Luce, nastolatka, która z niejednego pieca dramy jadła, w ramach odpoczynku i mentalnego resetu przeprowadza się – a raczej wraca – do rodzinnego Vermillion, gdzie mieszka jej rozwiedziona matka. Na miejscu odnawia przyjaźń z Will i CJ, znajomymi z dzieciństwa, i to z przytupem! Tak się akurat składa, że Vermillion zostało Tokio tego uniwersum, ponieważ nie tylko znienacka nawiedzają je potwory, ale też Luce zrządzeniem losu otrzymuje magiczne moce jak na prawdziwą mahou shoujo przystało! Po zakrzyknięciu gromko „it’s like in my Japanese animes” (ale bez wypadku na oczach cyber nindży), Luce i jej przyjaciele decydują się ochronić miasto i oczywiście odkryć, co lub kto stoi za niecnymi atakami. A w ramach dodatku postaramy się cmoknąć przy tym tyle buź, ile tylko się da~
Jeśli ktoś tu bywa częściej, to już dobrze wie, czemu zainteresowałam się tą grą. Magiczne dziewoje i wyrywanie lachonów? A do tego jeszcze turowa walka? Przecież to wszystkie moje ulubione rzeczy! Z piosenką w sercu więc kupiłam Nova Hearts niedługo po premierze i… No i dość szybko z piosenki ostało się ino łzawe rzępolenie. Nie ukrywam, że widać w tej grze niesamowity potencjał i do któregoś momentu jest to całkiem przyzwoity tytuł. Niestety im dalej w las, tym coraz częściej widać, że sporo elementów rozgrywki zatrzymało się na poziomie dobrego pomysłu, a bolączek w pewnym momencie mnoży się tyle, że trudno dłużej przymykać na nie oko. Ale po kolei.
Jak wspomniałam wcześniej, Nova Hearts to mariaż dating sima i turowego RPG. Punkty sympatii wbijamy z poszczególnymi postaciami podczas rozmów poprzez dobieranie odpowiednich opcji dialogowych. Z większością dostępnych opcji możemy iść albo w przyjaźń, albo coś poważniejszego, a jeżeli uda nam się wybrać dobry dialog, to gra powiadomi nas o tym subtelnym efektem graficznym. Poziom relacji możemy podejrzeć w telefonie poprzez kliknięcie w specjalną aplikację, choć jest to tylko ogólny podgląd tego, gdzie w tej chwili stoimy z daną postacią. Gra nie pokazuje punktów, więc trudno stwierdzić, czy jesteśmy bliżej całusa czy dalej. Nie jest to jednak jakiś wielki problem, ponieważ Nova Hearts to trochę gra z cyklu „wszyscy ze wszystkimi”, co ma swoje plusy i minusy. Na Luce napalona jest praktycznie cała obsada – jej znajomi, jej dalsi znajomi, reporterka lokalnej gazety, barista z ulubionej knajpy i nawet jej trener personalny/prawa ręka burmistrzyni, i choć postacie są całkiem czarujące, to już relacje z nimi przedstawiają się dość płytko, nawet gdy wbijesz z nimi już nieco punktów. Ze względu na to, jak chętnie wszyscy chcieliby nam wskoczyć do majtek, ostatecznie nie czułam specjalnej różnicy pomiędzy moim nie-związkiem z CJ a relacją z postacią, która wpadła do gry w jej połowie, a z którą prawie natychmiast odblokowałam dodatkowy event. A na koniec i tak cmoknęłam się z kimś, bo tak nakazała fabuła i napisy końcowe, choć wcale nie byłam tą osobą zainteresowana i starałam się utrzymać z nią przyjacielskie relacje. W grze dominuje bardzo sex-positive wydźwięk i to jest fajne, aczkolwiek jako osoba, która trochę liczy na ślub na końcu pornola, wolałabym więcej niż przelotne flirty i sytuacje z cyklu „teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz już trochę z dodatkiem”. Z drugiej strony muszę lojalnie przyznać, iż zasadziłam się na CJ, którx jest najwyraźniej romansowym hard mode w tej grze, bo pomimo moich usilnych starań chyba ostatecznie nie udało mi się dotrzeć nawet do pierwszej bazy. „Chyba”, ponieważ w połowie gry dostałam propozycję trójkąta z naszą wspólną przyjaciółką i przepraszam Nova Hearts, ale do mnie trzeba capsem, jesteśmy razem czy nie? Skomplikowane to wszystko bardziej niż mini-gry w FFX.
