Szklanka zawsze do połowy pusta. Recenzja A Hand in the Darkness



- A gdyby tak zrobić gejowską visual novelkę, która rozgrywałaby się w męskiej szkole z internatem?
- Mmm, that’s kinky. I co?
- Osadzimy ją w klimatach edwardiańskich, wiesz, chłopcy u progu dorosłości odkrywający porywy zakazanej namiętności, włóczęgi po starej szkole, krykiety, Oxfordy, aranżowane małżeństwa...
- Przydałaby się jakaś tajemnica.
- Ha! Już nawet mam pomysł! Ale ktoś musi mi te dzikie seksy narysować.
- To w takim razie trzeba będzie research o epoce zro...
- SEKSY!


W dotychczas spokojnym życiu nastoletniego Alexa White’a zachodzi tak poważna, jak i nagła zmiana - jego rodzice decydują się przenieść go na ostatni rok nauki do St. Michaels, prestiżowej szkoły dla ambitnych młodzieńców, mających nadzieję na cieplutkie granty i miejsca w jeszcze bardziej prestiżowych uczelniach wyższych w Anglii. Aklimatyzacja w nowym miejscu nie przychodzi łatwo, ale na szczęście już pierwszego dnia między naszym zagubionym bohaterem a jego świeżo poznanymi kolegami z pokoju zawiązuje się nić sympatii - wesołym i energicznym Montym, wycofanym mistrzem sprawdzianów Rickiem oraz Damianem, z którym podobno lepiej się nie zadawać ze względu na jego miłość do nieprzestrzegania reguł, ale i tak wszyscy się zadają. Kolejne dni wypełniają książki, stanie w kolejce do łazienek, gubienie się po krętych korytarzach szacownej placówki oraz szkarłat pokrywający policzki na widok jednego z kolegów i pewnie ten ostatni rok dostarczyłby Alexowi wyłącznie ciepłych wspomnień na myśl o nastoletnich wybrykach spędzonych z przyjaciółmi, gdyby nie fakt, że komuś najwyraźniej usilnie przeszkadza jego istnienie. Gdy kolejne zamachy szybko przestają wydawać się jedynie nieszczęśliwymi wypadkami, Alex angażuje swoich współlokatorów w odkrycie tożsamości sprawcy. Czy Alex doczeka studiów? Czy w ogóle na nie zda? I czy wyruszy na nie sam, czy w towarzystwie swojej drugiej połówki?

Westchnął Rick po tym, jak uświadomił sobie, w jakiej grze przyszło mu wystąpić.

