Polerowanie biurka z klasą, czyli mój ranking ścieżek z Sympathy Kiss

 
Witam wszystkich serdecznie w nowym rankingu ścieżek do ostatnio recenzowanego Sympathy Kiss (co za zaskoczenie!). Nie ukrywam, że w świetle najświeższych premier w banieczce numer dwa, zależało mi na skupieniu się na tym tytule szybciej niż później, przez co Bustafellows musi pogrzać ławę, ale nic to, i na Ocean’s Eleven z romansem w tle przyjdzie czas. Podejrzewam, że ten tekst czytać będą raczej osoby siedzące w temacie, ale dla tych, którzy załapali się na bandwagon czy to z nudów, czy to z ciekawości nieco kontekstu: mianowicie niedawno wyszła nowa część namiętnie wspominanego (przeklinanego) przeze mnie Słodkiego Flirtu. Tym razem Beemoov zdecydował się zmierzyć z gatunkiem biurowego romansu i wyszło jak zwykle, więc Sympathy Kiss jeszcze mocniej błyszczy jak ta gwiazda jako ta udana wariacja na temat. Propozycja Otomate wygrywa wszędzie tam, gdzie polega Słodki Flirt: m.in. wprowadzając ciekawy premise, którego się trzyma, rewelacyjnie balansując pomiędzy wątkiem pracy a stopniowym rozwijaniem relacji z panami. Nie jest to co prawda gra, która ma wiele do powiedzenia na tematy społeczne – z krytyką spotykają się tu problemy dnia codziennego, które są oczywiście warte pochylenia się nad, aczkolwiek nie ma co spodziewać się rewolucji na miarę np. postrzegania wolnych związków w CupiPara. Postawiono tu raczej na konflikty życiowe i osobiste, jak wierność firmie w obliczu prywatnych problemów, branie odpowiedzialności za przeszłe przewiny, radzenie sobie z przykrymi doświadczeniami, itp. I to wychodzi SymKiss na dobre, pozostając w lidze telenowel, które zajmują i dostarczają rozrywki, nie siląc się na górnolotny przekaz, zwłaszcza jeśli nie mają nic ciekawego do powiedzenia (nie pozdrawiamy Słodkiego Flirtu). Zanim przejdę więc na dobre do kompilowania mojej listy ścieżek, ogólnie zaznaczę, iż w żadnym momencie gry nie poczułam się znudzona tym, co działo się na ekranie. Oczywiście niektóre historie weszły mi bardziej, niektóre mniej, ale jakość całego scenariusza stoi na wysokim poziomie i oferuje naprawdę solidny pacing. Jak wspomniałam w recenzji, Sympathy Kiss to krótsza gra niż typowe tytuły Otomate, a mimo to nierzadko w każdej ścieżce mamy do czynienia z paroma wdzięcznie powiązanymi wątkami, co nadaje wyważonej historii sporo zaskakującej, acz intrygującej dynamiki. Nie przewiduję więc tutaj przegranych, a jedynie podział na panów nie w moim guście oraz najlepsze srebrne listy w otome…