Jak z elementami dating simowymi da się jeszcze przeprosić, tak walka turowa dość prędko zaczyna męczyć po pierwszym dobrym wrażeniu. Prezentacja jest tu bardzo dobra jak na indyka: sprajty postaci są prześlicznie wycieniowane, efekty żywe i barwne, a przeciwnicy różnorodni. Każdy członek drużyny ma określoną rolę: Luce/Luck leczy i wspomaga drużynę pozytywnymi statusami, Will/Wish zajmuje się debuffowaniem, a CJ/Chaos to główny DPS i tank w jednym, jeśli akurat potrzeba. Sama walka polega na kontrolowaniu osi czasowej. Tak nasze party, jak i wróg dobierają po kolei atak lub akcję, które chcą wykonać, a potem czekają aż nadejdzie ich pora. W miarę odkrywania fabuły, bohaterowie nauczą się łączyć swoje zaklęcia, co oznacza, że dzięki odpowiedniemu lawirowaniu po osi będziemy mogli przeprowadzić bardziej miażdżący atak albo rzucić buffa na całą drużynę przy pomocy dwóch postaci jednocześnie. I to wszystko to niezły fundament, a w potyczki da się naprawdę wciągnąć, aczkolwiek na dno ciągną ją mozolność całego procesu oraz brak balansu. Umieszczenie akcji na linii czasowej, a potem ich wyprowadzenie zajmuje wieki, zwłaszcza gdy walczymy z wieloma przeciwnikami. Nie pomaga tu przeciętna optymalizacja, przez co przy każdej animacji – choć krótkiej – gra wydaje się jakby brnęła przez ruchome piaski. Problemem jest też to, że tutorial właściwie nigdy się nie kończy. Aż do ostatniej walki uczymy się nowych technik, nierzadko takich, które mają nam pomóc pokonać tego konkretnego przeciwnika z tym konkretnym zestawem skilli, przez co w sumie nie ma sensu ogarniać taktyki, bo za chwilę trzeba będzie ją zmieniać. Przeszkadza w tym także samo funkcjonowanie osi – poza zaklęciami specjalnymi, które możemy użyć raz na starcie, każda akcja musi swoje odczekać, aby zostać zainicjowaną. Nie zliczę, ile razy spóźniłam się z leczeniem albo rozbito mi combo, ponieważ wrogowie są przeważnie szybsi, a ty musisz zgadywać, czy akurat wszystko zejdzie się w czasie idealnie, czy nie. O zwycięstwie decyduje głównie przypadek – to samo starcie za drugim razem przechodziłam w dwie tury, bo akurat bogowie RNG się nade mną zlitowali i nie nałożyli confusion na całą drużynę. Przez to, że walk jest mało, a czarów mnóstwo, trudno jest się też konkretnie wylevelować, ale w sumie przez losowość to i tak nie ma znaczenia, czy leczysz więcej HP czy mniej. Jeżeli gra zdecyduje, że teraz zamyka cię w limbo negatywnych statusów, to już nic cię nie uratuje.
Fabularnie Nova Hearts prezentuje ten sam poziom co reszta jego części składowych. Historia ma ręce i nogi, dzięki czemu łatwo podążać za rytmem wyznaczonym przez główny arc, ale podobnie jak z uczeniem się co chwila nowych technik, i tu sporo zwrotów akcji wpada doklejonych na szybcika, przez co poszczególne wątki funkcjonują w próżni i nie doczekują się porządnego rozwiązania. Luce na przykład ma poważną traumę z poprzedniego miasta, o której usłyszymy trzy zdania w jednej z rozmów, i tyle by tego było, co jest o tyle zabawne, gdy weźmie się pod uwagę napięcie, jakie w związku z nią buduje scenariusz od pierwszej sceny. Bohaterka wymienia też SMS-y z bytem istniejącym tylko w jej głowie/telefonie, i ostatecznie dowiadujemy się, o co chodzi, ale wątek ten nie ma żadnego sensownego rozwiązania; dostajemy odpowiedź na „dlaczego” i żadnej na „no i?”. Jak wspominałam wcześniej, finał również zawiązuje się w dwie sceny i do widzenia, a postacie stoją trochę w tym samym miejscu, w którym zaczęły, więc całość wypada tak miałko, jak związki z naszymi potencjalnymi wybrankami serca. W tym miejscu chciałam też uczulić, że niespecjalnie podoba mi się, jak gra próbuje przedstawiać traumy i niezrozumienie. Mamy w Nova Hearts przynajmniej trzy przypadki, gdzie jedna strona wykrzykuje drugiej w twarz, że nikt jej nie rozumie i gdzie byli tamci, gdy jej działa się krzywda, i wiecie, I get it. Okazywanie negatywnych uczuć jest ważne, ale już Life is Strange pokazało nam, czym kończy się uczęszczanie do Szkoły (nie)Panowania nad Gniewem im. Chloe Price i choć rozumiem, że Nova Hearts próbuje powiedzieć coś ciekawego na tematy społeczne, to uważam, że istnieją na to zdrowsze sposoby niż wymuszanie na pikselowych rodzicach przyznania racji pikselowej nastolatce. Terapia istnieje i wolałabym, żeby gry skręcały raczej w tę stronę, niż promowały destrukcyjne zachowania, na których nie zyskuje nikt.
