Kathy Rain to ciekawe dziełko. Z jednej strony mocno klasycyzujące, jeśli chodzi o oprawę graficzną utrzymaną w ukochanym aktualnie przez indyki pixel arcie; z drugiej z przytupem nadające nowy trakt dla tematyki podejmowanej w przygodówkach. To jednocześnie odcinek ulubionego serialu z początku wieku i utwór, do którego się powraca i za każdym razem odkrywa coś nowego.
Lata 90-te. Kathy Rain, biker-girl, u której „biker” nie oznacza tylko super kurtki i fajnego ombre, ale także odjazdowy bolid skrupulatnie składany przez lata własnym ciężko zdobywanym sumptem na tyle, na ile może pozwolić sobie studentka dziennikarstwa, otrzymuje od swojej przeuroczej asysten... ekhem, znaczy, współlokatorki wiadomość, iż w rodzinnym miasteczku Panny Deszcz odbędzie się pogrzeb starszego pana o niepokojąco takim samym nazwisku, co nasza bohaterka. A że jest to metryka diablo unikalna i rzadko spotykana, Kathy od razu dedukuje, że najprawdopodobniej z ziemskim padołem przyszło pożegnać się jej drogiemu dziadkowi. Tak więc dziewczyna wsiada na motor i rusza nie tylko wypowiedzieć ostatnie pożegnanie, ale także rozwiązać zagadkę, której starszy człowiek poświęcił całe swoje życie. Poza próbą rozwikłania sekretu tajemniczej śmierci z przeszłości, nasza heroina zmierzy się również z własnymi demonami - wsiadajcie więc na motor, mamy dużo do zrobienia!
Gra uzbraja nas w taser. I nawet go użyjemy!
Kathy Rain to detektywistyczna opowieść stylizowana na wzór przygodówek epoki takich ówczesnych tytanów gatunku jak Sierra. Spodziewać się zatem możemy pikselowej grafiki, fabuły rozwijającej się głównie poprzez rozmowy, łączenia kolejnych wynikłych z nich faktów, okazjonalnych łamigłówek, a także historii opartej na rozwiązywaniu rodzinnej tajemnicy podszytej nutką nadnaturalną. Powiem szczerze, że od czasu zapoznania się z pierwszym Gabrielem Knightem z miłością wchłaniam tego typu tytuły i miło mi powiedzieć, iż Kathy Rain godnie prezentuje się na tle swoich protoplastów. Przy czym nie próbuje ona ślepo kopiować poprzedników - owszem, wszystkie części składowe zostały zachowane, jednocześnie jednak KR udaje się stworzyć swój własny klimat i, co najważniejsze, dodać coś od siebie w kwestii prowadzenia narracji w dzisiejszych growych opowieściach. Największa siła tkwi w kreacji głównej bohaterki: Kathy na pierwszy rzut oka wpisuje się w stary dobry motyw charakternej punkówy z trudnym dzieciństwem, aczkolwiek pomimo młodego wieku przeszła swoje i do dziś zmaga się z ciężarem trudnych decyzji, które musiała - lub myślała, że musi - podjąć. W czasie trwania głównego nurtu fabularnego po kolei odkrywamy cegiełki z przeszłości panny Rain, które dodają głębi jej postaci i czynią ją osobą z krwi i kości, posiadającą bardzo aktualne problemy, których konsekwencje gracz może swobodnie ewaluować, ponieważ gra daje taką sposobność. Mamy już tytuły przedstawiające zagadnienia depresji czy LGBT+, ale wciąż pozostają sfery, które pozostają tabu także w narracji gier komputerowych i mam nadzieję, że Kathy Rain da przykład innym scenarzystom, że owszem można skierować historię na takie, a nie inne tory i zrobić to ze smakiem. Poza tym nasza heroina jest bardzo sympatyczną osobą - posiada mnóstwo swoich słabostek i cięty język, a mimo to z życzliwością podchodzi do świata i nie zabija festiwalem głupich tekstów rodem z gimbazy, co za często ostatnio się zdarza z tym typem postaci. Po pierwszych dwóch minutach, gdy uświadomiłam sobie, że to będzie TA bohaterka, podchodziłam do niej jak pies do jeża; na szczęście kolejne interakcje rozmyły wszelkie wątpliwości co do jej zachowania i teraz spokojnie mogę uznać Kathy za jedną z bardziej urokliwych bohaterek przygodówek. Ale wiecie, kto jest jeszcze bardziej urokliwy w tej grze?! EILEEN.
