Seattle roku 2020. Po wielkiej wojnie między rasami elfy zeszły z drzew, krasnoludy wyściubiły nosy z kopalni, a orkowie odłożyli topory, aby dołączyć do ludzi w spijaniu śmietanki możliwości, które oferuje niesłabnący rozwój technologiczny. I choć społeczeństwo nam się rozrosło, to problemy pozostały te same: ktoś nie może być z ukochaną osobą, ponieważ niechęć rodziców; komuś niedane się wyspać przez pracę wymagającą wiecznych nadgodzin; ktoś stara się ułożyć sobie życie na nowo po doświadczeniu okrucieństw światowego konfliktu… Dla tych wszystkich osób, które zmagają się niczym Emilka ze Srebrnego Nowiu ze swoją egzystencjalną trzecią nad ranem, co noc otwiera się Coffee Talk – kawiarnia przyciągająca zapachem przypraw, aromatem rozgrzewających napojów oraz życzliwym uchem miejscowego baristy…
Prawda w grach komputerowych, odcinek 73.
Jeżeli po obejrzeniu
trailera Coffee Talk autorstwa Toge
Productions na myśl nasunęła wam się VA-11
Hall-A, to powiem wam, że mi też, a nawet jeszcze w to nie grałam (ale
zamierzam). Obie gry to symulatory tworzenia drinków pożenione z visual novel i
pixel-artową grafiką, stawiające na atmosferę oraz plejadę angażujących
postaci, z tym że zgodnie z tytułem Coffee
Talk trzyma się kawiarniano-jesiennych klimatów zanurzonych w urban fantasy
w odróżnieniu od swej cyberpunkowej poprzedniczki. Jako że przygoda z VA-11 Hall-Ą dopiero mnie czeka, to nie
wiem, w jak wielkim stopniu inspiruje się nią kawowa młodsza siostra,
aczkolwiek sam koncept symulatora baristy przysłuchującego się codziennym
problemom zblazowanych klientów szalenie mi się podoba i z chęcią przypatrzę
się rozwojowi tej najwyraźniej nowej pochodnej gatunku visual novel. Nie
odkryję Ameryki stwierdzając, że przekonujące postacie i angażujące opowieści to
trzon decydujący o jakości dobrej VN-ki. Czy w takim razie Coffee Talk staje na wysokości zadania pod tym względem?
Powiedziałabym, że tak sobie. Wcielamy się w osobę baristy (imię można wybrać
dowolnie) sprawującego pieczę nad tytułową Coffee Talk. Jedną z naszych stałych
bywalczyń jest Freya: pracująca dla miejscowej gazety aspirująca pisarka w
przededniu wielkiego sukcesu… o ile wywiąże się z deadline’u i uda jej się
napisać przekonujący szkic. Młoda kobieta to tutejsza postać odpowiedzialna nie
tylko za wyciąganie z reszty bohaterów ich bolączek (jeżeli sami nie mają
ochoty się nimi podzielić), ale także komentowanie i dzielenie się w razie
potrzeby złotymi myślami pchającymi do rozwiązania problemów. Szczerze
powiedziawszy, nie udało mi się polubić Freyi – gra próbuje nam ją sprzedać
jednocześnie jako Bohaterkę Taką Jak Ty: Problemy Dnia Codziennego Edition oraz
pełną wiedzy życiowej matronę, która niejedno widziała i z zacięciem Matki
Teresy udziela porad innym. W wyniku wychodzi nam rozchichotana nastolatka
świeżo po lekturze zbioru cytatów Paulo Coehlo i niesamowicie gryzie mi się to
z jej domniemaną karierą literacką. Zwłaszcza że efekty jej pracy możemy sami
ocenić, gdyż jednym ze swoistych „extras” występujących w Coffee Talk jest dostęp do aplikacji z krótkimi historyjkami
pisanymi przez Freyę. Przeczytałam prawie wszystkie i bez cienia wątpliwości
wierzę, że to ona jest ich autorką – są równie rozbiegane i dość płytkie jak
jej osoba, więc o ile mogę pochwalić pomysł, to wykonanie niestety mnie nie urzekło.