Za to co zdecydowanie nie zawodzi, to oprawa wizualna. Jak już wspomniałam wcześniej, sprajty podczas walki są świetne i efekty także. Część visual novelkowa używa innych modeli, które są równie dopracowane i posiadają własne szczątkowe, acz wciąż ładne animacje. Niezwykle ładne są dopieszczone tła pełne bibelotów, tak podczas walki, jak i w „cywilu”. Wzorem gatunku, Nova Hearts posiada też przerywniki filmowe w formie openingu i transformacji, a także zajawek na początku rozdziałów. Animacje są dynamiczne, barwne i pełne charakteru, więc to bardzo miłe ze strony twórców, że wprowadzili w menu galerię, gdzie możemy je sobie ponownie obejrzeć, jeśli najdzie nas ochota. Jeśli chodzi o oprawę audio, nie ma trochę o czym wspominać. Muzyka to głównie atmosferyczne rzępolenie w tle, bez wybijających się numerów. Gra posiada śladową ilość voice-actingu ograniczającą się do jęków i bardzo rzadko pojedynczych zdań; szczerze powiedziawszy, to spokojnie można by się go pozbyć, zwłaszcza iż efekty specjalne wystarczająco zaznaczają vibe sceny i zaklęć.
Podsumowując: Nova Hearts to tytuł, który sprawdza się we wszystkim do połowy i nigdy nie do końca, więc trudno mi go polecać, zwłaszcza za pełną cenę. Za jego wartością przemawia bardziej fakt, iż na rynku dalej gier z gatunku mahou shoujo jest mało albo wcale, ale jeżeli liczycie na solidnego pewniaka, to raczej nie ten adres. Patrząc na obecny rynek, nietrudno znaleźć lepszego dating sima, turową strategię czy queerową historię; nie oznacza to co prawda, że Nova Hearts nie jest warte niczyjego czasu, ale przy takiej konkurencji jednak prosi się o więcej. Dlatego polecam NH tylko wtedy, jeśli już naprawdę nie macie w co grać i koniecznie muszą być w tym magiczne dziewoje. Iiii polecam je także na Steamie, a nie na Nintendo Switchu, gdzie grałam ja. Widzę, że wersja steamowska doczekała się optymalizacji balansu oraz możliwość pomijania walk. Jako że potyczki to połowa gry, to moim zdaniem nie jest to zmiana jednoznacznie na plus, chyba że rzeczywiście kupisz Nova Hearts na przecenie. Ale jako że tytuł najwyraźniej posiada wersję optymalną, to należy o tym wspomnieć dla porządku.
| Fajnie | Niefajnie |
|---|---|
| + MAGICZNE DZIEWOJE! | - ... A potem nadchodzi ta druga połowa; |
| + Świetna oprawa graficzna; | - Dość płytkie romanse; |
| + Zdrowo podchodzi do tematu seksu i inkluzyjności; | - Fabuła wydaje się niedokończona; |
| + Ma na siebie mnóstwo ciekawych pomysłów i w połowie dobrze nimi operuje... | - Walka jest diablo męcząca na dłuższa metę; |
| |
- Trochę promuje zasadę, że krzyk to najlepszy argument. |
Nova Hearts
Producent: Lightbulb Crew
Wydawca: Shoreline Games
Platforma: Steam/Nintendo Switch/PS5/PS4/Xbox One/Xbox Series X/S
Data wydania: 2024






Komentarze
Prześlij komentarz