8. Nori Tainaka

… I najlepszym podsumowaniem tej listy jest jej ostatnie miejsce. Gdy już przeszłam te ścieżki, które interesowały mnie najbardziej, dość prędko rzuciłam się na Noriego jako moją kolejną „ofiarę”, ponieważ niezwykle intrygowało mnie, gdzie skręci z nim fabuła. Mianowicie chłopaka poznajemy, gdy przesiadujemy w zwyczajowej knajpie na drinku ze współpracownikami. Nori wpada na nas po drodze do toalety, po czym prędko zostaje zgarnięty przez swoją towarzyszkę i tyle go widzieli. Koledzy usłużnie podsuwają, że oto byłyśmy świadkami czegoś, co w przyrodzie zowie się „utrzymankiem” – bo też Nori jest stałym bywalcem Evergreen oraz najbliższej okolicy, i prawie zawsze widuje się go w towarzystwie innej kobiety, która za niego płaci. Jak to zwykle bywa, wkrótce i Akari, nasza bohaterka, zyskuje okazję posmakować roli sugar mommy. Spotykamy Noriego na ulicy i od słowa do słowa przechodzimy do wyznania, iż poprzednia współlokatorka znalazła sobie chłopaka, co doprowadziło do polubownego zakończenia symbiotycznego związku. Tainaka niespecjalnie przejmuje się wizją spania na ulicy, bo kobiet chętnych do przyjęcia go pod swój dach prawie nigdy nie brakuje; ogólnie cała jego postawa to „jakoś to będzie” i tu otrzymujemy wybór, czy chcemy go przygarnąć, czy jednak wsłuchać się w wewnętrzne stranger danger i nie nabrać się na wielkie, błękitne oczy. Osoby, którym w tym momencie przeszedł po plecach dreszcz, uspokajam, że to nie jest tego typu gra i koegzystencja z Norim jest prawie przez cały czas puchowa, słodka i całkowicie bezpieczna (choć nie ukrywam, że musiałam się fizycznie zmusić, by kliknąć opcję zaproszenia go do domu). Mocniejsze sceny wchodzą wtedy, gdy nasza bohaterka czuje motyle w brzuchu, więc nic nie dzieje się bez naszej zgody. Mimo to jednak, za co trzeba pochwalić ten wątek, to ciągłe poczucie niepewności. Ścieżka Noriego polega na tym, że chłopak ma wyraźnie jakąś traumę z przeszłości, którą nie chce się dzielić, i choć Akari nie naciska, to w miarę upływu fabuły dochodzi na tym polu do niezamierzonych spięć, podczas których bohaterka prędko przypomina sobie, że jednak dzieli mieszkanie z nieznajomym, i nie powiem, doceniam, że pomimo typu, jaki typ reprezentuje Tainaka (czyli słodkiego pieska do rany przyłóż), gra nie pomija powagi sytuacji. O czym więc traktuje ta ścieżka? Jak wiemy z recenzji, głównym wątkiem fabularnym jest ratowanie upadającej aplikacji w firmie Akari. Prawie każdy route wychodzi od tego pomysłu, a potem kleci do niego przekonujący romans. W przypadku Noriego najlepiej wygrany jest suspens związany z jego „amnezją” (oczywiste kłamstwo, ale Akari nie naciska) – w miarę jak nasz zespół posuwa się naprzód z projektem wskrzeszającym, wychodzą na jaw kolejne fakty z życia tutejszego sugar baby. Bohaterka wymyśla, że dobrym dodatkiem, który ożywi upadającą aplikację, będą proste i tanie przepisy dla zabieganych. Dla ubarwienia contentu, Akari chce nawiązać współpracę z profesjonalnym kucharzem i nakręcić filmiki obrazujące proces gotowania. W międzyczasie w domu kobieta natyka się na przepięknie wyglądające danie, co jest o tyle dziwne, ponieważ gotowanie to jedyna rzecz, której Nori nie chce robić w ramach zapłaty za wikt i opierunek (a przynajmniej nie na takim poziomie). Tainaka reaguje paniką na widok Akari podziwiającej jego dzieło, co prowadzi do kłótni i malowniczego wyrzucenia chłopaka z mieszkania. Po chwili konsternacji i uspokojeniu skołatanych nerwów, bohaterka rusza na poszukiwania przybłędy, która gdzieś po drodze przestała być jej obojętna, i po rozmowie Nori zgadza się wrócić. Ta sytuacja powtarza się kilka razy, ponieważ w miarę zbliżania się do prawdy i poznawania nowych faktów z przeszłości naszej flamy, jej reakcją docelową jest przerażenie, tak więc wiecie, drama. A cóż takiego wydarzyło się w życiu Noriego, by doprowadzić go do takiego stanu? Akari na fali szukania kucharza do filmików natyka się na artykuł o kuchciku wyrzuconym z hukiem z pewnej dobrze prosperującej restauracji za kradzież przepisów i przedstawianie ich jako własne. Jak się zapewne domyślacie, to w tę sytuację zamieszany został Nori, jednak prawda jest taka, że chłopak niczego nie ukradł, a reputację zdecydowali zniszczyć mu kucharze starsi stażem i zazdrośni o jego talent. Dla kontekstu Tainaka ma 22 lata (to jedna z tych młodszych opcji romansowych) i to było jego pierwsze rozczarowanie w świecie dorosłych, tak więc potrzeba mnóstwa rozmów z innymi dorosłymi, którzy mówią mu, że chłopie, rany, ty jeszcze nic nie widziałeś, i życie zdąży skopać cię milion razy, aby wyrwać go z objęć zniesmaczenia (tak nawiasem to uwielbiam, że minimalnie tu wyolbrzymiam i to naprawdę jest sposób, w jaki ta gra „leczy” Noriego). Po tym, gdy Akari wreszcie udaje się przekonać chłopaka, że jest świetny, w tym co robi, i znajdą się ludzie (jak ona), którzy to docenią, Nori decyduje się ruszyć naprzód. Ku rozczarowaniu zadurzonej w nim już mocno kobiety, wyprowadza się i zaczyna żyć na własny rachunek, ale chce też stanąć na nogach dla niej, aby stać się jej pełnoprawnym partnerem, którego ta nie będzie się wstydzić. W zakończeniu aplikacja zostaje uratowana, do czego przyczynia się i Nori, już lepiej czujący się z prezentowaniem światu swego gotowania, a Akari cała w skowronkach kontynuuje rozwijający się związek.
No więc jak widać, nie jest to najbardziej porywająca historia i szczerze powiedziawszy dla mnie najbardziej pchał ją początkowy suspens. Choć rozumiem zmartwienie Noriego (niezwykle ludzkie i w tym wieku jawiące się jak koniec świata), to w połączeniu z tym, że niespecjalnie jara mnie zaprezentowany tu typ relacji, moim zdaniem ta ścieżka ma największy potencjał, aby znużyć. Przy dłuższym scenariuszu, który w pewnym momencie zaczyna kręcić się w kółko (ostatni rozdział to notoryczne wbijanie Noriemu do głowy, że będzie dobrze, bo już znamy prawdę), pewnie byłabym mocno zmęczona historią Tainaki, gdyby szczęśliwie Sympathy Kiss nie zdecydowało zwinąć manatek wystarczająco szybko. Ale to nie jest mój główny zarzut wobec tej ścieżki – mnie po prostu naprawdę nie jara idea utrzymywania obcego faceta w zamian za robienie nam za sprzątaczkę. Lubię wątek kura domowego, zwłaszcza jeśli wholesome wycieka z niego hektolitrami, ale to nie jest ta sytuacja, więc razi mnie ta nierówność w tym „związku” (nawet jeśli na koniec ewoluuje w coś zdrowszego). I nader pustacko stwierdzę, że nie kręci mnie także sam Nori. To jest postać, która lepiej sprawdza się jako drugoplanowiec w innych ścieżkach, ponieważ chłopak ma czarującą BFF Energy… Tylko że chemia ta w ogóle nie przedkłada się na jego związek z Akari. Tonem ciekawostki napomknę, że Nori zajął drugie miejsce w konkursie popularności wśród japońskich graczek. Chociaż jestem w stanie docenić wyidealizowaną wizję faceta, który zawsze cię wysłucha, posprząta i wymasuje plecy po ciężkim dniu w pracy (bo podejrzewam, że ten aspekt wywindował Noriego na tak wysoką lokatę), to mnie naprawdę nie kręci ten słitaśno-szczeniaczkowy typ i miałam wrażenie, że rozwiązuję problem młodszego brata na zakręcie, a nie potencjalnego partnera. Takie coś mrozi mi jajniki w prędkościach rekordowych, więc sorry Nori, ostatnie miejsce dla ciebie.

