Dlaczego pierwsze razy bolą, czyli mój ranking facetów z AMNESIA: memories


Lista z facetami z AMNESII, a coście myślały. Topka sponsorowana przez przeziębienie i niemoc twórczą. I tak, to jest ta gra o zamykaniu w klatkach, czujcie się ostrzeżone. Myślę, że to nie jest zbyt wielki spoiler, bo pod względem oryginalności AMNESIA praktycznie ten jeden wątek ma do zaoferowania (co wiele mówi o jakości tej historii) i wszyscy siedzący w temacie go znają, ale w następnej części tego tekstu pojawią się dość srogie odniesienia do dalszych części fabuły. A, no i nie darzę tej gry jakąś specjalnie dużą estymą - jak widać - więc jeśli jesteście wielkimi fankami AMNESII i nie lubicie czytać/słuchać, gdy ktoś nie podziela waszego zdania na jej temat, to nie zachęcam was do lektury.
AMNESIA: memories w pewnym sensie była moim pierwszym otome. Wiecie, takim PRAWDZIWYM, rasowym otome od znanego producenta (w tym przypadku Otomate), z japońskimi aktorami mówiącymi każdą kwestię, zdobywaniem facetów z poradnikiem na kolanach, bo różniące się tylko liczbą kropek w wielokropku dialogi i z chorymi zakończeniami. ... Okej, może to ostatnie to bardziej wyznacznik naszych obecnych trendów w popkulturze, bo w takim Tokimeki Memorial Girl's Side sprzed parunastu lat bad endy z zamykaniem w klatkach nie występowały (chociaż TMGS może poszczycić się wątpliwym sukcesem w postaci CAŁEJ ŚCIEŻKI z creepy dyrektorem szkoły - jedyny facet, którego trudniej było się pozbyć niż wyrwać, I kid you not) ale rany, czy wyobrażacie sobie moją ekscytację, gdy zasiadałam do tego dzieła, bo wreszcie dane mi będzie wejść do tej rwącej rzeki oficjalnych gier o wyrywaniu bishów i pozwolić porwać się prądowi romansu oraz intrygi?! No więc wkrótce okazało się, że rzeka owszem była, ale wylanych łez nad wykonaniem, a prąd to mnie z kolei nie porwał, a poraził za każdym razem, gdy gra rzucała mi w twarz coraz to bardziej "zaskakujące" zwroty fabularne. Wcielamy się w Heroinę (wybór imienia należy do graczki, na oficjalnych stronach nasza postać właśnie tym mianem jest tytułowana) - urocze dziewczę, które traci pamięć w wyniku bliskiego spotkania z duszkiem Orionem. Jak do tego doszło? No nie dowiemy się za bardzo, poza tym, że Orion pizgnął w naszą duszę i tyle widzieli naszych wspomnień, aczkolwiek większości rzeczy w tej grze się nie dowiemy, ponieważ wyznaje ona zasadę ekspozycji "bo tak i już". Ewentualnie Orion stwierdzi, że nie powinnyśmy kłopotać naszej ślicznej główki trudnymi zagadnieniami, a w zamian po prostu wsłuchiwać się w jego (durne i niepotrzebne) porady. Co w takim razie robimy w AMNESII? Ano wybieramy sobie "świat", do którego chcemy trafić. "Światy" to tak naprawdę alternatywne rzeczywistości, w których łączą nas różne stosunki z bohaterami: np. w świecie Karo - ponieważ poszczególni panowie są przyporządkowani do konkretnego karcianego koloru i na tej samej zasadzie dobrano nazewnictwo światów - najbliższe stosunki łączą nas z Toumą, naszym kumplem z dzieciństwa, podczas gdy w uniwersum Trefla nie utrzymujemy z nim za bardzo kontaktu, co automatycznie czyni tę rzeczywistość jedną z najlepszych, ale a) nietrudno być najlepszym w tej grze; b) nie ubiegajmy faktów. Naszym zadaniem jest ukrywać prawdę o naszej amnezji, aby nie zostać zamkniętą w szpitalu, gdzie nie będziemy mogły konwersować z ludźmi, pobudzać pamięci do działania i ogólnie zgnijemy samotne na oddziale i to bez kotów do towarzystwa. Przynajmniej tak twierdzi Orion, a że jego IQ bardzo szybko okazuje się nie dodawać zbyt wiele do wspólnego ilorazu inteligencji naszego żałosnego party złożonego z zapominalskiej mimozy oraz najmniej kompetentnego duchowego wsparcia ever, to i zaczęłam wątpić w każde jego słowo. Tak więc operujemy sobie na trzech paskach - emocjach, które odczuwają wobec nas panowie: Miłości, Zaufaniu i Podejrzliwości. Zapełniają się zgodnie z udzielanymi odpowiedziami i choć oficjalna strona będzie wam wmawiać, że dobre zakończenia odblokowuje się przy niskim poziomie Podejrzliwości i wysokiej Miłości oraz Zaufaniu, to jej nie wierzcie, bo kłamie jak Touma w swojej ścieżce. ... W sumie on kłamie w każdej ścieżce. Tak czy inaczej musicie wiedzieć, że granie w AMNESIĘ jest jeszcze bardziej przypadkowe pod względem wybierania opcji niż w innych otome, gdyż startujemy z zerową wiedzą na temat tego, jaka Heroina była przed utratą pamięci i musicie mieć szczęście na poziomie wygranej w totka, żeby za pierwszym razem wstrzelić się w dobre odpowiedzi. Zwłaszcza, iż postacie są BARDZO oszczędne pod względem okazywanych emocji, poprawna wypowiedź może zostać powitana z taką samą zblazowaną reakcją co zła i bądź tu mądra. No dobrze, ale widzę, że już mnie palce świerzbią, by napisać tu recenzję (hatecenzję) tego cuda gierografii, a nie po to odpaliłam Worda. Jakiż to amantów o kamiennych twarzach i takiż samych sercach nam AMNESIA sprezentowała i który okazał się najlepszym z najgorszych?