A Hand in the Darkness to visual novel z podgatunku yaoi i pierwszy tytuł wychodzący spod sztandaru Ertal Games. Jak dowodzi strona twórców na itch.io, zespół ten jest jednoosobowy, co burzy i nie burzy jednocześnie moje ideolo ze wstępu, że to dzieło doczekało się jakiegoś dokładniejszego szlifu w procesie tworzenia. W wielkim skrócie - prawie każda część składowa Ręki w Ciemności jest w jakiś sposób niedorobiona albo po prostu zgrzyta. Nie da się co prawda otwarcie powiedzieć, że cała gra jest zła, ale dobra też nie, więc bardzo cieszę się, iż zakupiłam ją na przecenie, bo moja wewnętrzna cebula chyba padłaby na zawał, gdybym miała wydać na tego przeciętniaczka prawie czterdzieści złociszy. ... W sumie analogia wyprzedażowa do A Hand in the Darkness bardzo pasuje - dyszka albo w porywach półtorej idealnie przelicza się na jakość tego tytułu, biorąc pod uwagę jak bardzo po łebkach wydaje się zrobiony. Ale do rzeczy: pierwsza rzecz, która kłuje w oczy, to styl pisania. Ertal Games chwali się na profilu dwujęzycznością swoich gier, co każe mi się zastanawiać, czy nijaki scenariusz nie jest czasem wynikiem równie nijakiego tłumaczenia z hiszpańskiego. Być może oryginalna (?) wersja ma w sobie więcej polotu i ognia, jednak żaden przekład nie zmieni monotonnej narracji oraz trwonienia słów, jakie zachodzą w tej VN-ce. Alex, nasze „okno na świat”, ma denerwującą skłonność do długiego opisywania rzeczy zbędnych i nieważnych. Jest jak nudna koleżanka z pracy, która odczuwa niepohamowaną potrzebę zreferowania nam takich ciekawostek ze swojego życia, jak przegląd jej śniadań z całego tygodnia albo ostatnia wycieczka do warzywniaka. Tak więc dowiemy się, z jakimi lekcjami Alex sobie nie radzi, ile się dziś uczył, jak długo stał w kolejce do kąpieli i co wydarzyło się w stołówce. W opisie gry autor (autorka) chwali się stoma tysiącami słów scenariusza - ja mówię, że lepiej byłoby ukrócić tę liczbę o połowę, skondensować tekst i wyszłoby o wiele strawniej. Pomimo takiego rozbuchania, wątki mają tendencję do gubienia się oraz chowania za bezsensownym streszczaniem całego dnia naszego bohatera. Najlepiej widać to po intrydze, która została wprowadzona chyba wyłącznie ze względu na obecnie panującą modę na tajemnice, w charakterze wabika na publiczność szerszą niźli tylko „rotten fujoshis”. Kiedy nagle po fascynujących opisach kucia łaciny Alex zaczął wspominać, że parę miesięcy temu ktoś chciał go zabić i chyba wypadałoby zbadać temat, przez chwilę nie wiedziałam o co mu się rozchodzi, po czym żarówka nad głową zajaśniała do wtóru z neonem zawierającym słowa „no tak, jest jeszcze ten wątek”. Lepiej rzecz się ma ze ścieżkami poszczególnych bohaterów do wyrwania - każda jest unikalna, tj. gdy już wejdziemy na konkretny route, cała fabuła podporządkowuje się naszemu wyborowi i zmienia się w zależności od chłopaka. Ogólny wydźwięk historii pozostaje taki sam, aczkolwiek poza finałem (oczywiście) inaczej wygląda całe rozwiązanie akcji i przebieg roku szkolnego. Co prawda marna to pociecha w obliczu tej mało porywającej opowieści - nie dasz rady ratować się przewijaniem, coby bezboleśnie wbić te achievementy - ale samo wyłamanie się z ram eventów na rzecz niepowtarzających się ścieżek to coś, co miło byłoby zobaczyć w większej liczbie dating simów i visual novelek w ogóle. Poza opisami samymi w sobie nie ma też co się rozpisywać o stylistyce - jest równie górnolotna co pamiętnik trzynastolatki, pełen porównań to naiwnie prostych, to metaforycznych aż do przesady. To wszystko składa się na nijaką i nierzadko irytującą postać naszego bohatera. Alex stoi w rozkroku między bohaterką wattpadowskiego fan ficka i typowym wnerwiającym uke. Zdarzają mu się momenty charakterowej przyzwoitości, ale przez większość czasu wzbudza uczucia najwyżej letnie i kiedy nie emuluje swoich najgorszych cech, staje się archetypowym wręcz przykładem Bohatera Takiego Jak Ty. Wszystkiego się boi, wszystko go martwi, nie ma żadnych zainteresowań ani w niczym nie jest dobry, pozostaje reakcją na wszystko, co się wokół niego dzieje. Na (nie)szczęście nie jest w tym odosobniony - Monty, Rick i Damian mają zadatki na bycie barwnymi postaciami, lecz niezróżnicowany język i literacka papka, jaką przychodzi im się wysławiać, zmieniają ich w kolejne manekiny, które czasem nie mogą nawet schować się za typem, tak niepewnie są zarysowani. Sam romans jest mało przekonujący - bohaterowie zakochują się w sobie, bo tak chciał scenariusz, mało w tym chemii, a sensu to już wcale. Ogólnie autorka (autor?) ma wyrobiony styl wyłącznie w jednym aspekcie, do którego dojdziemy w następnych częściach recenzji, coby przynajmniej ten tekst był choć trochę intrygujący, skoro ta gra nie może.

 Tę ilustrację będziecie oglądać BARDZO często.

Fabularnie A Hand in the Darkness jest mocno takie sobie, a jak wygląda pod względem technicznym? Whoo boy, gdzie by tu zacząć. Może od grafiki, było nie było, bardzo ważnego elementu VN-ek. Postacie są narysowane miłą dla oka mangową kreską ze szczyptą europejskości tu i ówdzie. Sprite’y przedstawiają się ładnie i miło się na nie patrzy - szkoda tylko, że każda z postaci ma dwie miny na krzyż, więc po tych czterech godzinach Rick kurczowo tulący te książki do siebie lub odchylona głowa Damiana będą śnić wam się po nocach. CG dzielą ten sam los - nie ma ich dużo, ale większość to materiał na nową tapetę. „Większość” ponieważ niektóre mają problem z wiernym odwzorowaniem bohaterów. Czasami jedynie kontekst sceny tłumaczy, kto akurat znajduje się na ilustracji. Najczęściej dotyczy to Alexa, który na każdym obrazku wygląda inaczej, resztę da się przynajmniej poznać po kolorze włosów czy fryzurze, choć też nie zawsze - Monty również w większości ujęć zdaje się ustępować miejsca któremuś ze swoich źle ucharakteryzowanych dublerów. Tła nie wyłamują się ze schematu „fajne, ale...”. Wnętrza klas, dormitoriów czy korytarzy wyglądają ładnie - paskudy atakują, gdy nasi bohaterowie zdecydują wyjść na zewnątrz lub odwiedzić jakieś zaciemnione alejki. Zdjęcia z Google Grafiki pociągnięte gradientem lub innym filtrem wyraźnie odstają jakością od rysowanych odpowiedników i przykro się na nie patrzy. Niespecjalnie dobre wrażenie robią też sam szaro-bury interfejs oraz koślawa czcionka. Wszystko jest na szczęście czytelne i nie przeszkadza w odbiorze, aczkolwiek widać, iż cały zmysł artystyczny wyczerpał się przy postaciach. Muzyka to już zupełnie inna para kaloszy - przeważnie nie zwracam uwagi na brzdękanie w tle, o ile nie jest bardzo super, albo bardzo złe i tutaj, bez zaskoczenia, zahaczamy o tę drugą kategorię. Wszystkie utwory znajdują się na darmowej licencji i okej, niech pierwszy rzuci kamieniem ten użytkownik silnika Ren'py, który z nich nie korzystał, ale rany, chyba nigdy jeszcze nie słyszałam tak złego ich doboru. Od dziwnej melodyjki przypominającej owoc nieudanego małżeństwa muzyki z windy i ścieżki dźwiękowej z kreatora w Simsach w menu, przez srogi dubstep przy scenach seksu, do absolutnie nijakich utworów przy napisach końcowych - muzyka w tej grze to coś... Nnnno, coś innego! I tak samo jak ze wszystkim w A Hand in the Darkness zdarzają się dźwięki dobrane bardzo dobrze - melodyjki refleksyjne idealnie wpasowują się w aktualną atmosferę na przykład - by za chwilę gruchnąć jakąś kakofonią wyjętą z kosmosu. A Hand in the Darkness, czy jest choć jedna rzecz, którą jesteś od początku do końca zrobić dobrze?