7. Mitsuki Saotome

Tak oficjalny opis Mitsukiego, jak i opinia postaci in-universe zgadzają się co do tego, że facet jest geniuszem w zakresie produkcji apek, ale na dno ciągnie go jego za długi ozór i zbyt bezpośrednie podejście do współpracowników. Mogę zdecydowanie zapewnić, że to nie jest żaden false advertising i rzeczywiście głównym czynnikiem umieszczającym rudego na przedostatnim miejscu jest jego niezwykle wkurwiający charakter odpowiedzialny za większość krzywych akcji w tej ścieżce. No więc już sam Yoji, nasz szef szefów, próbuje delikatnie odwieść nas od pomysłu współpracy z Mitsukim (o ścieżce, na którą chcemy wejść, w większości decyduje nasza odpowiedź co do tego, z kim chcemy pracować). Saotome jest głównie męczący ze względu na niewpisywanie się za bardzo w japoński standard wyczuwania atmosfery – zadaje mnóstwo natrętnych pytań na temat życia osobistego, traktuje każdego jak potencjalnego znajomego (nie przyjaciela, o czym za chwilę), respektuje hierarchię biurową w stopniu minimalnym, pracuje jak chce i bez oglądania się na innych, a także notorycznie wytyka każdemu błędy w sposób pozbawiony subtelności i nieproszony o zdanie – nawet wtedy, gdy projekt go nie dotyczy. Jego próby nawiązania cieplejszych kontaktów ze współpracownikami też nie wychodzą z najmilszych pobudek, a przynajmniej ja mam uczulenie na ludzi, którzy traktują mnie jak rozrywkę, przy okazji nie dając pracować. To miałam na myśli, gdy wspominałam o tym, że Mitsuki nie szuka przyjaciół – zapyta cię o milion rzeczy z twojego życia z wdziękiem wampira energetycznego, bo jest po prostu ciekawy i musi wiedzieć, podczas gdy ty desperacko szukasz wymówki, aby zakończyć rozmowę i okiełznać goniące terminy. Jednak najgorsze czeka cię, gdy zaczniesz jego ścieżkę – jak większość route’ów w SymKiss, ta też w teorii jest podzielona na dwie części. W pierwszym „rozdziale” Akari próbuje załapać jakoś rytm pracy Mitsukiego. Nie jest to łatwe, bo facet potrafi przepaść jak kamień w wodę, nie konsultuje niczego z partnerką i oczekuje, że każdy dostosuje się do niego, wszak to jego podejście generuje zyski i sukcesy. I teoretycznie jest to prawda, okraszona także swego rodzaju traumą – rudy jest Akari niezwykle wdzięczny, gdy ta tytanicznym wysiłkiem w końcu jakoś się z nim zrównuje, bo wszyscy inni wiecznie wieszają na nim psy, bo ma zwolnić, a on nie zamierza, jak jest dobry, to jest dobry, nie jego wina, że inni nie nadążają, tralalala, tylko Jezu, jaki Mitsuki jest wkurwiający w tym podejściu. Z jednej strony jestem pod wrażeniem, że gra zdecydowała się wprowadzić postać z takim trudnym charakterem – SymKiss naprawdę niewiele robi, by gościa wybielić, a i późniejszy konflikt w 70% jest winą Saotomego – z drugiej pierwsza połowa ścieżki to droga przez mękę. Morale Akari spadają w rekordowym tempie, gdy okazuje się, że jest z problemem sama – nawet nasi do tej pory rewelacyjni i wspierający współpracownicy zaczynają oczekiwać, że będziemy Mitsukiego niańczyć i to na nas spoczywa odpowiedzialność za to, aby ten duet zaczął przynosić efekty. To Akari musi przypilnować, by Saotome za bardzo nie odjechał w swoich pomysłach; to Akari ma zapewnić, że chłop nie będzie się szwendał po mieście w celu gromadzenia wiecznego researchu; to od Akari się oczekuje, że dotrze do tego durnia i utrzyma go w ryzach. Jest to totalnie niesprawiedliwe, ponieważ Mitsuki może i rzeczywiście jest świetny w tym, co robi, ale też na każdym kroku udowadnia, że nie nadaje się do pracy z ludźmi, a tu nagle do zakresu moich obowiązków wrzuca mi się opiekowanie kolesiem, który minął się z powołaniem do bycia freelancerem. W międzyczasie idziemy na drinka z współpracownikiem Mitsukiego z poprzedniego zespołu – na pierwszy rzut oka to jedyna osoba, która wydaje się nadążać za naszą rudą porażką społeczną, więc panów wydaje się łączyć mniej patologiczna relacja niż Mitsukiego ze wszystkimi. Jednocześnie jednak coraz to bardziej sfrustrowaną sytuacją bohaterkę rzeczony kolega zaprasza na drinka, żeby mogła sobie poużywać nieco na firmowego bękarta, którego chcąc nie chcąc musi teraz poskromić. W końcu jednak uniesiona honorem Akari zdobywa uznanie jaśnie pana i parze udaje się nawiązać nić porozumienia. Zaczynają nadawać na tych samych falach i współpraca przebiega w najlepsze… Do czasu. Mianowicie nasza bohaterka coraz częściej czuje na sobie strapione spojrzenia reszty biura za każdym razem, gdy widuje się ją wspólnie z Mitsukim, a i sam rudy zaczyna jej unikać (czemu tak późno). Jako że Akari stwierdza, że nie po to wepchnęła tę kulę syzyfowym wysiłkiem na szczyt, by teraz z nią runąć w dół, kobieta wyrusza zbadać, co też się takiego wydarzyło, że wiatr zawiał w inną stronę. Okazuje się, że ktoś zgłosił (WRESZCIE) Mitsukiego do HR-u w sprawie mobbingu – rudego wiecznie ledwie tolerowano pomimo bycia aplikacyjnym cudotwórcą, a tutaj nagle nie tylko wydaje się, że zmusza biedną pracownicę do spędzania z nim czasu, to jeszcze ktoś dokopał się do jego grzechów z przeszłości. Nie nastawiajcie się – nie są to jakieś specjalnie ciekawe rewelacje, zwłaszcza że na światło dzienne wychodzi tylko jedna strona opowieści, ale Mitsuki i tak czuje się winny, i decyduje się unikać Akari, żeby oszczędzić jej zmartwień. No cóż, już za późno, musiałam cię niańczyć przez trzy rozdziały, więc twoje krokodyle łzy spływają po mnie jak po kaczce. Tak więc grzechy przeszłości Mitsukiego – bo pewnie chcecie wiedzieć – to aplikacja napisana dla klasy w czasach szkolnych, która była gloryfikowaną Naszą Klasą z czatem i kalendarzem sprawdzianów. Wszyscy byli wdzięczni koledze za ten cudowny wynalazek, aż do momentu, gdy nie zaczęli używać go do publicznego prania brudów i wyrzucania sobie, kto komu nie dał zerżnąć gegry, za co beknęła głównie reputacja Mitsukiego, bo jak to tak, że oczekiwał od ludzi zdrowego rozsądku w social mediach. Do tej historii dokopuje się rzeczony wcześniej przyjaciel Saotomego z pracy, z którym tak dobrze się niby rozumieją, ale tak naprawdę to sposób na pogrzebanie rudego w Estario, bo po odejściu z zespołu wszystkie projekty się walą, jego kumpel nie daje rady ich naprawić i zamiast poprosić o pomoc, woli tonąć w powodzi zazdrości i próbować pociągnąć Mitsukiego za sobą. Akari wziął na driny po to, by zniszczyć ich relacje w powijakach i wykorzystać jakoś w swojej perfidnej intrydze. W epickiej konfrontacji Mitsuki mówi, że kolega jest głupi i niech się postara, dureń jeden, zamiast winić wszystkich za swoje błędy. Z jednej strony ma rację, z drugiej jednak spędziliśmy z rudym tyle czasu, że nie ulega wątpliwościom, iż koleś nie objaśnił nikomu niczego i wyruszył w siną dal, tworząc kolejne apki. Skoro jestem taka zniesmaczona, to czemu ta ścieżka nie znalazła się na szarym końcu, zapytacie? Po pierwsze – Słodki Flirt udowodnił mi, że wolę być wkurwiona niż znudzona, czytając moją fikcję literacką, bo przynajmniej coś przeżywam. Po drugie – Mitsuki to dupa wołowa, ale zalicza jakiś tam character development. W pewnym momencie przyznaje, że może powinien trochę spuścić z tonu i spojrzeć na ludzi jak na ludzi, a nie pionki, które może mu pomogą w nowym projekcie, a może będzie musiał je wyminąć bez oglądania się na ich uczucia. Zakończenie jest takie, że Mitsuki dostaje propozycję wyjechania za granicę w celu tworzenia jakiejś super aplikacji, a Akari po dopięciu ostatnich zobowiązań w Estario jedzie za nim. No nie jest to happy end, którego się spodziewałam – tym byłoby uwolnienie się od tego durnia – ale na szczęście w tej grze nie brakuje opcji do otarcia łez.

