Retrospekcja: Sudeki


Retrospekcja to seria tekstów poświęconych grom, które przeszłam kiedyś i były super, a teraz przechodzę je ponownie, bo mam nadzieję, że dalej są super. Werdykt odnośnie Sudeki? Ciągle najsuper.

Sudeki to takie mało cudo z kategorii zapomnianych dziś tytułów tak bardzo, że nawet rankingi nostalgii na stronach dziennikarskich gigantów growych przeważnie je omijają. Ale wystarczy rzucić hasło lub strzelić screenshotem i nagle okazuje się, że wszyscy grali, wszyscy wspominają z lubością, gdzie, kurna, sequel jest. I trudno się dziwić, bo Sudeki posiada ten sam „syndrom” co Tomb Raider Legend - nagrody to-to za fabułę z czterdziestoma zwrotami akcji, głębokie jak studnia postacie czy rozwalający czachę otwarty świat nie dostanie, ale ile tu zabawy! Aż szkoda, że ten zapowiedziany sequel się nie wydarzył, ponieważ giera wciąga niczym piąta tura w HoMM III i nie puszcza aż do końca, a takie narkotyki to ja BARDZO lubię.

 yOu WiLl BuRn In ThE iNfErNo

Świat Sudeki kiedyś stanowił jedność, lecz wskutek starcia dwóch przeciwnych sobie bóstw, Tetsu i Heigou, został podzielony na świetlistą Haskilię oraz pogrążoną w mroku Aklorię. Przygoda rozpoczyna się, gdy wojska miejscowego Mordoru zaczynają najeżdżać krainę sprawnego słońca. Młody rekrut Tal wyrusza na misję obrony granicy przed niemilcami. Po licznych walkach, kilku przepowiedniach oraz opieprzu przez kapitana straży, nasz chwacki młodzian zostaje oddelegowany do eskortowania księżniczki Ailish. Nieco rozpuszczona, acz utalentowana magini od jakiegoś czasu ma oko na te prężne młode muskuły spływające potem od codziennego wymachiwania mieczem, co zostaje wspomniane szybciej niż zdążycie powiedzieć „o, ciekawe, czy ona będzie w moim party”. Podczas gdy nasze wesołe dzieciaki starają się kolejno nie stracić roboty za flirtowanie z rodziną królewską tudzież wyrwać dzielnego żołdaka, królowa Haskilii zleca swemu najlepszemu naukowcowi Elco wybudowanie magicznych wież, które miałyby roztoczyć wokół królestwa pole ochronne, raz na zawsze pozbywając się tym samym problemu najeźdźców. Aby jednak wcielić plan w życie, należy skumulować odpowiednią ilość mocy, a ta znajduje się w kryształach rozsianych w bardziej i mniej okolicznych miejscach. Jeden z nich pozostaje w posiadaniu klanu antropomorficznych zwierząt Shadani, których emisariuszką jest dumna wojowniczka Buki - jedna z niewielu kocich lasek, które da się tolerować. Jak nietrudno się domyślić, los (oraz pradawne przepowiednie, bo to zawsze są pradawne przepowiednie) splecie ścieżki tych czterech bohaterów i wyśle ich w podróż do innego świata i z powrotem, a po drodze natkną się na intrygi, jeszcze parę przepowiedni i swoje lustrzane odbicia, które rolę agresorów w konflikcie haskilsko-akloriańskim dostały z przypadku...

 I pozwól, że aby ułatwić ci to niemożebnie odpowiedzialne zadanie, podaruję ci metalowe bikini!