1. Kent
Ale to wciąż za mało, by wygrać z zamykaniem w klatce w rankingu popularności.

Jeśli jest jedna rzecz, która w tej grze się udała, to ścieżka z Kentem (to ten pan w okularach... Wait. Umm, ten w prochowcu na pierwszym planie, o). Jako że jest normalna, słodka i opowiada o miłości do najnerdowszego nerda na świecie, to oczywiście została wyśmiana przez Japonki tak głośno, że nawet w adaptacji anime dostała tylko jeden odcinek i to był oczywiście najlepszy odcinek ever, ale najwyraźniej w Japonii romans, w którym nie dochodzi do zażartej walki z podstawowymi prawami człowieka to nie romans and that's why we can't have nice things. Jak ze wszystkim w AMNESII i tu nie obyło się bez głupotek fabularnych: Kent został wychowany w rodzinie, w której absolutnie każde zachowanie lub reakcję tłumaczy się logiką, tak więc Pan Trefl nie umie w stosunki damsko-męskie i ma problem z pojęciem zasadności np. takiego trzymania się za ręce. Dlaczego wspominam o tym w charakterze głupotki fabularnej? Ponieważ przez całe moje posiedzenie z AMNESIĄ miałam niejasne poczucie, że ktoś bardzo chciał napisać urban fantasy, ale zamiast to wszystko jakoś ze sobą połączyć, to po prostu stworzył najzwyklejszy świat przedstawiony imitujący przypadkowe japońskie miasto, wrzucił tam randomowe rzeczy odstające od normy i weź tu handluj z tym. Nie jestem w stanie uwierzyć w te wszystkie wybiegi, ponieważ wydają się tak strasznie zbędne i zakręcone, że AMNESII udaje się osiągnąć pozornie nieosiągalne - jest w niej tyle niespotykanych elementów, które mają zaskakiwać i ubarwiać uniwersum, że czynią ten świat nie tylko niespójnym, ale przede wszystkim niesamowicie nudnym. Nawet Assassin's Creed nie wymaga ode mnie takiego zawieszenia niewiary, a tam założenia fabularne są tak grubymi nićmi szyte, że aż nie mieszczą się w uchu igielnym! W każdym razie ścieżka Kenta jest pozbawiona ekstremalnych wyznań miłosnych w formie zamykania w klatkach, nie uświadczymy też w niej creepy akcji, w której rysunkowi bishowie krępują się na myśl (nawet nie widok) o dziewczynie w bieliźnie, bo sama implikacja noszenia stanika to przecież niezawodna oznaka bycia puszczalską szmatą, to będzie jej wina, jeśli on sobie coś pomyśli (naprawdę, takie akcje są w tej grze; jak myślicie, czemu wolę zachodnie dating simy?). Pojawia się co prawda jedna scena na basenie, w której Kent wpada w takie tony, ale z drugiej strony chyba jako jedyny w tej grze dostrzega, że są NA BASENIE i strój kąpielowy jest co najmniej wskazany. Ogólnie na koniec jego ścieżki doszłam do wniosku, że każdy powinien tam w amnezjolandii zostać wychowany jak Kent, ponieważ pomimo swych społecznych