6. YOFY

YOFY to pierwsza z sekretnych ścieżek, więc trzeba sobie zasłużyć, aby na nią wejść. Czy warto? No to już kwestia dyskusyjna – dość powiedzieć, że rozkochany w yandere Otome Reddit pisnął z zachwytem, gdy zobaczył, co się na niej dzieje. No więc dla nieobytych w nomenklaturze wyjaśnię, że yandere to typ „kochający aż za mocno”, czyli kategoria zamykania w klatkach. Ja jestem nudna i wolę bardziej facetów, którzy zrobią wszystko, by mnie od tej klatki uchronić, więc pomimo faktu, iż scenariusz YOFYego jest zajmujący jak każdy inny w Sympathy Kiss, to odpada z wyścigu o pierwsze miejsce za samą sprawą reprezentowanego „smaku”. Okej, na czym więc ten route polega? YOFY to programista-widmo, freelancer, z którym firma Akari utrzymuje kontakt wyłącznie mailowy. Wszystkim ten układ pasuje, ponieważ pracownik z YOFYego wyborowy, wszystko jest zrobione na tip-top i na czas, z zaznaczeniem, że żadne telefony czy spotkania twarzą w twarz nie wchodzą w grę. Pewnego dnia Akari zauważa dziwnego buga w projekcie i decyduje się potruć YOFYemu trochę bardziej niż zwykle. To doprowadza do dłuższej wymiany zdań oraz nawet – olaboga! – rozmowy telefonicznej, chociaż ze zniekształcaczem głosu w tle. W każdym razie Akari zaczyna coraz bardziej ciekawić tajemnicza osoba po drugiej stronie ekranu, a i szefostwo stwierdza, że większe zaangażowanie YOFYego wyjdzie firmie na dobre, więc daje protagonistce zielone światło w próbach wyciągnięcia do z kokonu. Z biegiem czasu YOFY zaczyna zgadzać się na spotkania twarzą w twarz z coraz bardziej fascynującą go Akari i dowiadujemy się, że nasz współpracownik to dziewiętnastolatek, który stwierdził, że nie chce mu się obcować z okropnym i nudnym światem zewnętrznym, dlatego zamyka się w domu na prawie całe dnie, pyka w gry i utrzymuje się z programowania. Nawiasem okazuje się też, że YOFY to młodszy brat Rokuro, prezesa konkurencyjnego Tempesty, z którym Estario właśnie współpracuje. Zasadność tej wiadomości nabierze większego sensu, gdy dojdziemy do jego ścieżki, ale na razie wspomnę tylko, że Rokuro w oczach rodziny i samego YOFYego to ten „lepszy” brat, co doprowadziło YOFYego do wyrobienia w sobie druzgoczącego kompleksu niższości. To sprawia, że w sumie nawet dość przekonująco wypada jego chorobliwe przywiązanie i zazdrość wobec Akari, która naprawdę czuje do niego sympatię, ale posiada również własne życie, czego YOFY nie może ścierpieć. Poza rozwijającym się uczuciem między naszymi gołąbeczkami, co i rusz wspomina się także o nocnych incydentach zaczepiania późno wracających do domu kobiet przez podejrzanego mężczyznę. Którejś nocy po dłuższej posiadówie w pracy Akari z duszą na ramieniu prze przez puste uliczki, słysząc za sobą kroki. Okazuje się, że „podejrzany mężczyzna” to YOFY, który w swoim porąbanym rozumowaniu chciał dać swojej flamie do zrozumienia, że wystawia się na pożarcie innym mężczyznom, tralala, obronić cię mogę tylko ja, jeśli lubicie yandere, to będziecie zachwycone. Tym bardziej, że Akari nie może zerwać zupełnie kontaktu z YOFYm (w romansach tego typu nikt na policję nie dzwoni, ok?), więc za jakiś czas chłopak wpada do jej biura (dziwne), żeby naprawić problem ze zhakowanymi komputerami (dziwniejsze) i zachowuje się normalnie, więc może mu już przeszło straszenie kobiet po nocach (na pewno)? ALE NIE, bo tak naprawdę YOFY sam puścił Estario wirusa, żeby dostać się do Akari, zawirusować jej pićko i porwać do domu! W tym momencie jednak nasza heroina stwierdza, że starczy takiego rozstawiania po kątach, rzuca się na chłopaka i mówi mu, że dobra, ona z chęcią będzie jego dziewczyną (mógł, kutwa, zapytać), ale ma zacząć zachowywać się jak człowiek, a nie obłąkaniec. YOFY zaczyna wierzyć w potęgę miłości i istotnie przestaje zachowywać się jak obłąkaniec, happy end, wszyscy są szczęśliwi. No więc ta ścieżka jest interesująca tak, jak interesująca jest kraksa samochodowa oglądana z boku – wiesz, że nie powinno cię to tak angażować, ale nie potrafisz odwrócić wzroku. Nie są to moje klimaty, aczkolwiek emocje wygrano tu po mistrzowsku, a YOFY został wystarczająco uroczo przedstawiony, że da mu się przebaczyć jego stalkerskie zapędy. Takie rzeczy tylko w fikcji literackiej!

