala, nie do końca rozumiem, jaki cel ma ta konwersacja, chyba tylko ma wprowadzić konflikt między chłopakami, ale totalnie tego nie czuć. Przenosimy się do tej ciekawszej części Winx, która dalej peroruje nad uczuciami zdenerwowanych nauczycieli.

Terra: Nie wierzę, że mają w tym jakiś ukryty motyw.
Aisha: Ja też nie.
Musa: Dorośli bardzo często go mają. Zwłaszcza rodzice.

Oho, to wcale nie brzmiało jak foreshadowing! Niestety czas kończyć szpiegowanie, bo oto Sam daje swojej lubej znaki dymne, by stawiła się na całowanko. Chłopak chciałby ujawnić ich związek, na co Musa stwierdza, że musiałaby wtedy wyczuwać wszystkie emocje ludzi wokół nich. Ech, chyba naprawdę stara ze mnie dupa, bo to dla mnie taki nie-problem, że bardziej się nie da. Nawet Sam pyta, czy musi się nimi przejmować – Musa mówi, że to nie jest takie proste, i tak będzie je czuć. No to może to jest problem na poziomie magicznym, bo tak to niekoniecznie. BeaTRIX i Bloom kontynuują swoje tango, a w tym największy jest ambaras, aby obie chciały naraz, dlatego wiedźma próbuje zachęcić rudą do zwierzeń. Wyznaje, że jednak zna Rosalind; nie chciała o tym mówić, bo i ognista wróżka nie była z nią szczera odnośnie powodu swoich poszukiwań. Dziewczyny zaliczają dalszy bonding, włamując się do pokoju z bardzo zachęcającym napisem „wstęp wzbroniony” na drzwiach. W bramce numer jeden znajduje się pomieszczenie, które zapiera dech w piersiach Bloom, ale na pewno nie mnie. Okazuje się, że to siedziba sztabu wojennego, ale tutaj też nie było zbytnio pieniędzy, by sprzedać ten fantastyczny zwrot akcji, tak że pokój jest szaro-bury jak każdy inny i tylko wielka taktyczna mapa pośrodku jakoś go wyróżnia. Nim jednak BeaTRIX zdradzi nam, po której stronie politycznej stoi, zobaczymy, jak Stella znosi odwiedziny matki.


Cóż, nieciekawie – Dowling prosi dziewczynę o pokazanie królowej postępów, jakie uczyniła od początku magicznej terapii. Jak sugeruje dyrektorka, księżniczka oślepiła koleżankę przez złą edukację nastawioną na wyniki, a nie miarowe przejście od podstaw do bardziej skomplikowanych zaklęć. A kto uczył Stellę, zapytacie? No jak to kto, mama we własnej osobie! I oczywiście nie jest zadowolona z krytycznych uwag co do swoich umiejętności pedagogicznych, zwłaszcza że świat jest okropny, zły i niebezpieczniejszy niż dotychczas.

Stella: Mamo…
Luna: Nie odzywaj się, kiedy mówię.

No to jest bardzo zdrowa relacja.
Stella jednak upiera się przy swoim – metody dyrektorki działają, udało jej się oślepić Spalonego. Dowling dodatkowo chwali uczennicę, że wykazała się przy tym godną pochwały precyzją i dyscypliną. Dla Luny to śmiech na sali, dlatego dostajemy pokaz tego, co potrafi magia światła w swej najwyższej formie. Na zawołanie izoluje umysł Stelli do przerażającej iluzji – wszak jeżeli kontrolujesz światło, kontrolujesz to, co widzą inni. Stan faktyczny nie ma znaczenia, tak długo, aż umiejętnie zachowujesz pozory… I Farah powinna coś o tym wiedzieć, prawda? Z kilku dwuznacznych komentarzy dowiadujemy się, iż utrzymywanie reputacji Solarii to był projekt grupowy, aczkolwiek królowa twierdzi, że w każdej chwili może się wycofywać ze współpracy i to nie ona będzie stratna. Ta konwersacja jednak nie jest przeznaczona dla uszu Stelli, która zostaje delikatnie wyproszona z gabinetu. Po drodze spotyka Aishę, a Aisha jak to Aisha, wyciąga rękę do kolejnej zbłąkanej owieczki, tym razem bez sukcesu. Ale za to można wrócić spokojnie do podsłuchiwania! W międzyczasie Terra idzie do ojca, aby wyniuchać jakąś smakowitą poszlakę, ale tym razem odbija się od ściany. Podczas gdy dziewczyna przeżywa, że tata ją okłamał, zamiast po prostu powiedzieć, że… nnno, nie może jej powiedzieć, Aisha uruchamia potęgę logiki i sama dochodzi do rozwiązania. Skoro ktoś zginął i ktoś knuje, a Dowling paraduje z wykrywaczem konkretnej aury, to o morderstwo posądzają jednego z uczniów. Do pokoju wparowuje Sky w poszukiwaniu Bloom. Wcześniej ruda napisała mu odczepnego SMS-a o burdzie w akademiku, aby nie przeszkadzał jej w odkrywaniu spisków z przeszłości. Teraz okazuje się, że żadnej walki w kisielu nie było, za to Sky ma kisiel w mózgu, kiedy pozostałe Winksówny pytają go, czy Silva może czasem nie sypnął mu paru gorących ploteczek o morderstwach w gabinetach dyrektorek. Na wieść o tym, że podejrzaną jest wróżka, Specjaliście radar na tropy zaczyna wyć wniebogłosy. Cała ekipa próbuje dobić się na telefon rudej, ale nie ma takiego odczytywania sygnałów, kiedy jedyny interesujący łuk fabularny rozwija się na twoich oczach. W odwracaniu uwagi Bloom pomaga także BeaTRIX, która rozładowuje magią smartfona dziewczyny. Z przeszukiwanych dokumentów wynika, iż Rosalind w grudniu, miesiącu urodzenia ognistej wróżki, przebywała w Aster Dell, więc ruda wnioskuje, że może tam mieszkali jej biologiczni rodzice. BeaTRIX podchwytuje temat i proponuje podwózkę do miasta – nie jest wcale tak daleko stąd.