Co przede wszystkim jest fantastyczne w Sudeki (bo nie fabuła), to gameplay. Podejrzewam, że większość mojego zachwytu wynika z faktu, iż grałam wyłącznie w wersję PC-tową, ponieważ w momencie, gdy macie okazję zmienić postać na Ailish lub Elco, to praktycznie nie sposób was ruszyć. Mianowicie bohaterowie dzielą na dwa typy: fizoli walczących wręcz, czyli Tala i Buki oraz dystansowców w formie czarodziejki i naukowca. Zależnie od rodzaju postaci, kamera zmienia się w widok z osoby trzeciej lub pierwszej i zapewne obraz zza różdżki lub spluwy bardzo uwierał na X-boksie (choć może nie, bo każdy, kto miał X-boxa, grał w Halo), za to na komputerze macie niesamowitą możliwość poczuć się jak oszuści w Counter Strike’u. Każdy z naszych bohaterów posiada też umiejętności specjalne, tzw. Skill Strikes, których przypada sześć na jednego podwładnego. Pamiętam czasy konwersji Sudeki na komputer i rany, jakież to wrażenie robiły wtedy te techniki okraszone unikalną animacją. Po latach nie ma już tych ochów i achów, a też szybko zauważycie, iż z dostępnej puli czarów przydadzą się może z trzy, a niektórych to nawet nie ma sensu się uczyć i lepiej zainwestować w dodatkowe punkty siły czy esencji, miejscowego odpowiednika Magic. Ogólnie gra dwoi się i troi, żeby nie używać słowa „mana”, dlatego zamiast MP mamy SP (Skill Points), a nasi żwawi wybrańcy popijają w wolnych chwilach skill salve zamiast mana potions. Nie wiem, czy to podyktowane pragnieniem udowodnienia własnej tożsamości, ale zaryzykuję stwierdzenie, iż Sudeki nie bardzo potrzebuje takich wybiegów. W sumie to pamiętam, że recenzje mocno skupiały się na silnej inspiracji jRPG-ami i stylistyce mangowej, jednak moim zdaniem te zapożyczenia kończą się na kocich laskach, niebieskich włosach oraz dyskusyjnych wyborach odzieżowych bohaterek, niźli rzeczywiście wyznaczają jakiś głębszy kierunek artystyczny. Świat Sudeki to kolejna fantazja na temat baśniowych i magicznych królestw, z gościnnym występem zaawansowanej technologii, zwierzoludzi oraz mrocznych lustrzanych odbić, a paradoksalnie charakteru dodaje tutaj kontrolowany kicz.

 Prawda w grach komputerowych, odcinek 314 o relacjach rodzinnych.

W sumie lepsze, bo mniej pejoratywne, określenie na atmosferę panującą w Sudeki to „cheesy”, ale niech mnie diabli wezmą, nie znam dobrego polskiego odpowiednika tego słowa. I kurde, pewnie w każdym innym tytule wyśmiałabym to głośniej niż rozwój charakteru w Rise of the Tomb Raider, ale tu działa po stokroć, choć może to kwestia mojego arcyhermetycznego poczucia humoru. Nasi bohaterowie co rusz rzucają jakimiś chwackimi tekstami (zwłaszcza Tal), wrogowie giną w tak spektakularnym, jak i nijak nieusprawiedliwionym zalewie gore (co swego czasu zapewniło gierce soczyste 18+ na okładce, pomimo że jej reszta była grzeczna niczym Yoshi grający w tenisa), główne bohaterki paradują w strojach o różnym poziomie negliżu, a cała fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa, a mimo to Sudeki wciąga jak stary odkurzacz. Po latach nie zachwyca chyba jedynie grafika (wystające kości policzkowe Tala powinny zostać opatentowane jako nowa broń na jednostki Mordoru), chociaż też nie bardzo się zestarzała. Smuci trochę mała liczba i różnorodność questów oraz rozczarowujące najlepsze bronie dla dystansowców (ogólnie bawi mnie, że Elco dostaje swoją najmocniejszą giwerę na początku gry), a także 20-poziomowy level cap. Co prawda nie ma w grze aż tyle contentu, by usprawiedliwić dłuższe grindowanie - czyli szkoda, że nie ma też jakichś dodatkowych bossów! Z drugiej strony w zalewie dzisiejszych otwartych światów z badżilionem pierdół do znalezienia i zrobienia, co niebezpiecznie przypomina bardziej pracę niż rozrywkę, taka prostolinijność ma swoje zalety. Jeżeli szukacie czegoś niezobowiązującego na kilka wieczorów, to Sudeki przybywa ze swoim nieskomplikowanym, acz szalenie satysfakcjonującym gameplayem. Iiiii Ailish jest super, Witch Armor forever.

Sudeki
Rok wydania: 2004
Producent: Climax Solent
Wydawca: Microsoft Games Studios/Zoo Digital Publishing
Platforma: Xbox 360/PC/Steam

Komentarze