5. Yoji Kobase

A teraz ścieżka, która niesamowicie mnie wnerwiła, bo jest TOTALNIE w moich klimatach, ale też ciągnie ją na dno jeden z moich znienawidzonych w otome motywów EVER. „Ależ, Ciaro”, zapytacie, „wcześniej pisałaś o zamykaniu w klatkach, no chyba gorzej się nie da?”. Wiecie, zamykanie w klatkach to dla mnie kategoria, z którą nie czuję się specjalnie zżyta, bo jak napisałam, nie jest dla mnie, więc czy wyjdzie ona lepiej, czy gorzej, to zawsze będzie dla mnie ścieżką na poziomie machnięcia ręką. Nie będę miała wobec niej wysokich wymagań, podchodzę do niej jak do potencjalnego trainwrecka i tak też ją odbieram. Yoji z kolei… Wiecie, gdzie się chowają wszystkie amatorki romansów z szefem, nauczycielem, przewodniczącymi, etc.? Tutaj, na Dygresji, bo to JEST mój typ, tak więc gdy zobaczyłam wariację SymKiss na ten temat (do tego w OKULARACH, wymierający dziś fetysz, co za nieodżałowana strata), rzuciłam się na ścieżkę Yojiego, ledwie Switch zaczął czytać kartridża. No to co tu się dzieje takiego, że aż złamało mi serce? Na pytanie Yojiego, z kim chcemy współpracować, musimy uprzeć się, że z nim. Zostajemy więc jego gloryfikowaną sekretarką, ale nie tylko – de facto zajmujemy się prawie całą organizacją projektu i kierownictwem współpracy z Tempesty, więc początkowo Akari nie nadąża za milionem zadań, które jej przydzielono. Niedługo nasze topniejące w rekordowym czasie morale zauważa Yoji i ruga nas za siedzenie cicho – to jest praca zespołowa i nikt nie oczekuje od protagonistki wypalenia się przy Estarci, zwłaszcza że to dla niej nowa rola i ma pytać o wszystko. Kobase to w ogóle szef idealny i uwielbiam go jako postać. Dla każdego chowa w rękawie dobre słowo, posiada mnóstwo życiowej mądrości i potrafi być seksownie bezpośredni, gdy potrzeba. I w większości jego ścieżki rzeczywiście obcujemy z tymi jego cechami… Aż do momentu, gdy nie dochodzimy do szlagieru japońskich telenowel, czyli wymuszonej sytuacji mieszkania razem. W bloku Akari psuje się ogrzewanie czy inna rura z wodą i dziewczyna musi szukać tymczasowego lokum gdzie indziej. Tak nasza psiapsióła Oe, jak i później Yoji zaczynają angażować się w nasz problem, aż dochodzimy do ściany – wszystko drogie, nie da się tylko na miesiąc czy dwa, a do tego jeszcze z obcymi. Nasz szef wszystkich szefów stwierdza, że w sumie posiada wolny pokój, więc jeśli Akari nie ma nic przeciwko, to może zatrzymać się u niego. Kobieta zgadza się w mgnieniu oka i tak zaczyna się wspólna koegzystencja. Tu muszę uczulić, że coś delikatnie iskrzy między naszymi gołąbeczkami od paru miesięcy, więc dwuznaczne sytuacje, które OCZYWIŚCIE, że zachodzą, nie pojawiają się z kapelusza… Problem w tym, że nawiązują do najgorszego tropu, jaki obmyśliły sobie japońskie romanse. No więc OCZYWIŚCIE zachodzi sytuacja, w której Akari bierze prysznic, zapomina ubrań na zmianę, ale co tam, Yojiego nie ma w domu, więc szybko przemknie korytarzem w ręczniku i zaraz będzie u siebie w pokoju. OCZYWIŚCIE Yoji wraca wcześniej i nakrywa współlokatorkę półnagą. Może się z tym spotkałyście, a może nie, więc wyjaśnię, że dość częstym motywem występującym w otome i shoujo jest tekst z cyklu „mężczyźni to wilki, więc nie powinnaś być zbyt otwarta”. Więc oczywiście Yoji nic konkretnego Akari nie robi, ale stwierdza, że musi ją „pouczyć” poprzez sugestywne zbliżenie i garść niepokojących morałów, ponieważ mieszka z mężczyzną, a to wiąże się z pewnymi zagrożeniami, i jeśli coś się stanie, to będzie mogła obwiniać tylko siebie. Być może Japonki uważają ten trop za seksowny – ba, ja sama uważam, że da się tę sytuację bardzo łatwo przerobić w sugestywne droczenie się, ALE TYLKO WTEDY GDY TO NIE WYGLADA TAK, ŻE JEDNA STRONA STRASZY GWAŁTEM, A DRUGA SIĘ BOI. Bo niestety tak przeważnie przedstawiony jest ten motyw w otome – sfrustrowany seksualnie facet strofuje flamę za samo oddychanie, bo oto widzi jej podnoszący się biust i jak to tak, że ona prowokuje, on się nie powstrzyma i to będzie jej wina! Sorry, w erze hulającej sobie wesoło kulturze gwałtu naprawdę chyba nie ma sytuacji w fikcji literackiej, która mroziłaby mi jajniki szybciej niż ta. W przypadku SymKiss jak wspomniałam, sytuację ODROBINĘ poprawia fakt, że Akari obok strachu odczuwa też pewne podniecenie, ponieważ motyle tłuką się w brzuchu już jak oszalałe w tym momencie (Yoji jeszcze próbuje się powstrzymywać, bo to jego podwładna). Z drugiej strony mamy też straszne popsucie Yojiego, który od początku daje do zrozumienia, że będzie zachowywał się jak należy i też bez tego zapewnienia wiemy, że spoko z niego gość, a tu nagle scenariusz wykręca mu taki numer. W każdym razie szef wszystkich szefów niedługo stwierdza, że już mieli z Akari za dużo zbliżeń niegodnych ich pozycjom, a dodatkowo po biurze zaczynają hulać plotki w związku z dziwnym artykułem uderzającym w reputację Yojiego. W wyniku tego nasza bohaterka zostaje poproszona o opuszczenie mieszkania w trybie natychmiastowym. Akari jednak a) za bardzo chce zaliczyć tego kawalera i b) tak jak reszta zespołu nie wierzy, że człowiek tak prawy jak Kobase był zdolny do przejechania kogoś motocyklem i zniszczenia mu życia, więc stara się z kolegami dojść do sedna problemu. No więc okazuje się, że Yoji dawno temu wziął na siebie winę za przyjaciela, który był sprawcą wypadku, a w obliczu wojującej siostry ofiary, która uważa za niesprawiedliwe, że oprawcy się wiedzie, podczas gdy jej brat grube miliony wydaje na rehabilitację (Yoji cały czas wspiera rodzinę finansowo), to on zbiera baty od społeczeństwa. Przyjaciel przyznaje się do winy, przeprasza rodzeństwo, przeprasza Yojiego, Yoji mówi, że nie ma sprawy, wraca do pracy nad Estarci, a Akari wbija mu ponownie na chatę i tym razem dobierają się już do siebie za obopólną zgodą. Ten romans JEST atrakcyjny – sceny seksu są tu chyba najlepsze w całej grze, przynajmniej dla mnie – ale rany, czemu musieli go tak popsuć tym beznadziejnym schematem? Wyłączając ten jeden irytujący element, uważam tę i kolejne dwie ścieżki na tyle zbliżone do siebie jakościowo, że możecie je dowolnie wymieniać na tej liście. Gdyby nie „mężczyźni to wilki”, Yoji spokojnie znalazłby się na podium, ale że ja naprawdę niemalże wysypką reaguję na ten chujowy trop, to musi żonglować miejscem z następnymi dwoma kawalerami. A było tak dobrze.

