Na koniec lata Suou Shiragane postanawia skonfrontować się z
Yuzurihą Yatsushiro. Dziewczyna podejrzewa, że przewodnicząca szkoły posiada
informacje, które zbliżyłyby ją do odkrycia powodu nagłego odejścia Mayuri ze
szkoły. I słusznie – Yuzuriha obwieszcza, że Akademia Saint Angraecum skrywa
tajemnice ściśle związane ze zniknięciem ukochanej Amitié. Jednocześnie
ostrzega, iż poszukiwanie prawdy najprawdopodobniej skończy się cierpieniem i
rozczarowaniem. Widząc jednak zdeterminowanie Suou, zgadza się na udostępnienie
poszlak pod jednym warunkiem: młodsza koleżanka weźmie udział w wyborach na
przewodniczącą i zajmie jej miejsce w Soborze Nicejskim. Yuzuriha ma nadzieję,
że dla skrajnie introwertycznej Shiragane będzie to przeszkoda nie do pokonania,
lecz nadchodząca jesień szybko udowadnia, iż nie tylko kolory liści się
zmieniają…
W Ciarolandzie mówimy na nie "najgorsza opcja romansowa".
Flowers -le volume sur
automne- to już trzecie spotkanie z wychowankami katolickiej szkoły z
internatem dla młodych, ambitnych dziewcząt. Ale chociaż w przytoczonym przeze
mnie wyżej zalążku fabularnym skupiłam się na śledztwie Suou, które w tej
części nabiera rozpędu, to główny wątek historii poświęcony został Yuzurihi i
tym razem to z jej punktu widzenia będziemy oglądać kolejne wydarzenia. Jeżeli
pamiętacie/czytaliście moją recenzję Été,
to wiecie, że to moja ulubiona postać Flowers
i gdy Jesień weszła na Steama, to kupiłam ją tak szybko, że pliki po wsadzeniu
na serwer nie zdołały jeszcze ostygnąć. Czy było warto? Powiem tak – nie tego
się spodziewałam, ale i tak jestem w stu procentach usatysfakcjonowana. Nie
potrafię wam jasno określić, czy Automne
zdetronizowało poprzednią część na moim kwiatowym podium, ale mogę was
zapewnić, że reprezentuje tak samo wysoki poziom co Lato. Co ciekawe, osiąga to
celując w diametralnie inne rejestry niż jej poprzedniczki. Printemps i Été tworzyły pozory osadzenia serii w gatunku Class S, czyli
japońskiej żeńskiej odpowiedzi na „boys will be boys”, w myśl której homoseksualne kontakty nastolatek kwalifikuje się jako faza dojrzewania i pierwsze kroki w
tworzeniu konkretnych komórek społecznych. Zjawisko (i podejście) kultywowała
mnogość dziewczęcych szkół z internatem, które wyrastały jak grzyby po deszczu
w Japonii ubiegłego stulecia. Zamknięte w bezpiecznej izolacji i z dala od płci
przeciwnej młode damy mogły wchodzić w relacje nierzadko balansujące na granicy
romansu, co było tolerowane z zaznaczeniem, że wraz z wejściem w dorosłe
społeczeństwo kobiety podporządkują się ustalonym normom zawierania małżeństw heteroseksualnych
i płodzeniem dzieci (czyt. „wyrosną z tego”). Printemps i Été mocno
tańczą wokół tematu, unikając jasnego kategoryzowania uczuć – w odróżnieniu od Automne, w którym padają już jasne
deklaracje i nie ma żadnego chowania się za nastoletnimi wyskokami. Yuzuriha
identyfikuje się jako lesbijka i jednym z motywów tej części jest właśnie
dyskusja pomiędzy szczerością oraz naturą uczuć kwitnących pomiędzy
uczennicami. Bohaterka w pewnym momencie pyta, czy po opuszczeniu murów Saint
Angraecum cokolwiek zostanie z zauroczenia kultywowanego w miejscu położonym z
dala od ustalonych norm społecznych. Ta kwestia w subtelny sposób przewija się
przez całą grę i jestem pod wrażeniem, jak zręcznie udało się przenieść tory
opowieści z narracji ku pokrzepieniu serc na studium charakteru i komentarz
społeczny. Owszem, Été również
poruszało temat leczenia traumy i miłości własnej, jednak robiło to pod
płaszczykiem rozwijającej się relacji Eriki i Chidori, co zgrabnie wypełniało
większość czasu antenowego i jeżeli mrugnąłeś, to dawno i nieprawda. Tutaj, choć
mamy dwie ścieżki romansowe jak zwykle we
Flowers, tak naprawdę cała gra opiera się raczej w pierwszej kolejności na
charakterystyce i rozwoju emocjonalnym Yuzurihy, a w drugiej na konfrontacji
wytycznych Class S z „prawdziwą” homoseksualnością.
ABORT THE CONVERSATION ABORT THE CONVERSATION
To powiedziawszy – to niespecjalnie wesoła gra. Może inaczej
– to nadal ciepłe, mądre i czarujące Flowers.
Jednak jeżeli oczekiwaliście (jak ja), że Yuzuriha da popalić całej szkole, w
międzyczasie wyrywając wszystko jak leci i olśniewając swoją wspaniałą osobą, to
czeka was niemałe zaskoczenie. Nie chcę tu zbyt wiele spoilerować, bo
odkrywanie prawdziwego oblicza pani przewodniczącej stanowi połowę zabawy
płynącej z rozgrywki, więc ograniczę się do kilku słów na jej temat. Yuzuriha
jest mianowicie najmniej jednoznaczną i… hm… „zdrową” osobą w całej obsadzie.