tyłów facet zachowuje się najnormalniej z całej obsady, na żadnym kroku nie próbuje nas zabić albo przestraszyć w imię swego szalejącego libido (w jego ścieżce można zginąć chyba tylko na jeden sposób i to wyłącznie za sprawą naszych sprzeciwiających się zdrowemu rozsądkowi wyborów), a jego starania, by zrozumieć te uczucia szalejące w sercu są doprawdy urocze i awwwww. Poza tym reprezentuje rycersko-dżentelmeński pogląd na traktowanie kobiet i jako jedyny nam się oświadcza. A potem żyli długo i szczęśliwie. Jedyne, co próbuje pociągnąć tę ścieżkę na dno - na szczęście bezskutecznie - to głupie pomysły Oriona, który w zależności od ścieżki potrafi wkurzać bardzo albo cholernie. Jako że Kent jest naprawdę inteligentny i miło się go słucha, przeciwwaga w formie tępego duszka mierzi niesamowicie, choć nie na tyle, by chcieć wyjść do menu. Serio, gdy już przejdziecie route Kenta, to znaczy, że widziałyście najlepsze i możecie to odinstalować i zagrać w, no nie wiem, HuniePop na przykład. Albo Sapera. Lepsze doznania murowane.

2. Ukyo
Po spotkaniu tego gościa w każdej innej ścieżce zaufanie mu to ostatnia rzecz, do której będziecie zdolne.

To wiele mówi o grze, jeśli już drugie miejsce otwiera shit-tier. Wydaje mi się, że moje jedyne dobre uczucia względem ścieżki Ukyo wynikają z faktu, iż jego route to answer route, czyli podsumowanie wszystkich zwrotów fabularnych i pokazanie prawdziwej historii. Z tego powodu na ścieżkę Jokerową trzeba sobie zasłużyć poprzez uzyskanie wszystkich DOBRYCH zakończeń z resztą panów, a jak już wspomniałam, nie jest to takie małe miki. Miło było wreszcie zobaczyć, że coś ma większy sens w tej grze niż "bo tak nam się napisało", aczkolwiek Ukyo nie przedstawia się jako specjalnie fascynujący facet, chyba że wasz gust względem ulubionych bohaterów oscyluje gdzieś przy tej różowej lasce z Mirai Nikki i Kirze z Death Note'a - ma dwie osobowości, jedną miłą, drugą mniej i przez "mniej" mam na myśli "próbuje nas aktywnie zabić na każdym kroku". Kiedy nie wpycha nas do studni albo nie dźga nożem w płonącym budynku, to całkiem spoko gość jest, chociaż piekielnie rozmemłany i jego główną cechą charakteru (jeśli nie jedyną znaczącą) jest to, JAK TO ON KOCHA BARDZO HEROINĘ I NIE CHCE DAĆ JEJ SKRZYWDZIĆ. Poza tym jego ścieżka ma z dziewięć złych zakończeń. Czaicie? Można zginąć na dziewięć sposobów i to jest feature. Nie wiem jak wy, ale ja nie uważam, że gra, w której w jednej ścieżce można zginąć na dziewięć sposób, to była dobra gra. W sumie nie do końca rozumiem też, dlaczego to Ukyo jest kanonicznym wybrankiem Heroiny i twórcy chyba też nie wiedzą, skoro poster boyem całej gry został...