4. Rokuro Yoshioka

Rokuro Yoshioka to WS królujący na wielu listach, ponieważ kobiety są spragnione księcia z bajki. Przystojny, prawy, miły, dobrze wychowany, opiekuńczy, bogaty i tu wstaw jeszcze milion innych przymiotów, zapiera dech w piersiach ujemną wręcz liczbą patologicznych akcji na swojej ścieżce. Aby wejść na ten route, musimy opowiedzieć się za tym, by być łączniczką z Tempesty, któremu Rokuro prezesuje. Od początku Oe i reszta ekipy droczą się z nami, że Akari się trafiło ciacho, na co kobieta odpowiada, że dajcie spokój, fantastyczny facet, ale on jest jak celebryta, do takich się tylko wzdycha z daleka. Ale niedługo okazuje się, iż młody prezes z miłą chęcią nawiązałby z Akari bliższą znajomość, bo to lepiej wpłynie na ich współpracę. I tu nie ma żadnych podtekstów, Rokuro jest bohaterce wielce życzliwy, na każdym kroku zachęcając ją do konsultowania z nim wszelkich wątpliwości co do projektu. Z biegiem czasu (a raczej pędem, o czym za chwilę) relacje pary wchodzą na romantyczniejszy poziom, a to dlatego, iż Akari bardzo mocno przypomina Yoshioce pewną dziewczynkę, którą spotkał za młodu. Rodzice odstawili go na jakiś czas do dziadków (chyba żeby zająć się YOFYm), co chłopiec odebrał jako znak, że go nie kochają i było mu smutno. Na placu zabaw od rozpaczy uratowała go malutka Akari, tłumacząc, że nawet książę ma prawo do słabości i ona teraz tu jest, więc się nim zajmie. To wywarło na małym Rokuro takie wrażenie, że po latach zapragnął odnaleźć wybawicielkę i żadnej innej nie chce. No i szczęściem się odnaleźli, oboje są chętni, koniec… pierwszego rozdziału! Jak wspominałam wcześniej, scenariusz SymKiss posiada tę piękną właściwość, że choć poszczególne ścieżki są krótsze, niż przyzwyczaiły nas otome, to mnóstwo się w nich dzieje i route Rokuro to idealny tego przykład. Niejedna seria na tym zakończyłaby całą historię – przyjaciele z dzieciństwa odnaleźli się po latach i teraz będzie z tego piękna, romantyczna miłość. I rzeczywiście jest, ale z przygodami. Akari zaczyna częściej pojawiać się w Tempesty za sprawą rosnącej liczby zadań związanej z mediacją nad projektem, aż otrzymuje własne biurko i kolejne punkty znajomości z pracownikami firmy. Wszystko układa się fantastycznie, dopóki na jedną z romantycznych kolacji naszych gołąbeczków nie wprasza się panna Bitou – rzekomo narzeczona Rokuro. Akari razi piorun, a Yoshioka szybko ustawia dziewczynę do pionu – Bitou to owszem, jego narzeczona, ale taka z cyklu „nasze dwa rody stwierdziły za młodu, że nas ze sobą pożenią i będą z tego wielkie pieniądze”, co jedna strona wzięła sobie tak bardzo do serca, że zaprogramowała pod ten układ całe życie (Bitou), a druga ma wyjebane, bo znalazła miłość swego życia (Rokuro). Od tego momentu zaczyna się fabuła jak z Dynastii: Yoshioka walczy ze swoimi rodzicami, aby przestali truć mu na temat Bitou, ta próbuje zniszczyć życie Akari w pracy, do akcji wkracza ekipa z Estario, żeby na powrót połączyć rozdzieloną parę, są areszty domowe dla nieposłusznych paniczów, Mitsuki na coś wreszcie się przydaje (dobrze mieć tego jednego niepełnosprytnego emocjonalnie kolegę do pociśnięcia lampucerze), Akari proponuje się bycie kochanką, nic w tym złego, jeśli będzie trzymała się na uboczu (!!!) i sześć rozdziałów wybornej jakości Mody na Sukces później nasze gołąbeczki wreszcie pokonują przeciwności losu, czyli dwa wielkie rody i szaloną narzeczoną, i wreszcie możemy planować ślub. Osobiście Rokuro nie jest dla mnie jakąś specjalnie szałową opcją – jest kochany, fakt, ale archetyp księcia nie należy do moich ulubionych. Jednakże w jego ścieżkę gra się tak, jak ogląda ulubiony serial i za to należą się wysokie noty. Dobry to kawał M jak Miłość, Słodki Flirt would never.