Bloom: Robi się późno i może nie mam ochoty wagarować z kimś, kogo ledwie znam.

Czasami wydaje ci się, że coś tam dzwoni, ale potem okazuje się, że w całkowicie innym kościele.
BeaTRIX umie jednak w ludzkie szachy trochę lepiej niż nasza pozbawiona właściwych odruchów heroina, szydząc, że skoro Bloom tak pięknie udało się dotrzeć samej do prawdy poprzez włamanie do tajnych archiwów, to z pewnością teraz Dowling już bez dwóch zdań jej wszystko wyśpiewa. Pamiętna, jak to do tej pory wyglądało, ruda połyka haczyk. Jedziemy na wycieczkę! Tymczasem w Alfei dochodzi do prawdziwych konfliktów.

Sky: Gdzie ona jest?
Riven: Kto?
Sky: Nimfomanka, która wodzi cię za fiuta.

Wow, Sky, kiedy mówiłam, że jesteś nudny, to nie z nadzieją, że skręcisz w tę stronę!
Riven pyta, czemu jej szuka – Sky odpowiada, że właściwie to szuka Bloom, ale coś czuje, że w tym momencie to jedno i to samo. Przyjaciel daje chłopakowi znak, żeby się zamknął, ale już za późno. Z sąsiedniego pokoju wypada wkurzona Stella, bo co to takie, ona potrzebuje się wygadać, a on ugania się za rudą? Riven wywiesza białą flagę i wypisuje się z tej rozmowy. I w sumie trafnie, gdyż to kolejna Poważna Rozmowa™ tego odcinka – Sky oskarża Stellę o bycie Królową Luną 2.0 i ma już dosyć, wraca szukać Bloom, ona przynajmniej nie daje mu do zrozumienia, że nie jest w stanie bez niego oddychać. Tymczasem ta lepsza część Winx robi wjazd na chatę Dowling, aby coś zrobiła w sprawie ich zguby. Jednocześnie przyznają się, że wiedzą, co się odjaniepawla i że najprawdopodobniej za wszystko odpowiada BeaTRIX. Na te rewelacje wpada Silva z własnym wkładem w karuzelę niepokojących wieści – ktoś ogłuszył strażnika i podpierdzielił samochód z kolumnady królowej. 
 

