No to zgadnijcie, co przeszłam do końca.
Po wielu, wielu miesiącach zmęczyłam się jeżdżeniem go-kartami, strzelaniem do maszyn i czekaniem, aż inne maszyny dostaną DLC (Dejwid, no weź) i dla odmiany stwierdziłam, że może bym dla odmiany sięgnęła po książ-- znaczy, po otome, które kisi mi się na dysku od pół roku z okładem i czeka, aż pokryję je platyną. Tak więc zjechałam ścieżki dodatkowe z ~Future Blessings~ - posłuchałam trochę wynurzeń Sherlocka, popatrzyłam na cnej urody podwiązki Cardii w Lupin's Gang! i nabrałam odrobinę szacunku dla shot, ale też nie za dużo, ponieważ mam standardy. Najlepiej podsumować te rołty stwierdzeniem, że to kolejny raz to samo, a co za tym idzie: więcej dobrego z uniwersum Code:Realize. Co jest tutaj kolektywnie fajne - to ciągle ta sama awanturnicza przygoda znana z podstawki. Czy bujamy się z mafią, czy z Finisem, są wybuchy, są strzelaniny, są pościgi, a wszystko to skąpane w tym fantastycznym, niezobowiązującym klimacie parowej Anglii. A co jest niefajne? A przez to musimy przejść już subiektywnie. Nie numeruję tych ścieżek, bo podchodzą do fabuły z tak różnych stron i w tak odmienny sposób, że nie ma tu stałej, podług której można by je oceniać. So, without further ado - skończyłam ~Future Blessings~, teraz musicie dowiedzieć się, co o tym sądzę.
~Sherlock~
I niestety do tego nadaje się najlepiej.
Ścieżkę Sherlocka robiłam w pierwszej kolejności, ponieważ chciałam odkryć, czy ta postać obliczona na jeden gimmick zostanie w jakiś ciekawy sposób rozwinięta, gdy dostanie swoje pięć minut. No więc odpowiedź brzmi "nie", a nie próbowali nawet scenarzyści, którzy woleli dorzucić nowego bohatera i rozwinąć go bardziej niż główną atrakcję tego łuku fabularnego. Szczerze powiedziawszy to ten route to powtórka z rozrywki znanej z przygód Helsinga - mnóstwo banału i sztampowych rozwiązań sprawia, iż postać Sherlocka ratuje tylko zręczne żonglowanie historią oraz motywami narosłymi wokół literackiego oryginału. Dostajemy więc świetne nawiązanie do jego pojedynku z Moriartym oraz relacji z Watsonem, aczkolwiek nie cieszcie się za bardzo, gdyż całe to dobre wrażenie zostaje przemocą wciśnięte za parawan japońskich schematów. Sherlock w Code:Realize to bohater traumą udręczon, żyjący w poczuciu winy wciśniętym maksymalnie na siłę, niewierzący w miłość, bo na nią nie zasługuje, yada yada yada - czyta się tak dobrze, jak mi się pisze, czyli nieszczególnie. Sam Aleister nie jest w stanie rozkręcić tej imprezy, ponieważ i on, i Holmes są przekoksami za bardzo nawet jak na przegiętą obsadę Code:Realize, więc obserwujemy zmagania dwóch deus ex machin, co jest ciekawe tak samo, jak granie w CTR na easy, gdy od lat komputer nie daje ci rady na hardzie. I jako że trochę więcej tutaj organizacji Zmierzchu i samego Aleistera, to niestety zaznaczymy odrobinę o "najlepsze", co gra ma do zaoferowania, czyli dramę Helsinga. Nie wiem, kto tak mocno lobbuje ten wątek w Otomate, ale ktoś powinien mu przekazać, że jest beznadziejny (tak jak i Idea - pewnie to jedna i ta sama osoba). Za to, jak już wspomniałam, nieźle wypada tutaj Watson, który co prawda nie jest w moim typie, ale ma sympatyczne relacje z Cardią i proponuje nakopanie Sherlockowi do rzyci, i to jest plan, za którym z chęcią stanę murem. Z drugiej strony nie przestaje mnie zadziwiać, co też scenarzyści mieli w głowach, by wsadzać w route znanej i lubianej (?) postaci inną postać, która teoretycznie jest nie do wzięcia (ale nie do końca, ponieważ fabuła) w grze o podrywaniu facetów. Ale podobno można już Watsona rwać w ~Wintertide Miracles~? Fajną ma spluwę, w każdym razie. Och, mężczyzn z giwerami nigdy dość.