3. Kohei Minato

Kohei to kolejny typ, za którym jakoś znacząco nie przepadam, ale rozwój jego relacji z Akari i intryga są tak dobre, że trudno nie ocenić tej ścieżki wysoko. Minato to antyteza Mitsukiego – wycofany, skupiony na pracy i profesjonalny, łączy go z kolegą fakt, iż też początkowo nie widzi sensu w posiadaniu ogona w formie Akari. Kobieta zalicza tę samą frustrację, co w przypadku rudego, aczkolwiek tutaj zamiast ganiania za tym dużym dzieckiem, oddelegowana zostaje do prostych zadań, których rozwiązanie znajduje w firmowym podręczniku, a Minato unika wciągania jej w bardziej skomplikowane zagadnienia, „bo on to zrobi szybciej i po co”. Tutaj na szczęście lekcja odnośnie poprawnego zachowywania się w tej wspólnej piaskownicy zwanej pracy wchodzi prędko i na pełnej (Yoji mówi Koheiowi, co sądzi o ich „współpracy”, a to już poważna sprawa), i wkrótce nasz potencjalny kochanek spuszcza z tonu. Z drugiej strony Minato ma podstawy, aby trzymać wszystkich z Akari włącznie na długość ramienia. Mianowicie ojciec Koheia zostawił rodzinę z długami i wybył w długą, co zmusiło chłopaka do podejmowania się różnych prac i utrzymywania matki oraz dwojga młodszego rodzeństwa. Gdy udało mu się zahaczyć w Estario, prędko odezwał się „przyjaciel” pracujący dla konkurencyjnego Tempesty, który grożąc Minato, że powie wszystkim o jego ojcu i przestanie podrzucać mu intratne (i nie do końca legalne) zlecenia, zmusił do wykradania danych. Kohei miota się więc pomiędzy wiernością firmie a miłością do rodziny, co jest o tyle trudniejsze, ponieważ w Estario wszyscy go lubią i szanują, a on tak się odpłaca za tę życzliwość. Jeszcze gorsza jest postępująca fascynacja Akari i jej świetne przyjęcie przez rodzinę, która tkwi w błogiej niewiedzy co do tego, co chłopak robi, aby wspomóc domowy budżet. Route kończy się oczywiście happy endem i chłopakowi zostają wybaczone jego przewiny; nawet ojciec wraca wreszcie z wyprawy do sklepu po mleko, a cała sytuacja psychologicznie została przedstawiona wcale realistycznie. Mianowicie Kohei nie potrafi zdobyć się na wybaczenie, bo był najbardziej świadomy bólu sprawionego reszcie rodziny, ale ze względu na resztę, próbuje dać sobie czas. I jako Akari również nie musimy go pchać w ramiona ojca, bo uczucia nie zawsze tak działają. W każdym razie ścieżka Minato jest pełna angstu, ciepła i sexual tension w najlepszym wydaniu, co muszę docenić, nawet jeśli kuudere to nie do końca moje klimaty.

2. Shuya Usui

Ale wiecie co JEST moimi klimatami?! Srebrne lisy, oh yeah! Usui to najstarszy kawaler na wydanie w tej grze i wy już wiecie, że po Yojim rzuciłam się na niego w drugiej kolejności. Zresztą chyba nawet trzeba się na niego rzucić w drugiej kolejności, ponieważ ścieżka Shuyi jest zamknięta przy pierwszym przejściu. W każdym razie, aby rozruszać Estarci, Akari wpada na pomysł, że utworzy dział przedstawiający lokalne przemysły od środka. Oczywiście na pierwszy ogień idzie ukochana przez wszystkich knajpa Evergreen, której właścicielem jest właśnie Usui. Mężczyzna z radością zgadza się na współpracę, bo to znowuż dodatkowy marketing. Akari więc zaczyna pracować tam na pół etatu, aby pokazać funkcjonowanie baru od środka, no i oczywiście w pewnym momencie zaczyna czuć do Shuyi miętę. Nie ma w tej ścieżce za dużo fabuły jako takiej – całość wypełnia pining i kiwanie się z jeżem, bo Usui też by chciał cymcyrymcym z naszą bohaterką, ale po pierwsze jest dżentelmenem, po drugie jest stary, a po trzecie na horyzoncie majaczy widmo zamknięcia Evergreen na rzecz przejęcia zajazdu prowadzonego przez jego wiekowych już mocno rodziców (ale tego jeszcze nie jest pewien, bo nie czuje się na siłach, by to ciągnąć). Akari jednak w tym rołcie ma jajniki rozgrzane do poziomu wrzenia, więc choćby miało ją to zabić, to już ona wybije biodro temu staremu dziadowi, aż będzie furczało, więc po kilku rozdziałach emocjonalnej przepychanki oraz mycia pleców, wreszcie przekonujemy faceta, że age gap nie robi na nas wrażenia, thats’s actually pretty hot. Najlepsze zakończenie to takie, w którym Usui zaczyna wierzyć w siebie i wraca przejąć rodzinny interes. Po roku Akari kończy się umowa w Estario i kobieta jedzie dołączyć do swego wiernego kochanka, gdzie ten wita ją z otwartym ramionami. Nie ukrywam, że Shuya na drugim miejscu to wynik mojego wyposzczenia względem tego konkretnego fetyszu. Mimo to, jest to ciągle świetna ścieżka, aczkolwiek lojalnie uprzedzam, że nie ma tu specjalnie wątków pomocniczych, tylko rozwijająca się relacja między naszymi gołąbeczkami. Jeżeli lubisz srebrne lisy, to jest crème de la crème tego archetypu, więc idźcie i piszczcie nad tym wszystkie.