3. Shin 
 I tego właśnie najbardziej żałuję.

Pewnie podobałaby mi się ścieżka Shina: to co prawda nie mój typ i za bardzo pyskuje, ale gdy się uświadomi, że facet jest młodszy od Heroiny o ten rok czy dwa i po prostu się popisuje, to jego zapędy z kategorii "och, ach, jestem męskim mężczyzną i doceń ten testosteron wylewający się hektolitrami" nabierają zgoła innego znaczenia i z pewną dozą dobrej woli można nazwać to uroczym. Podobałaby mi się, bo Shin po Kencie jest najmniejszą porażką społeczną w świecie AMNESII i zachowuje się jak człowiek, a nie ludzka popłuczyna gotowa zabić cię za krzywe spojrzenie albo odmowę propozycji odprowadzenia cię do domu. Podobałaby mi się... gdyby scenarzysta usilnie nie starał się wsadzić do gry swojej kiepskiej wizji ostatniej książki Agathy Christe, którą czytał! Jeśli nie grałyście w tę grę (i nie oglądałyście anime, bo akurat w przedstawieniu tej jednej rzeczy adaptacja była bardzo, hm, dokładna), to musicie wiedzieć jedną rzecz - Heroina to strasznie pasywna bohaterka. Ogromną wadą AMNESII jest to, jak skonstruowane są dialogi - a raczej jak nie są, bo praktycznie ich nie ma. Wyborów jest de facto mało, a że Orion oraz bohaterka wychodzą z założenia, że lepiej się za dużo nie odzywać, ponieważ można powiedzieć coś głupiego i zdradzić się z zanikiem pamięci, to większość gry wypełniają przydługie monologi facetów na tematy różnorakie. I tak lwią część spędzimy na siedzeniu i słuchaniu, jak udręczony bish uzewnętrznia się i wydaje mi się, że Heroina nawet nie potakuje, tylko tak czeka z tępym wyrazem twarzy, aż ten skończy streszczać jej, co się właśnie dzieje w ścieżce, a ona w tym nie uczestniczy. Tak jest w każdym świecie. Więc co odróżnia ścieżkę Shina? To, że ten współczynnik pasywności i biernego uczestnictwa zostaje podniesiony do potęgi n-tej. W większości route'ów (albo i wszystkich) pojawia się motyw z wyjazdem integracyjnym z kolegami z pracy. To jeden z przełomowych momentów w narracji, z różnych powodów w zależności od wybranego świata. W ścieżce Kier (Shina) wyjazd integracyjny zbiega się w czasie z zanikiem pamięci Heroiny - bohaterka budzi się w szpitalnym łóżku, po czym dowiaduje się od Shina, że spadła do wąwozu, bardzo się potłukła i on już się dowie, kto ją zepchnął. Ciekawe? Intrygujące? Myślicie może, że będziemy brać czynny udział w zbieraniu poszlak i dowodów? PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF- lepiej włączcie Feniksa Rajta, bo nic z tych rzeczy. Cała ścieżka polega na tym, że Shin łazi po ludziach, wyczynia jakieś bliżej nieokreślone cuda, by potwierdzić swoją teorię (spiskową) i powtarza, że on się wszystkim zajmie, spokojna nasza rozczochrana. I najlepsze jest to, że większość tych sherlokowych działań dzieje się POZA EKRANEM. Nie dość, że nie bierzemy udziału w odkrywaniu tajemnicy naszego upadku z wysokości, to jeszcze nie widzimy nawet, jak bierze w tym udział Shin, który wpada na chwilę, mówi, że posuwa się w śledztwie i tyle go widzieli. Ścieżka Kier to teatr gadających głów, najnudniejsza intryga ever i siarczysty policzek wymierzony zasadzie "show, don't tell". Nie ma tu też za bardzo romansu, chociaż buzi-buzi pojawia się już na początku ścieżki, bo wszystkie uczucia zostały wyrzucone przez okno w momencie, gdy komuś wpadło do głowy, by zrobić z tego route'u cholernie kiepski kryminał. Nawet dobre zakończenie nie jest zajmujące i rozchodzi się po kościach, pomimo dość śmiałych oskarżeń i próby morderstwa. Jak mam brać na poważnie tę opowieść, skoro sami twórcy tego nie robią?