Nasze podróżniczki dojeżdżają na miejsce – ruiny Aster Dell skryto za magiczną iluzją, ale co to dla BeaTRIX. Czas na ekspozycję! Aster Dell zostało zmiecione z powierzchni ziemi przez oddział Rosalind, ponieważ kiedy miasto otoczyli Spaleni, ten podjął decyzję, że łatwiej będzie je zniszczyć bez tracenia czasu na ewakuację miejscowych. Bloom zarzuca BeaTRIX kłamstwo i twierdzi, że to ona stworzyła obraz zniszczonego miasta, na co wiedźma odparowuje, że jest na odwrót. To była iluzja królowej Solarii, która jako przywódczyni monarchii zataiła przed światem zbrodnię wojenną. Poza tym BeaTRIX ma osobistego beefa z tym wydarzeniem – ona tez pochodzi z Aster Dell, a jej rodzina zmarła w wyniku pogromu. Ktoś wyniósł ją z pogorzeliska i wypalił w głowie wspomnienie tamtego zajścia, dlatego dziewczyna pamięta katastrofę, mimo że urodziła się raptem dwa dni wcześniej. Pamięta także triumfalny pochód oddziału Rosalind, w którym brali udział obecni nauczyciele Alfei. Według BeaTRIX Rosalind nie chciała zabijać niewinnych ludzi, ale Silva, Dowling i tata Terry sprzeciwili się jej i zrobili wszystko po swojemu. Bloom nie wierzy w taki przebieg wydarzeń, ale wtedy wiedźma wbija klin w tę hipotezę – po co w takim razie to tuszują? W drodze powrotnej ruda pyta, czy BeaTRIX też jest Odmieńcem. Okazuje się, że nie – Rosalind oddała ją przyjaciółce na wychowanie. Bloom mimo wszystko uważa, że to jakieś duby smalone, bo po co Dowling miałaby sprowadzać ją do Alfei, skoro zamordowała jej rodziców? BeaTRIX odparowuje, że nie ma powodu, by kłamać, na co ognista wróżka stwierdza, że tak po prawdzie ona z kolei nie ma powodu, by jej wierzyć. W takim razie wiedźma jej go daje – Rosalind żyje, uwięziona przez Farę pod dyrektorskim gabinetem. Zanim jednak dziewczyny zdążą umówić się na kolejną wspólną instancję, powrót do domu zakłóca zasadzka przygotowana przez namiętnie dziś obgadywane grono pedagogiczne. Dziewczyny zostają odstawione do Alfei (BeaTRIX dodatkowo zakuta w stylowe bransoletki blokujące magię), gdzie na Bloom czekają grupowe przytulasy od reszty Winx (ona naprawdę na nie nie zasługuje). Ruda chce jeszcze powalczyć o nową koleżankę, choć dziewczyny nie rozumieją, czemu chce się zadawać z morderczynią.

Bloom: A kto tak mówi?
Aisha: Dowling, Silva, tata Terry. Czemu mieliby kłamać?
Bloom: Nigdy nie wiadomo, czemu ludzie coś robią.

Weźmy na przykład taką Bloom: nie wiadomo, czemu jest naczelnym bucem tej serii, choć rzekomo gra heroinę.
Do litanii skarg i zażaleń dołącza Sky, który przeprasza za zostawienie koleżanki z kryminalistką. Bloom oczywiście strzela focha, że ktoś interesuje się jej samopoczuciem; na szczęście Silva zaraz ucina tę tyradę, prosząc chłopaka na stronę. Tymczasem Musa błaga Terrę, by wydusiła z siebie ten potok emocji, który przez nią przepływa, bo ona już nie może. No to Terra się otwiera – wkurza ją, że ojciec ja okłamał, bo wierzy, iż ludziom ważnym w naszym życiu powinno się zwierzać. Empatka kładzie wszystko na jedną kartę i wyznaje prawdę – chodzi z Samem. Bez zaskoczenia Terra nie ma koleżance tego za złe, ba, nawet dochodzi do kolejnych przytulasów, a wróżka dziękuje za chociaż jedną przyjemną wiadomość tego dnia.

Terra: Chociaż masz koszmarny gust. Mój brat jest…
Musa: … Atrakcyjny?
Terra: Taaa, wygląda identycznie jak mój tata za młodu. Który zaczął łysieć w wieku osiemnastu lat. Powodzenia.

Małe zwycięstwa, Muso.
Dziewczyny zauważają, że strażnicy królowej wywożą z Alfei walizki Stelli. Luna zdecydowała się kontynuować naukę córki w pałacu i wypisała ją z serialu. Fun times przeżywa także BeaTRIX w lochach – nowa biżuteria sprawia jej nieustający ból. Sky tymczasem robi wyrzuty już trzeciej osobie w tym odcinku, obwiniając Silvę o trzymaniu go w niewiedzy. Saul wykłada kolejne truizmy – chłopak ma nie myśleć, tylko być posłuszny rozkazom i wyciągnąć wszystko z Bloom, a potem przekazać dowódcy… Czyli jemu. Dużo dziś popisów zdrowych relacji z rodzicami, co? Ale to nie koniec, bo ruda wbija do gabinetu Fary z pretensjami o uwięzienie BeaTRIX. Dowling pyta, czy aby na pewno nic jej się nie stało i o czym rozmawiały. W przypływie zaskakującego pomyślunku Bloom mówi, że były to zwykłe wagary, a gadały o ciuchach, chłopakach i takich tam, po czym wychodzi. Dyrektorka dzwoni do matki dziewczyny, bo a nuż widelec wygadała się jej. Dowling, skarbie, gdybyś czytała moje streszczenia, to wiedziałabyś, że ruda prędzej zwierzyłaby się drzewom w lesie niż swojej rodzicielce! I na tym kończymy dzisiejszy odcinek, kontrolą zniszczeń i eskalacją kolejnych zajmiemy się w następnym!