A ja razem z nim.
Eileen to cudo i główny powód, dla którego chcę więcej gier z tego uniwersum, ponieważ jej rola sidekicka została już ugruntowana i kocham ją tak samo mocno jak Jezus. Ogólnie niestandardowo zaczynam w tej recenzji od rozpływania się nad trudnymi zagadnieniami poruszonymi w grze i najlepszym sidekickiem ever od czasów ostatniego najlepszego sidekicka ever, ponieważ nie spotkałam się jeszcze, żeby ktoś próbował wkraczać w takie niebezpiecznie rejony albo przedstawiał chrześcijan w taki pozytywny sposób. Bo Eileen chwali Pana - jak widać na powyższym screenie, z dumą nosi na piersi (wydatnej piersi, dodajmy, do czego jeszcze wrócimy, o ile nie zapomnę) krzyżyk, a jeszcze jeden ma zawieszony na ścianie po swojej stronie pokoju w akademiku. I przy tym jest totalnie zakręconą, pozytywną uroczą dziewczyną, która utrzymuje trochę podejrzane znajomości i jest gotowa nagiąć przepisy czasem nawet bardziej niż Kathy, aby tylko pomóc koleżance w śledztwie. No nie wiem, ja tam myślę, że gdybym zagrała w Kathy Rain w wieku czternastu lat, gdy zaczynały się moje wątpliwości w kwestii wiary, to może dziś nie byłabym agnostykiem. Mianowicie chcę przez to powiedzieć, że to miłe zobaczyć wreszcie w fikcji literackiej chrześcijańską postać, która nie ociera się o fanatyzm albo nie wpada w niego z impetem, bo ktoś musi odklepać status antagonisty. Ewentualnie nie zostaje sprowadzona do roli ofiary jak miało to miejsce np. w Life is Strange z postacią Kate, co wydaje się drugim biegunem w ograniczonej liczbie alternatyw, jeśli chodzi o przedstawienie chrześcijaństwa w grze. Mała rzecz, a cieszy. O pozostałych postaciach należy powiedzieć tyle, że podobnie do Kathy oraz Eileen są bardzo ludzkie. Nie pamiętam, kiedy spotkałam takie zbiorowisko wrednych mend, które mimo wszystko bardziej urzekają, bo złośliwe są tylko dlatego, gdyż na co dzień nie obcują z ludźmi takimi jak główna bohaterka i zagubili się w codziennej toksyczności. Po dialogach widać też, że scenarzyści z dużym szacunkiem podeszli do swojej obsady - poza jednym bohaterem stricte komediowym reszta wyrywa się z okowów archetypu i choć każdy ma swoją jasno określoną rolę w fabule, to wypowiadane kwestie dodają im indywidualności i własne „ja”. Poza Kathy oraz Eileen urzekły mnie jeszcze babcia Rain oraz matka samotnie wychowująca niepełnosprawnego umysłowo syna - dwie kobiety, każda silna i radząca sobie ze stratą na swój własny sposób. Historia w swych założeniach nie przedstawia sobie nic odkrywczego, co nie oznacza, że nie jest wciągająca. Przez kilka dni, które odpowiadają w grze rozdziałom, badamy zagadkę nieszczęśliwego wypadku sprzed lat, którą zajmował się dziadek Rain, a która to - jak to zwykle bywa - stanowi część większej intrygi. Główny nurt fabularny przedstawia się interesująco, gdy po kolei odkrywamy kolejne fakty i łączymy je w całość, aczkolwiek trochę razi diametralna zmiana klimatu w ostatnich partiach gry, gdy w opowieści utrzymanej w realistycznym klimacie nagle otrzymujemy odrzucony scenariusz z Twin Peaks. Jak wspomniałam wcześniej, równolegle ze sprawą detektywistyczną odkrywamy kolejne rewelacje z przeszłości Kathy i do momentu finału fabule bardzo zgrabnie wychodzi łączenie tych dwóch równoległych wątków, podczas gdy uderzający na koniec surrealizm dwoi się i troi, by to na siłę jakoś zgrać. Dość komicznie wychodzi też postać głównego antagonisty, który jawi się jak zbieg z innej gry, tak przesadzony jest w swej kreacji. Coby nie uderzać w spoilery powiem tylko, że wydaje mi się, iż lepiej Kathy Rain wyszłoby trzymać się realizmu, chociaż pomysły na część nadnaturalną są naprawdę dobre - po prostu tutaj nie do końca się sprawdzają i gryzą z całością.