1. Tsukihiko Higa

Gdybyście mi powiedziały, że ścieżka o samotnym ojcu z dzieckiem będzie moją ulubioną, to uwierzyłabym tylko trochę. Wszak samotny ojciec z dzieckiem na pewno będzie należał do przedziału dojrzalszych WS-ów, co jest super! Ale ma też dziecko, co może już super nie być. A jednak – Higa to najlepsza dupeczka tej gry, a jego syn to cudowna kropka nad „i” tej ścieżki. To drugi sekretny route gry i w sumie dało się prędko odkryć, kto nim jest, ponieważ Tsukihiko wita nas podczas pierwszej wyprawy do Tempesty i jako jeden z niewielu ma narysowany sprite, tak więc wiecie, to nie moje pierwsze rodeo. Ale o rany, co tu się dzieje! Higa to typ człowieka, który widział już wszystko w życiu dwa razy i mu starczy – nie na tyle, by zaniedbywać syna, bo ojciec z niego fantastyczny, biorąc pod uwagę okoliczności – ale widać, że bezpieczna, acz nudna posada księgowego to nie jest coś, czego oczekiwał od losu. Mimo to trzyma się jej ze względu na bezpieczeństwo małego Hinaty, bo płaca dobra i godziny też. Matka zmarła jakiś czas temu, więc Higa jak może próbuje wypełnić role obu rodziców. W tej sytuacji mężczyznę zastaje Akari, która szczęśliwym trafem natyka się kilka razy na pobliskim placu zabaw na małego i rezolutnego chłopca czekającego na swojego tatę. Kobieta opiekuje się nim do czasu nadejścia spóźnionego Higi i tak zawiązuje się między nimi bliższa znajomość. Następuje po sobie seria przysług i spotkań pomiędzy tym dwojgiem, co podłapuje także Hinata, który zaczyna lubić Akari coraz bardziej. Sporo tu ciepłych i dojrzałych rozmów o tworzeniu nowej rodziny – chłopiec jest wciąż oddany zmarłej mamie i nie do końca rozumie, co oznacza zajęcie tego miejsca przez protagonistkę – Higa też jasno stawia sprawę na stole, że naprawdę lubi bohaterkę, ale małżeństwo MUSI wchodzić w grę, jeżeli mają się zaangażować. W międzyczasie wychodzi na jaw zaskakująca przeszłość naszej flamy. Mianowicie w młodości był popidolem (!!!) o co prawda przeciętnej sławie, ale wciąż i natykamy się na jedną z jego starych fanek, która nie potrafi mu wybaczyć zejścia ze sceny, a ona go tak kochała i wspierała (ten przemysł jest dziki, mówię wam). Głupia lampucera mówi też Hinacie, że byłoby lepiej, gdyby się nie urodził i prawie rzuciłam Switchem, nikt tak nie mówi do mojego syna! Chłopiec ucieka z płaczem, wymierzamy sprawiedliwość lambadziarze i idziemy go szukać, a w finale tej katastrofy następuje słodka rozmowa, w obliczu której zgadzamy się stworzyć wspólnie rodzinę. Po jakimś czasie Higa decyduje się też spełnić swoje kolejne marzenie – iść na casting i zobaczyć, czy ma szanse zostać aktorem teatralnym, jak zawsze chciał. Tu moje jajniki już w ogóle rozerwało, bo teatr to mój ulubiony setting w czymkolwiek i O JEZUSIE GRO DZIĘKUJĘ. I wiecie co, Higa zostaje aktorem! Ja i Hinata poszliśmy na jego pierwszy występ! Dostałam z tego ilustrację! Co za wspaniała ścieżka! Słodki Flirt would never! Naprawdę nie pomyślałabym, że tak spodoba mi się route samotnego ojca z dzieckiem, ale ten robi wszystko idealnie, łącznie z przedstawieniem Hinaty jako uroczego chłopca, który mimo wszystko ma momenty, że broi, jak to dziecko i to miłe. Ścieżka wygrywa wszystkie banały związane z tego typu opowieściami, jednak czyni to w iście czarujący sposób. SymKiss pięknie pokazuje, że z odpowiednią ilością empatii z najbardziej ogranego szlagiera da się wycisnąć złoto, a route Higi to ukonorowanie tej tezy.

Komentarze

  1. Niby nie SF, ale Nori ma dla mnie vibe Alexego, z kolei Mitsuki to taki trochę Thomas i umówmy się - to nie jest komplement. Podobnie rzecz ma się z YOFY i Yoji, którzy z opisu ścieżki dla mnie są zwyczajnie przerażający w swoim podejściu do MC. Rokuro brzmi zaiste uroczo telenowelowato. Łączę się w miłości dla srebrnych lisów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie Nori nie próbuje nikomu zniszczyć życia poza nieuważnie swoim własnym, więc tyle dobrego. Mitsuki to tragedia, cierpiałam przez trzy czwarte ścieżki, a na koniec krzyknęłam "i dobrze ci tak", ale Akari nie usłyszała i go nie rzuciła, szkoda. Yoji jest naprawdę kochany, ale dochodzisz do wiadomej sceny i już niczego innego nie widzisz - jestem dalej wkurzona, jak potraktował go scenariusz, bo to JEST najlepsza postać i mistrz drugiego planu. SREBRNE LISY <3 <3 <3 <3

      Usuń
  2. "Może się z tym spotkałyście, a może nie, więc wyjaśnię, że dość częstym motywem występującym w otome i shoujo jest tekst z cyklu „mężczyźni to wilki, więc nie powinnaś być zbyt otwarta”." <- Aż dostałam flashbacków plażowego epizodu Ouran Koukou Host Club. Tam w zasadzie każdy zachował się okropnie, ale rolę tego, co przychodzi i straszy bohaterkę, żeby uważała, bo jakby nie był taki miły, to mógłby coś jej zrobić, ale na szczęście jest miły, łaskawy pan, też dostał pan w okularach (i wiceprezydent klubu w jednym). Pal sześć, jeśli takie sceny dostaje postać, która od początku do końca jest creepem, ale jeśli robi to postać, która poza tym zachowuje się w porządku, to jest tak wielkie "serio???".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yoji jest tu potraktowany tak samo: rewelacyjna postać przez całą grę, ale jak już dojdziesz do tej sceny, to nie odzobaczysz. Pamiętam tę scenę w Ouranie i pamiętam jaki Kyoya był tam OOC dla mnie, aczkolwiek najbardziej wyryła mi się w pamięci wyjątkowo WTF-na reakcja Haruhi na jego ekscesy. "Wiem, że nic mi nie zrobisz, bo nie robisz rzeczy, z których nic nie masz" - lol, lala, spróbuj tak z potencjalnym napastnikiem, zobaczysz, jak cię wyśmieje. To nawet w kontekście nie działa, bo Kyoya nie ma żadnego powodu, by się tak zachowywać, poza buzującymi hormonami, a to beznadziejne tłumaczenie w tej serii, gdzie nikt takich problemów nie ma (jeśli dobrze pamiętam).

      Usuń
    2. Jakaś część mnie liczy na to, że w epoce remake'ów (i otwierania się trochę bardziej na to, że baby też mogą rzucić kasą) Ouran dostanie nową ekranizację, jak Fruits Basket... ale z bardzo zmienionym albo kompletnie wywalonym epizodem plażowym, bo parę rzeczy źle się w tej serii zestarzało, ale ta najbardziej. Boli tym bardziej, że, z tego co pamiętam, Kyoya zajmował drugie miejsce na liście ulubionych bojów z Ourana dwunastoletniej mnie.

      Tłumaczenie Haruhi imo miało jakiś tam sens (jeśli idziemy tokiem myślenia, że Kyoya nie uważa, by coś "miał" z czegoś takiego, a Haruhi to wie, to jej girlbossowy spokój ma trochę sensu - nawet jeśli jest tam głównie dla jej girlbossowania), ale samo zachowanie Kyoyi było OOC, zgadzam się. Wyglądało to, jakby autorka bardzo chciała taką scenę, więc wzięła najchłodniejszego, trochę szarego bohatera z obsady. Buzujące hormony w jakiejś tam formie były, ale w takiej oldschoolowe-shoujo modzie (w jakimś epizodzie bodajże basenowym bliźniaki podpuszczały blondyna z różnymi mniej lub bardziej odsłaniającymi strojami dla Haruhi, i finalnie blondyn dał jej jakiś bardzo zakryty strój, bodajże z koszulką).

      Usuń

Prześlij komentarz