4. Touma
 Czy to już meta, kiedy najgorszy chłopak otwarcie mówi ci, że jest najgorszy?

Teraz nie mówcie, że nie zostałyście ostrzeżone! Jeśli wcześniej byłyśmy w shit tierze, to tu już uderzamy w abyss tier; facetów tak złych, że do każdej kopii gry powinni dodawać wybielacz do mózgu w charakterze First-Day-DLC. Panie i panowie, oto bish, który wygrywa oficjalne rankingi popularności Otomate! Cudowny młody człowiek, taki skory do ochrony swej flamy, posuwający się do rozgrzewających serce działań drastycznych! Nic tak nie mówi "kocham cię", jak zamknięcie w klatce! Taaaa, to jest to cudo japońskiej sztuki kreacji postaci, o której trąbią internety. I jeśli znacie cały przegląd obsady tej gry, to wiecie, że został nam ktoś jeszcze i może dziwicie się, dlaczego Touma* jest tak "wysoko". No więc nie, AMNESIA nie wprowadziła do mojego życia takiej rewolucji, że zaczęłam kochać rozchwianych emocjonalnie i psychicznie bad boyów. Powód jest tak trywialny, jak i żałosny - w grze tak nudnej zamykanie w klatkach przynajmniej dorzuciło trochę suspensu i rozruszało ten nijaki scenariusz. I dla mnie to też przykre, że mogę coś takiego napisać. Zawiązanie fabuły w tym świecie wygląda następująco: Heroina dołącza do fanklubu Ikkiego, o czym więcej opowiem za chwilę. Fanklub w tym przypadku jest skrótem od "fanatycznych klubowiczek" - cechuje się bardzo rygorystycznymi regułami i Heroinie udało się parę złamać, w wyniku czego zostaje ofiarą prześladowania. Touma od razu zwęsza, że bohaterka ma amnezję (ho ho, plot twist!). Wykorzystuje okazję, by wmówić jej, że są razem i by chronić ją przed prześladowczyniami. Po drodze mamy mnóstwo creepy momentów, jak na przykład oskarżanie kobiety o powodowanie gwałtów za sprawą samego swojego istnienia, usypianie środkami nasennymi, oczywiście sławetne zamykanie w klatce, a w złym zakończeniu przykuwanie łańcuchami. Może AMNESIA była jedną z inspiracji dla Pięćdziesięciu Twarzy Greya? Pewnie nigdy się nie dowiemy i zaskakująco mi z tym dobrze. Cały wątek jest naciągany i rozmemłany bardziej niż Ukyo, ponieważ jest to excuse plot z cyklu "to wszystko by się nie wydarzyło, gdyby tylko ze sobą porozmawiali". Touma loffcia Heroinę od małego, Heroina loffcia Toumę od małego, oboje uważają, że to drugie widzi w nich tylko brzdąca z piaskownicy, dlatego ona pisze o nim w swoim różowym pamiętniczku i robi mu zdjęcia z ukrycia, a on czuje, że musi zamknąć ją w klatce, aby udowodnić jej swoje uczucia. Tak więc na pewien chory sposób są siebie warci, ale czy koniecznie ktoś musiał napisać o tym ścieżkę do otome? Route ma pewne zalety, którymi nie mogą poszczycić się inne światy (poza Kentem, który jest idealny) - mianowicie ma bardzo dobry pacing, Heroina pomimo zamykania w klatce jest aktywniejsza w działaniu, Orion tak nie wkurza dla odmiany i opiera się na kilku wątkach fabularnych w odróżnieniu od jednowątkowych ścieżek reszty facetów, co wychodzi mu na dobre. Tak, założenia są durnowate i ogólnie na tle innych route'ów ścieżka Karo wydaje się wyjęta jakby z innej gry - pomimo tego, że wszystkim facetom tu odpieprza, to yanderyzm Toumy to już następny poziom i po prostu nie bardzo tu pasuje - ale pod względem wyczucia czasu i stopniowania napięcia to kawałek przyzwoitego scenariusza jest. Można się w to zaangażować. Co prawda skończy się przewracaniem oczami na widok klatki i creepy tekstów Toumy, ale mimo wszystko ktoś próbował coś z tego wykrzesać. Czego nie można powiedzieć o fabułce następnego pana.