Deja vu/I've been in this time before/Higher on the beat/And I know it's a place to go
Zagadki są dość proste i uwierzcie mi na słowo - ja miałam z nimi problem, ponieważ spodziewałam się jakichś cudów nie-widów, ale nie, po prostu za mocno kombinowałam. Podejrzewam, że dla starych wyjadaczy Kathy Rain może okazać się najzwyklej w świecie banalna. Jako że gra nie jest specjalnie długa, to i nie oferuje dużej liczby zagadkowych wariantów: fabułę będziemy pchać naprzód głównie w rozmowach, w następnej kolejności poprzez machinacje ekwipunkowe, a do łamigłówek z prawdziwego zdarzenia przyjdzie nam przysiąść z trzy, cztery razy, aczkolwiek są one różnorodne i za każdym razem robimy coś nowego. Czasem przyjdzie nam poznać kod do walizki poprzez znalezienie poprawnej kombinacji w książce ze wzorami matematycznymi, raz pobawimy się w montowanie trefnej wiadomości na automatyczną sekretarkę, rozszyfrujemy też kombinację do sejfu skrytą w wierszu. Myślę, że długość Kathy Rain oraz liczba takich zagadek jest dobrze wyważona - nie ma się uczucia przeładowania, zwłaszcza że jest co robić za sprawą licznych dialogów, i historia zachowuje przy tym odpowiedni flow. Łamigłówki ekwipunkowe są logiczne i sprawiedliwe, brakuje też rozwiązań z kosmosu rodem z Deponii na przykład, co dla mnie zawsze jest godne pochwały.
"Jak to 'zginęła w kartonach'?!"