Polubiłam za to resztę bohaterów: gra proponuje nam cztery i… hmm, powiedzmy
„pół” historii niepowalających może oryginalnością, ale aktorzy ich scen są na
tyle uroczy i angażujący, że da się to spokojnie wybaczyć. Zapoznamy się między
innymi z nieszczęśliwą miłością elfa i sukkubusa; kocią laską (która dla
odmiany jest spoko, przysięgam) próbującą swoich sił w showbiznesie pomimo
gorącego sprzeciwu ojca, a także kiełkującą znajomością między dwoma
game-developerkami. Podoba mi się sposób, w jaki Coffee Talk wprowadza wątki nawiązujące do znanej nam
rzeczywistości. Zastanawiałam się, czy twórcy oprą się pokusie ukazania takiego
game-devu właśnie w cukierkowych barwach, ale nie – widać, że zależało im na
opowiedzeniu historii tych postaci, a nie prawieniu moralitetów, dlatego
niezależnie od tego, czy sięgają po oklepane motywy, czy próbują mówić o tym,
co znają z własnej codzienności, wynik przedstawia się naturalnie i
nienachalnie. Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że scenariusz jest tu szałowy,
bo nie jest, ale w swojej kategorii podsłuchiwania ludzi sączących kawę w
Starbucksie wypada okej. No dobra, niektóre żarty są płaskie i niepotrzebnie
wykolejające rytm dialogu, a morały czasem mało przekonujące albo banalne: i
możliwe, że zwróciłam na te zgrzyty ze względu na to, że otoczką gra próbuje
wpisać się w klimaty literackie (cały wątek Freyi, jej opowiadania, wspominanie
co i rusz Gaimana oraz Murakamiego), bo naprawdę, całość jest poprawna. Ale
tylko tyle, a skoro sami twórcy zawieszają sobie poprzeczkę tak wysoko, to
trochę trudno mi nie zaczynać łapać ich za słowa. W każdym razie: jako że do wydawanych
przez nas napojów dorzucamy dobre rady w ramach promocji, to mamy wpływ na to,
czy naszym klientom ostatecznie uda się wywalczyć dobre zakończenie dla ich
bolączek. W Coffee Talk pozytywne
zakończenie scenariusza zależy od podawania właściwych zamówień, chociaż wydaje
mi się, że istnieje tu dość spory margines błędu, ponieważ większość opowieści
zakończyłam z telema… szczęśliwym epilogiem, a pomyliłam się tu i ówdzie.
Dokładność ma znaczenie bodajże w dwóch „ścieżkach”, a jednej i tak nie
zakończymy w całości podczas pierwszego przejścia, więc jak widać chill out
jest tu co najmniej wskazany. Zwłaszcza że grę da się skończyć z odblokowaniem
wszystkiego w dwa wieczory – „kampania” zajmuje kilka godzin w zależności od
szybkości czytania, a ponowny playthrough nie dość, że wystarczy na
odblokowanie wszystkiego, to jeszcze da się zaliczyć w trybie fast-forward jak
w większości VN-ek. Tytuł próbuje wydłużyć trochę ten czas poprzez tryb „endless”,
czyli niekończące się przyjmowanie coraz bardziej skomplikowanych zamówień na
napoje. Parzenie kawy nie urzekło mnie na tyle, by zatrzymać przy sobie na
dłużej niż wbicie achievementów, ale to miłe ze strony twórców, że dali graczom
taką możliwość poza samą częścią VN-ową. Jednak gdyby Toge Productions
zdecydowało się powrócić do tego świata, to z chęcią przyjęłabym ponowne
zaproszenie. Udało im się stworzyć naprawdę fajny obraz urban-fantastycznego Seattle,
w którym orkowie, elfy i sukkubusy borykają się z szarym życiem codziennym i
przyznam, że otoczka tej gry wciągnęła mnie bardziej niż opowieści, na których
zdecydowała się skupić. Coffee Talk do
twarzy w kostiumie znanej nam rzeczywistości, a kreację te ubarwia sensownymi i
ciekawymi dodatkami: np. w tle rozgrywa się wątek wilkołaków, które czekają na
szczepionkę powstrzymującą ich księżycowy szał. W międzyczasie okazuje się, że
na rynek trafiła podróbka leku, co doprowadza do zamieszek i utratę zaufania do
partii rządzącej. I większości tej historii dowiadujemy się wyłącznie z
nagłówków gazet czytanych co ranek przez naszego bohatera, a trzyma w napięciu
jak niejeden serial. Serio, Toge Productions, make it so, ja czekam.
NO I TO ROZUMIEM
No dobrze, a jak
wygląda ta, było nie było, druga ważna część Coffee Talk, czyli przygotowywanie drinów? Do dyspozycji mamy trzy
podstawowe składniki: kawę, herbatę i czekoladę, które potem łączymy z innymi
dodatkami na podorędziu: imbirem, mlekiem, etc. Właściwie nie da się tu stworzyć
czegoś niepijalnego: zawsze upichcimy „coś”, aczkolwiek od kolejności i rodzaju
składników zależy, czy będzie to generyczna kawa z mlekiem, czy Super Duper
Herbata z Palemką i Galaretką, która utoruje sobie drogę do naszego skarbczyka
z przepisami. Trudność czyha również w zrozumieniu terminologii – brzmi
groźnie, ale głównie rozchodzi się o to, że istnieje zasadnicza różnica między „less
cold” i „more warm”, która na początku może nie być taka oczywista do
rozróżnienia. No i nasi klienci nie dość, że rzadko proszą o konkretny napój,
to gdy już się na niego zdecydują, bardzo szybko przestają udzielać nam porady,
jak go przyrządzić. Nie wiesz, co to jest Marrakesh? No to masz lipę i oddaj
dyplom, który wydarłaś z rąk innego absolwenta szkoły dla baristów. Jak wspomniałam,
nie ma to aż tak dużego znaczenia w głównej linii fabularnej (poza konkretnymi
momentami), za to potrafi zrobić się mega upierdliwie w „endless mode”. Ale jak
już odkryjecie przepisy (albo zerżnięcie je z Internetu – ja tak zrobiłam, thug
life), to poznacie chociaż ułamek świata kaw i herbat z całego świata, co jest
bardzo miłe. Nawet to głupie szukanie składników na Wikipedii sprawiło, że
poznałam napoje z krajów arabskich i zapragnęłam ich spróbować. Od czasu do
czasu, gdy bohaterowie chwilowo przestają zajmować się swoimi problemami,
zarzucają ciekawostkami odnośnie sztuki parzenia kawy. Nie zdarza się to często,
bo też ta gra to jednak miniaturka, ale czuć tu może nie miłość, ale na pewno
sympatię do tematu, która dorzuca się do leniwego klimatu unoszącego się
aromatem matchy i palonych ziaren.