 * Rozbieżność między pisownią moją a tą oficjalną na screenie wynika z tego, że z tego co wiem imię "Touma" jest zapisane w grze z długim "o", więc można romanizować to i tak. Po prostu się przyzwyczaiłam, nie ma tu jakiejś wielkiej filozofii.

5. Ikki 
 Christian byłby zniesmaczony twoją postawą.

Wspomniałam wcześniej o wesołym klubiku Ikkiego i słuchajcie, bo to jest kabaret sezonu. Ikki ma fanklub pełen lasek, których największym marzeniem jest dostać mu się do portek. Ale nie myślcie, że z niego taki Casanova: jego atrakcyjność stoi na podobnym poziomie, co Christiana Greya, tylko bez milionów monet i wypasionych samochodów, więc naturalnie uderza w depresyjne rejony Rowu Mariańskiego (no sorry, ale bycie bishem w grze, w której wszyscy są bishami, nie wystarczy). Jako że scenariusz AMNESII to zbiorowisko pomysłów wrzuconych do kapelusza przez każdego pracownika Otomate łącznie ze sprzątaczkami biurowca, w którym te swoje gry tworzą, to zgadnijcie, jaki jest myk. Nie zgadniecie nawet za milion lat, więc wam powiem - młody Ikki chciał wyrywać lachony, więc poprosił gwiazdkę z nieba, ażeby mu taką moc dała. No i teraz każda, która spojrzy mu w oczy, zakochuje się w nim na amen. Facet posiada magiczne spojówki, rozumiecie?! Pewien kolo ma dwie osobowości, jedna chce nas zabić, a druga loffcia na zabój - dobra. Nasz kumpelo z dzieciństwa zamyka nas w klatce - okej. Nie bierzemy udziału w czymś, co mogło być najciekawszą historią tej gry, ponieważ kryminały nie są dla dziewczynek - mizoginistyczne, lecz cóż, przeżyjemy. Ale magiczne oczy od gwiazdki z nieba to moja granica. Nie pomaga fakt, że cała ścieżka Ikkiego to taki Super Seducer, tylko że złożony z samych złych odpowiedzi, a to już powinno coś wam powiedzieć (nie, żeby dobre odpowiedzi w Super Seducerze były dużo lepsze, but still). O ile route Shina polegał na wysłuchiwaniu jego niedorobionych teorii i półsłówek na temat podejmowanych działań, które nie zostały szeroko opisane, coby nie wyszło na jaw, że scenariusz był pisany podczas przerwy na papierosa, o tyle świat Pik to ciąg terapeutycznych sesji, podczas których udręczony bish o magicznych oczach żali się, że takie magiczne oczy to jednak przekleństwo jest, żadna go nie kocha naprawdę i czy Heroina nie widzi, jaki z niego udręczony szczeniaczek, no niechże ona go pokocha, skoro nie działa na nią jego rasowy pasyw. Do tego dochodzą takie odjazdowe akcje jak pijane telefony w środku nocy, podbieranie drobniaków z torebki na bilet do kina (Ikki twierdzi, że chciał być dżentelmenem, ale nie ze mną takie numery), gwałty w imię frustracji nieodwzajemnioną miłością, masowe ludobójstwo za skrzywdzenie Tej Jedynej i chyba najlepsze zakończenie w całej grze, w której Ikki topi smutki po utraconej kobiecie, a Kent siedzi obok i się z niego nabija. ... Co, to nie było najlepsze zakończenie? No to masz lipę, gro, bo ja sądzę, że tak, póki nie wprowadzisz endingu, w którym będzie można odstrzelić Oriona na dobre. Ścieżka Shina jest nudna, Toumy - zła, a Ikkiego jest najzwyklej świecie żałosna i żaden nie wiadomo jak stylowy asymetryczny surdut ci nie pomoże, jeśli przez cztery godziny żebrzesz o miłość, narzekasz na magiczne oczy i nie potrafisz zebrać się do kupy. A przy tym pozostajesz strasznym hipokrytą - Ikkiego bardzo męczy istnienie jego własnej sekt... znaczy, klubiku, ale musisz znaleźć się w naprawdę niebezpiecznej sytuacji i dopiero WTEDY Ikki spróbuje podjąć jakiś krok w celu jego rozwiązania. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie wyznanie miłosne w formie zbycia machnięciem ręką próby odcięcia mi ucha nożyczkami grzeje jajniki lepiej niż regularnie spłacany kredyt hipoteczny przez Briana z Dream Daddy.