Kathy Rain prezentuje się ślicznie pod względem graficznym. Twórcy wycisnęli z pixel artu ile się tylko dało i efekt jest piorunujący. Kilka ujęć zapiera dech w piersiach za sprawą pracy kamery lub oświetlenia - operowanie światłocieniem urzekło mnie tutaj zwłaszcza. Sceny w ciemności albo zaciemnionych pomieszczeniach ociekają atmosferą. Wspaniale prezentują się tła - odwiedzimy różne lokacje, których bogactwo oddano z pietyzmem, wypełniając je bibelotami i różnorakimi szczegółami. Pomieszczenia takie jak pokój Kathy i Eileen, salon w domu dziadków Rain czy baza wypadowa gangu motocyklowego żyją własnym życiem i pomagają w dodawaniu głębi bohaterom, do których należą. Każde miejsce ma swój klimat oraz duszę: szpital na przykład aż razi pustką i rezygnacją, a w starej chacie nad jeziorem, która była świadkiem tragedii sprzed lat, czuć stratę i dojmujący smutek. W uzyskaniu tej osobliwej atmosfery pomaga również muzyka. Żaden kawałek poza dżinglem towarzyszącym zmianie lokacji nie utkwił mi w głowie na tyle, bym mogła go zanucić, ale gdzieś z tyłu myśli pozostał mi pewien powidok tych melodii, zwłaszcza ich smutny wydźwięk, którego pełno w tej historii. W pewnym sensie Kathy Rain to growe usposobienie uśmiechu przez łzy - wiele postaci z główną bohaterką na czele przeżyło tragedię albo otrzymało od losu wątpliwej jakości niespodziankę, a mimo to idą naprzód. Zrezygnowani, pozbawieni złudzeń i zniszczeni - ale idą. I właśnie w kreowaniu tej smutnej, acz dziwnie pełnej nadziei atmosfery pomaga muzyka - delikatna, skromna, pozostająca w tle. Należy również wspomnieć o sprite’ach, które odrobinę odstają od scenografii. Wyglądają dobrze w oddali, jednak w przybliżeniu widać, że brakuje im szczegółów, głównie na twarzach. W przypadku Eileen przeszkadza trochę jej wydatny biceps piersiowy, którego wydatność jest jak najbardziej pożądana, tylko dlaczego musi on tak dziwacznie uciekać na boki? Na szczęście są to małe problemy i nie przeszkadzają w rozgrywce. Bardzo przyjemną kreską narysowane zostały portrety postaci mówiących na ekranie, zwłaszcza Eileen, ale co wam będę dużo o tym mówić, przecież to już wiecie. Warto wspomnieć, że nie zdecydowano się na animację ust, za to bohaterowie mają po kilka wyrazów twarzy w zależności od emocji odczuwanych w danej chwili i wygląda to bardzo estetycznie. Poza tym cały scenariusz jest mówiony - tj. gra ma pełny voice-acting i muszę przyznać, że głosy zostały dobrane idealnie do postaci. Mocna, zadziorna Kathy, słodziutki i nakręcony szczebiot Eileen, stateczny, ale silny głos babci Rain, czy wypalona lecz pełna wycofanej troski samotna matka - nie ma tutaj bohatera, który brzmiałby źle, ani aktora, który nie wczuwałby się w tekst. Chapeau bas!
Jak każdy blogger... eee, student dziennikarstwa.
Kathy Rain pięknie uderza w nostalgię zamkniętą w pikselowej grafice oraz mechanice przygodówek czasów Gabriela Knighta opartą stricte na wydobywaniu kolejnych informacji z niezliczonych konwersacji, łącząc je z nowatorskim sposobem kreowania bohaterki. Najbardziej urzeka mnie klimat tej gry - podoba mi się ta subtelna dojrzałość i pozytywne myślenie podszyte smutkiem. Kathy Rain jest bardzo prawdziwa i granie w takie tytuły zawsze każe mi się zastanawiać, kto siedzi po drugiej stronie programu, co przeszedł i co myślał, gdy tworzył ten scenariusz, te miejsca, te postacie. To ta magiczna część zgłębiania fabuł gier komputerowych i mogę tylko podziękować Clifftop Games za tę wspaniałą podróż. Twórcy zarzekają się, że druga część Kathy Rain ma szansę powstać, jeśli tylko pierwsza sprzeda się w satysfakcjonujących ilościach i rany, lepiej, żeby się sprzedała, bo ja potrzebuję więcej przebojowych chrześcijanek w moim życiu!
Plusiki:
- główna bohaterka i jej rozwój;
- Eileen <3;
- grafika;
- dubbing;
- nowatorska tematyka;
- wreszcie dobre chrześcijanki;
- zagadki;
- kliiiiiiiiiiiiiiiiiimat.
Minusiki:
- sprajty mogłyby być bardziej szczegółowe;
- jeszcze nie ma drugiej części.
Kathy Rain
Rok wydania: 2016
Producent: Clifftop Games
Wydawca: Raw Fury
Platforma: Steam
Komentarze
Prześlij komentarz