~Lupin's Gang!~
Shishi besuto boi
Teoretycznie powinnam kochać ten route miłością nieprzebrzmiałą. Toczy się on podczas ścieżki wspólnej, kiedy jeszcze nic się nie spieprzyło po królewsku, a Cardia nie ucieka od chłopaków z silnym postanowieniem niewciągania ich w swoje rodzinne wojenki. Tak więc mamy tutaj do czynienia z samodzielną przygodą niezwiązaną z wątkiem Beckforda, dlatego choć stawki są mniejsze, to pole do popisu większe i chłopaki z Cardią na czele mogą się zabawić. I ten przepis się spisuje... do czasu. Lupin's Gang! wprowadza nowe postacie - rodzinę mafijną Gordonów, a dokładniej jej głowę Dariusa, młodziutką spadkobierczynię Shirley oraz bodyguarda dziewczyny, Passy'ego. Po drugiej stronie barykady stoi Avido Crudele, antagonista tego scenariusza, posiadający długą historię prowadzenia zatargów z Gordonami. Chociaż route oferuje kilka fajnych pomysłów typu Cardia znajdująca pierwszą przyjaciółkę i spędzająca z nią quality girl time, to przez całą dramę związaną z łzawą przeszłością i mafijnymi porachunkami brnęłam jak przez bagno. Beznadziejnie przedstawia się zwłaszcza Avido, który z jednej strony jest totalnie przerysowany w swoim okrucieństwie i knuciu, a z drugiej wypada na kompletnego idiotę niezdolnego do trzymania się najprostszego z planów. Gdy grupa uznanych osobistości wbija ci na statek pełen koksu, żeby ci ten statek przejąć i pokrzyżować szyki, co robisz? No jak to co, grozisz im palcem, śmiejesz w twarz, a potem pozwalasz biegać po łajbie i kombinować jak im się żywnie podoba. Darius jest całkiem sympatyczny, ale to tyle dla tej postaci i podobnież można podsumować Shirley, z tą różnicą, że gdy fabuła nie ma na nią pomysłu, to zamyka się ją w składziku. Naprawdę, nic nie zmyślam, tak było. Jeżeli nie interesują was przygody kradnących pierwsze skrzypce na parę godzin randomów, to warto się na tę przejażdżkę zabrać dla chłopaków. Och, fanserwis w tym rołcie pierwsza klasa - nawet pies świetnie się prezentuje we fraku, to wyobraźcie sobie resztę! Każdy z amantów dostaje moment na popisanie się i przejście po sprajtowym wybiegu, tak więc jeżeli szukacie nowej tapety, to nie musicie szukać dalej. Nawet Sherlock jest tu fajny - coś, co nie zdarza się w jego ścieżce, więc kochajcie to całym sercem.
~Finis~
Aww shit, nie mam screena ze ścieżki Finisa. No nic, więcej katharsis ze ścieżki Sholmesa, then.
Słuchajcie, podobała mi się ścieżka z shotą, ja też nie wiem, jak to jest możliwe. Z tych trzech dodatkowych rołtów Finis wypada najlepiej, bo też sporo rzeczy się na to składa. Między innymi Aleister i Neeeeeeeeeeeeeeeeemo wracają! I mają fajne role! W Finisie pewnie coś umarło, gdy odkrył, że ma taki sam moralny dylemat co szalony naukowiec i och, to jest poziom shadenfreude, na który liczyłam w tej ścieżce! Scenariusz ma dobry rytm - dzieje się zaraz po zakończeniu głównego route'u, w wyniku czego Cardia decyduje się wrócić do Walii, by tam na własną rękę szukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Na miejscu spotyka Finisa, który robi z wieśniakami z jej dzielni to, o co prosili się już od podstawki, po czym dołączamy do Rady Zła i pomagamy we wskrzeszaniu Beckforda. W międzyczasie Finis stanie się prawdziwym chłopcem i zapragnie miłości swej siostry, i ojej, ojej, kupuję to, zwłaszcza że trwa tyle, ile powinno i nie jest w żaden sposób przegadane. Podoba mi się przemiana brata z piekła rodem, który co prawda żebrze u uczucia, ale robi to w sposób wyważenie balansujący pomiędzy tsun-tsun i dere-dere, dlatego nie wydaje się, że cały rozwój charakteru chłopca został wywalony przez okno, by zrobić z niego kawaii przytulankę. I tak w ogóle mam wrażenie, że Delacroix II to najmądrzejsza postać w całej tej grze, ponieważ sypie epifaniami na prawo i lewo, a te zmęczone drążeniem sobie traum w głowach jednostki łykają je jak pelikany, zdziwione, że tak łatwo da się rozwiązać ich moralne dylematy. Minusem jest trochę to, że po raz kolejny oglądamy ten sam scenariusz, więc znowu rozwalamy Nautilusa i takie tam, ale przynajmniej można przewijać. Oczywiście ścieżka Finisa nie pokazuje niczego, czego byście nie znały już z fikcji literackiej, aczkolwiek to kawał dobrze napisanej historii i wypada najlepiej na tle takiego gangu Lupina czy smutnych i naciąganych opowieści Holmesa. Z chęcią zobaczę rozwinięcie tego wątku w ~Wintertide Miracles~. Iiii przy tekście podsumowującym z tamtego fan-disku spotkamy się następnym razem!
Komentarze
Prześlij komentarz