Komentarze

  1. "Bloom zauważa, że dziewczyny w niemym wsparciu przyszły z nią zjeść, a to za dużo normalnych relacji z ludźmi, więc ruda zmywa się z tej uroczej sceny" - to już jest jakiś wyższy poziom niewdzięczności.

    Serio, dlaczego to Bloom musi być protagonistką, skoro w tym serialu jest Terra.

    "Schadenfreude Terry nie ma jednak dość i koleżanka prosi Musę, aby zbadała aktualne samopoczucie Stelli." - ja się nie znam, ale czy one docelowo nie mają być niby psiapsiółami? No bo...seria jest już chyba bliżej niż dalej końca, a te wciąż się zachowują, jakby Stella była naczelną Scary Sue szkoły.

    "Musa: Dorośli bardzo często go mają." - ...czy one przypadkiem nie są dorosłe? Bloom nie miała niby jechać na zagraniczny uniwerek? Bo to brzmi trochę jak tekst dziaciaka w wieku szkolnym.

    "Chłopak chciałby ujawnić ich związek, na co Musa stwierdza, że musiałaby wtedy wyczuwać wszystkie emocje ludzi wokół nich." - a ta co, druga Suśka, żeby cała szkoła miała żyć jej życiem miłosnym?

    W sumie nie umiem nie czuć pewnego szacunku wobec BeaTRIX, wygląda na to, że ona jako jedyna potrafi w intrygi i z łatwością wywodzi w pole resztę towarzystwa, łącznie z pedagogami.

    "Terra: Taaa, wygląda identycznie jak mój tata za młodu. Który zaczął łysieć w wieku osiemnastu lat. Powodzenia. " - :D

    "Dziewczyny zauważają, że strażnicy królowej wywożą z Alfei walizki Stelli. Królowa zdecydowała się kontynuować naukę córki w pałacu i wypisała ją z serialu." - ale...tak na stałe? Wut?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ja się nie znam, ale czy one docelowo nie mają być niby psiapsiółami?" - na razie jesteśmy jeszcze w tej większości serialu, gdzie to podejście reszty dziewczyn do Stelli jest dość letnie, i z drugiej strony jest to samo. Księżniczka woli bimbać się w pasożytniczym związku ze Skyem i więcej jej nie ma w pokoju niż jest, a nie tak dawno temu wrobiła Bloom w szukanie Spalonego i odbijanie pierścionka, który sama jej dała dla hecy, więc omijają ją wszystkie momenty potencjalnego bondingu i cały czas pozostaje persona non grata. No i w sumie czuć, że Terra ma z nią klasycznego beefa z cyklu "nerdka nie lubi królewny i vice versa". Aczkolwiek można się sprzeczać, czy było tam coś więcej poza nielubieniem stylu życia tej drugiej - serial niby coś tam implikuje (bardziej podtekstem niż tekstem), ale nigdy nie mówi wprost, czy dziewczyny się pożarły, czy po prostu wolą schodzić sobie z drogi. Więc ogólnie nie pochwalam maniakalnej żądzy krwi Terry, ale to też nie tak, że wzięło się to znikąd.

      Dobre pytanie - jeżeli serial idzie z kanonem oryginału, to dziewczyny powinny mieć po szesnaście lat. I podejrzewam, że mają - nie jest do końca powiedziane, czy Bloom poszła do Alfei na studia, czy po prostu zmieniła szkołę - co sugerowałby przegląd problemów i mocne silenie się live-action na robienie z tego coming of age story.

      Co do związku Musy - cóż, taki sam "problem" co obgadywanie Bloom i jej rodowodu. Mnóstwo hałasu o nic.

      Naprawdę mam nadzieję na jakiś redemption arc BeaTRIX w drugim sezonie, bo o ile jej postać to w połowie krindżówa jak stąd do Chin, to mimo wszystko ma na pewno o tych 60 IQ więcej niż Bloom. ... Przynajmniej.

      "ale...tak na stałe? Wut?" - ufufu, cliffhanger ;)

      Usuń

Prześlij komentarz