Gdyby to była AMNESIA later, to pewnie do stawki doszedłby Orion, który - o ile wiem - w następnej części dorabia się własnej mini-ścieżki (czemu). Z drugiej strony zapewne podsumowałabym jego kandydaturę stanowczym i krótkim "nie" i przeszła do długiego akapitu o tym, dlaczego to Waka-sama nie doczekał się jeszcze własnego route'u, a najlepiej dlaczego nie wywalili wszystkich głównych facetów (poza Kentem) i nie zrobili z tego teatru okularników, bo tylko oni mają tu coś do zaoferowania. Ogólnie jeśli zamierzacie wejść w świat japońskich otome - mamy ich już trochę na Steamie i PS Vita - to AMNESIA nie jest dobrym wyborem. Słaba fabuła, pomieszanie gatunków w iście niestrawny sposób, bezbarwni albo po prostu głupi faceci oraz bohaterka pasywna do bólu każą się zastanawiać, jak to coś dostało sequel (a chyba nawet dwa). Nie polecam, lepiej sięgnijcie po coś zachodniego. Tam przynajmniej nie ma oskarżania kobiet o powodowanie gwałtów samym oddychaniem.

Screeny pochodzą z oficjalnej strony AMNESII, parę ukradłam z Tumblra, a zdjęcie wstępniakowe pożyczyłam z Humble Store.

Komentarze

  1. "Serio, gdy już przejdziecie route Kenta, to znaczy, że widziałyście najlepsze i możecie to odinstalować i zagrać w, no nie wiem, HuniePop na przykład."
    Potwierdzam. Po ścieszcie Kenta nie mogłam się zmusić do dalszego przechodnia tej gry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam anime. Szczerze po Amnesii, dorzucając Diabolic Lovers, Dance with Devils czy Brothers Conflict można doznać poczucia wypływającego uszami mózgu.

    (ale Uta no Prince-sama lubiłam za muzykę, z resztą podobnie jak Love Life!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anime Amnesii jest jeszcze gorsze od gry, aczkolwiek w nim najbardziej straszy poszatkowany materiał. ... Z drugiej strony może to lepiej, bo szlag cię trafia tylko trochę, a nie przy całości tych fabularnych wspaniałości, które przygotowało nam Otomate. Diabolik Lovers to moje ulubione drinking game, zawsze się cieszymy z przyjaciółką, gdy wychodzi nowa OVA albo coś, bo jest do czego pić. Dance with Devils mi się podobało - musical z tego beznadziejny, ale bohaterka do rzeczy i Mejdż taki piękny. Podobno jako gra trzyma poziom, ciągle czekam na lokalizację (która pewnie nigdy nie nastąpi). Do BroCona niedługo powinien wyjść angielski patch, więc będzie można ocenić, czy ekranizacja jest bardziej/mniej krzywdząca niż oryginał. Uta no Prince-sama już ominęłam, tak samo Love Life! (chociaż to już z powodu niekręcącego mnie gatunku).

      Usuń

Prześlij komentarz