Now things got interesting.
Aspekt, w którym Coffee Talk absolutnie błyszczy, to
grafika. Całość utrzymano w przepięknym pixel arcie. O tłach co prawda nie mam
wiele do powiedzenia, bo są chyba całe dwa: z wnętrzem kawiarni i ulicą przed
nią, ale i tu zwróciłam uwagę na świetne oświetlenie oraz animacje ludzi za
oknem, którzy sprawiają poczucie, że Seattle żyje i pędzi gdzieś poza naszą
kawiarnianą oazę. Za to postacie, panie! Tak ślicznych i szczegółowych
projektów dawno nie widziałam. Nie dość, że każdy bohater wygląda zupełnie
inaczej (nie tylko w zakresie rasy, co jest oczywiste, ale również np. budowy
ciała i rysów twarzy), to posiada własny styl, przy którym nie szczędzono
przypinek, wstążek czy nadruków dodających im charakteru i jakiejś historii.
Ładne są animacje, które też mają co nieco do powiedzenia o naszych bohaterach:
np. otwarta i przebojowa kocia laska częściej okazuje pełen przekrój emocji w
odróżnieniu od stoickiego i nieco zblazowanego wampira. Podoba mi się też
zastosowana tu trochę wyprana paleta barw: dominują kojące brązy, które
współgrają z minimalistycznym interfejsem dobrze odznaczającym się na ich tle.
Nie zachwyca za to muzyka: chociaż lubię jazz i lo-fi, to tutejszy soundtrack
częściej grał mi na nerwach, gdy tylko zaczynałam się skupiać na tych szarpiących
pobrzękiwaniach. Nie jest to kakofonia, o nie, ale w moim przypadku
zdecydowanie nie udało jej się dołożyć swojej cegiełki do reklamowanej
atmosfery relaksu i chill-outu. Ale cała reszta udźwiękowienia wypada super:
dużo uwagi poświęcono odgłosom wydawanym przez otoczenie (odgłos maszyny do
kawy, dzwonek u drzwi, itp.) i czasem postacie. Jedna z bohaterek jest syreną i
za każdym razem, gdy wchodzi do kawiarni, słychać plusk płetw uderzających o
podłoże. Mała rzecz – jak zresztą wszystkie te dźwięki, bo też nie ma ich zbyt
wiele – a cieszy mnie jak dziecko. Dubbingu nie ma, co dla mnie nie gra jak
zwykle żadnego znaczenia, ale sprawiedliwie informuję.
Czy polecam Coffee Talk? Najsprawiedliwiej byłoby
rzec, że na pewno nie jest to gra, która zmieni wasz światopogląd albo znajdzie
się w waszych Top 10 Roku. Z drugiej strony krzywdy też wam nie zrobi i posiada
kilka aspektów, którymi może się pochwalić: grafiką, światem przedstawionym,
pomysłem na siebie. Fabularnie jest tak sobie, ale jeżeli nie nastawiacie się
na historię, która wstrząśnie wami w posadach, to najprawdopodobniej spędzicie
miło czas. Ogólnie mój stosunek do Coffee
Talk można potraktować jako letni: nie mam za co jej skreślić, ale trudno
też jednoznacznie mi ją polecić, bo nieszczególnie broni się gatunkowo. Jeśli jednak
ważny jest dla was klimat, od zawsze chcieliście zagrać w grę o kawie i chcecie
się odprężyć wśród zastępu uroczych postaci, to całkiem dobry wybór. No i ten
pixel art to sztos.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ świat przedstawiony; | - irytująca Freya; |
+ postacie dają się lubić (a przynajmniej większość); | - drażniąca muzyka; |
+ GRAFIKA; | - fabularnie taka sobie; |
+ klimat jak ta lala; | - zamówienia potrafią być czasami frustrujące. |
+ odprężająca; | |
+ odgłosy „przyrody” w dechę; | |
+ endless mode; | |
+ zaczęłam doceniać ludzi potrafiących rzeźbić w latte, bo to w cholerę trudne w grze, a co dopiero w realu; | |
+ podsuwa dobre pomysły na wieczorną kawę. |
Coffee Talk
Producent/Wydawca: Toge Productions
Data wydania: 2020
Platforma: PS4/Switch/Xbox One/Steam/itch.io
Ech, nie inwestuję w żadne gry poza Simsami, ale może obejrzę jakiś Let's Play - brzmi bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń