Jako że moje podejście do Halloween jest co najwyżej letnie, to niech za moją (podświadomą) próbę wbicia się w atmosferę ujdzie posiedzenie z jedną ze świeższych premier jak zwykle niestrudzonej ebi-hime. It gets so lonely here nie tylko przyprawia mnie i moje góra dwa teksty miesięcznie o kompleksy, ale także przypomina o szacunku, jaki żywię do tej konkretnej autorki. Oczywiście przy jej ogromnym na tę chwilę katalogu zawsze znajdzie się coś, co nie przypadnie mi do gustu - np. niedawno ogrywałam Strawberry Vinegar i pewnie bliżej początku mojego romansu z gatunkiem podobałby mi się ten tytuł bardziej niż po długoletnim wsiąkaniu tych samych klisz – jednak to małe zmartwienie ginie w obliczu morza hiciorów łechcących mnie tam, gdzie lubię. Cóż ma więc do zaoferowania lekko horrorowe It get so lonely here?
Ja, kiedy udaję, że umiem grać w Bayonettę.
Przede wszystkim jest za darmo, więc cebularze mogą już w podskokach pędzić na Steama lub itch.io i zacierać ręce, gapiąc się na ekran pobierania. To jeden z tych tytułów, co do których nie możesz uwierzyć, że da się go ograć za bezcen, tak dobrze został wykonany. Od momentu włączenia czaruje przepiękny oldschoolowey interfejs przywodzący na myśl stare japońskie VN-ki z początku lat 90. Dla dodatkowego posmaku retro – oraz w razie, gdyby jakiś potwór nagle wyskoczył i musiałabym się szybko „ewakuować” do innego programu – grałam w okienku, a co. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że zamknięcie osobno tekstu i obrazu wzmaga poczucie duszności oraz osaczenia, co jest niezwykle istotne, jeżeli spojrzymy na tematykę tej novelki.
"Ale jak to bad end, przecież tak go wspierałam!"
It gets so lonely here bawi się motywami obsesyjnej miłości przejawianej przez ulubione postacie mangowego fandomu, czyli yandere. Uciekając przed bliżej nieokreślonym zagrożeniem, docieramy do rozdroża składającego się z trzech dróg. Każda z nich zaprowadzi nas do innej bohaterki i nowego rozdziału w tragicznej historii naszego awatara. Nie ukrywam (sama autorka zresztą też nie), iż większość uroku opowieści wypływa tu z atmosfery uroczych dziewcząt kochających aż za bardzo. I to dla mnie działa, ponieważ zostało opatulone także niezmiennie wciągającą prozą ebi-hime, aczkolwiek co przemawia do mnie najbardziej to zabawa gatunkiem. Nie jest to pierwszyzna w dorobku autorki, ponieważ podobny zabieg zastosowała w swojej (również darmowej) Once on a windswept night i cóż rzec, zawsze z przyjemnością oglądam próby rzucenia malkontentom w twarz, że VN-ki to nie tylko „tekst pod obrazkiem”. It gets so lonely here to niejako opowieść szkatułkowa – utrzymane w baśniowych klimatach ścieżki (ha!) stanowią preludium do wyraźnie wiszącej w powietrzu kulminacji. Katharsis wylewa się tu z aspektu tak narracyjnego, jak i konstrukcyjnego, a kokardkę na koszu z satysfakcją zawiązuje notka końcowa o inspiracjach autorki odnosząca się do książkowego odpowiednika luźno powiązanych ze sobą historii, które w finale łączą się w zaskakującą całość. Na większą skalę ten chwyt zastosowało The House of Fata Morgana i ech, co tu kryć, kocham ten gatunek.
OHMY.GIF INDEED
Czy chciałam coś więcej zawrzeć w tym tekście poza moją adoracją do ebi i visual novelek, które stanowią pomnik mojej miłości do słowa pisanego? Znaczy, oczywiście zagrajcie w It gets so lonely here, jeżeli szukacie czegoś na przegryzkę w ten rzekomo przyprawiający o gęsią skórkę miesiąc. To kawałek czarującej narracji z niepokojącą nutą w tle (nie ma tu nic drastycznego poza samymi okolicznościami), do tego darmowy. Idealny na wieczór czy dwa; idealny, żeby rozgrzać krew w żyłach lingwistycznego nerda jak ja.
It gets so lonely here
Producent/wydawca: ebi-hime
Rok wydania: 2023
Platforma: Steam/itch.io
Komentarze
Prześlij komentarz