 Ale nie za wiele.

No cóż, wydaje się, że jedna jest, ale trudno uznać mi ją za dobrą w tym konkretnym przypadku. Wcześniej wspomniałam, iż autorka najwyraźniej specjalizuje się w jednym typie scen, jeśli chodzi o pisanie i są to sceny erotyczne. Nagle durne pieprzenie Alexa o niebieskich migdałach zmienia się w zgoła inne pieprzenie i jest ono dobre, tak pod względem pisania, jak i... technicznym, i tu jest pies pogrzebany. Nie wiem, czy to wynika z mojego rosnącego znużenia tytułem, ale nie sądzę, by siedemnastoletni chłopcy za czasów edwardiańskich potrafili w seksy tak dobrze, że Sasha Grey mogłaby spłonąć rumieńcem. O Boże, może „kucie łaciny” to był kod na „ej, ty już przeczytałeś Kamasutrę, teraz moja kolej”?! Klejnot w koronie nabiera całkowicie nowego znaczenia! W każdym razie moją główną bolączką jest tutaj brak researchu - chłopcy zakochują się w sobie z rozbiegu i z radością wchodzą w związki ze sobą w czasach edwardiańskiej Anglii, gdy Oscar Wilde epokę wcześniej został skazany na dwa lata ciężkich robót, najcięższą możliwą karę za utrzymywanie stosunków seksualnych z przedstawicielem tej samej płci. Żeby nie było - wzmianka o Wildzie i sodomitach rzeczywiście w grze się pojawia. RAZ. I to by było na tyle, jeśli chodzi o research oraz prawdopodobieństwo historyczne. Czasy i miejsce akcji są tu wprowadzone wyłącznie na zasadzie bardzo ubogiej egzotyki, która poza ramami nie oferuje żadnego konkretu, tak więc równie dobrze bohaterowie mogliby chodzić do amerykańskiego haj skula z lat współczesnych i nie byłoby tu żadnej zmiany. Tak, bohaterowie marzą o Oxfordach i innych Kembridżach, grają w krykieta i uczą się łaciny, ale na tym kończy się wykorzystanie kostiumu historycznego. Gdybym kupiła tę grę ze względu na setting - a ja lubię klimat internatów w mojej fikcji literackiej, wiktoriańska/edwardiańska Anglia też ma swoje uroki - to czułabym się najzwyklej w świecie oszukana. Research nie towarzyszył też przy budowaniu sfery językowej - bohaterowie okraszają swój dialog słowem „mates” i to by było na tyle, jeśli chodzi o stylizację. Jednym słowem - nuda!
Niestety nawet bez znajomości backgroundu „studia” widać, że coś z tym tytułem jest wybitnie nie tak i owszem, można to zwalić na karby debiutu, aczkolwiek widziałam w życiu już parę gier amatorskich, które wbijają A Hand in the Darkness w fotel. Mimo wszystko nie jest to VN-ka na wskroś zła - jest po prostu odklepana na kolanie i do bólu przeciętna. Druga gra od Ertal Games to kolejne yaoi, tym razem osadzone w klimatach steampunku, co brzmi ciekawie, ale biorąc pod uwagę, że tytuł jest reklamowany głównie erotyką, to wydaje mi się, że w tę niszę twórca chce właśnie celować, damn everything else. No sorry, ja wolę, żeby moje porno miało jakąś podbudowę, a tło jednak ma znaczenie.
 
Fajnie Niefajnie
+ grałam w gorsze gry; - ... które nie pasują do settingu;
+ grafika... do któregoś momentu; - muzyka;
+ sceny erotyczne... - papierowy scenariusz i postacie, a zwłaszcza główny bohater;
- romanse z czterech liter;
- grafika, od tego drugiego momentu;
- marnotrawstwo motywu i palący brak researchu.


A Hand in the Darkness
Rok wydania: 2017
Studio: Ertal Games
Wydawca: Ertal Games
Platforma: Steam (dostępne również na itch.io)

Komentarze