Choć prawie każda postać ma na koncie mniejszą lub większą traumę z dzieciństwa,
to w moim odczuciu główna bohaterka bije je w tym aspekcie na głowę – a przynajmniej
widać, że na jej psychice wiele przeżyć odbiło się najmocniej. Yuzuriha
popełnia też bardzo ludzkie błędy i nawet zdaje sobie sprawę, że niektóre jej
działania mogą niekorzystnie odbić się na innych. To ma znaczenie zwłaszcza w
obliczu poprzednich protagonistek, Suou oraz Eriki, których wady przy dobrych
wiatrach da się uznać za zalety (np. cięty język Eriki czyni z niej jedną z najbarwniejszych
bohaterek serii) albo nikomu nie robią krzywdy. W połączeniu z wycofaniem oraz
introspektywnością Yuzurihy nad mnóstwem spraw zaprzątających jej głowę w
momencie trwania Automne, dostajemy
część niezwykle melancholijną, mocno odmienną od tego, do czego przyzwyczaiło
nas Flowers. Dość powiedzieć, że
żadne zakończenie nie wydaje mi się do końca dobre, ale czy się ze mną
zgodzicie, to już musicie przekonać się sami. Chociaż oczekiwałam przebojowej
Yuzurihy znanej z poprzednich części, jej kreacja w Automne nie obrzydziła mi jej postaci w żaden sposób – nawet lubię
ją jeszcze bardziej, a kilka razy nawet uroniłam łzę czy dwie z żalu nad jej
problemami i podejściem do nich. Z drugiej strony pragnę zaznaczyć, że to, iż
gra odchodzi od beztroski Wiosny i Lata, nie oznacza automatycznie wejścia w
narrację „smutnych gejów bez happy endu”. Owszem, homoseksualność jest omawiana
w tej grze na potęgę, ale a) nie w kontekście nieszczęścia aż po grób przez
inność i niezrozumienie; b) nie to stanowi źródło głównych rozterek bohaterki. Automne raczej stara się unikać takich
banałów.
Prawda w grach komputerowych, odcinek 41.
Poza Yuzurihą spotkamy się także ze starymi dobrymi
znajomymi z poprzednich części. Suou ma do powiedzenia w Jesieni trochę więcej
niż poprzednio. Dziewczyna może pochwalić się swoim maszerującym naprzód
rozwojem charakteru i choć nie będzie to nigdy moja ulubiona postać uniwersum
(nie przy Yuzurihi i Erice), to po niej dobrze widać te jeny wsadzone w dobrze
napisany scenariusz. Chociaż dalej uprzejma i delikatna do granic możliwości, potrafi
zaskoczyć uporem i determinacją, których w Printemps
mieliśmy ino przebłyski. Szczęśliwie Erika i Chidori nie zostały odstawione na
boczny plan po poświęconej im części. Ich związek przypominający stare
małżeństwo ogląda się z ogromną przyjemnością, a same zainteresowane odgrywają
znaczącą rolę w przemianie Yuzurihy. Jesień to także czas bliźniaczek Sasaki –
Ringo zostaje jedną z opcji romansowych, a jak wiadomo, w ten czy inny
sposób Ichigo także należy do tego pakietu, więc oczekujcie quality rozwoju
charakteru dla dziewczyn. Skoro Yuzuriha, to pewnie liczycie na Nerine. No i
słusznie, bo gra ona pierwsze skrzypce w rozterkach przyjaciółki oraz drugą
dostępną opcję romansową, tylko że… No właśnie. Niestety jeżeli miałabym
wskazać jakieś niedociągnięcie w Automne, to sposób poprowadzenia Nerine. Nawet
nie chodzi mi o to, jak on wygląda (bo tu też możecie się nielicho zaskoczyć),
ale ile trwa. Chociaż ta część jest o połowę krótsza w stosunku do poprzednich (odblokowanie
całej zawartości zajęło mi jedenaście godzin; Printemps i Été wyjęły mi
z życiorysu po około dwadzieścia godzin każda), to moim zdaniem wyszło to grze
wyłącznie na plus. Poooooza właśnie momentami poświęconymi Nerine, ponieważ jak
na główną opcję romansową bardzo rzadko dostaje ona okazję do wyłożenia swego
punktu widzenia. W wyniku dziewczyna jest tak zajmująca jak Mayuri z pierwszej
części i jawi się bardziej jak mitologiczny posąg, który hołubi biedna bohaterka,
a większość jej działań bierze się znikąd, bo narracja nie podparła ich żadnym
ciągiem myślowym. Zdecydowanie lepiej zarysowano Ringo, którą de facto dopiero ta
część traktuje poważnie, ponieważ wcześniej bliźniaczki służyły raczej za comic
relief. Poza tą bolączką nie widzę większych problemów z pacingiem czy
scenariuszem Automne. Ten ostatni
dzięki ucięciu długości o połowę jest bardziej skondensowany, co głównie
przejawia się brakiem scen fillerowych oraz – fanfary – lekkim przemodelowaniem
sekcji dedukcyjnych. Moja „ulubiona” część gry w tej części nie tylko nie
wkurza, ale nawet jest na tyle przystępna, że tylko raz wpakowałam się w bad
end! Tym razem poszczególne wiadomości dotyczące rozwiązania zagadki nie są
podawane nam w półgodzinnych odstępach i odnoszą się całkowicie do fabuły, a
nie randomowej wiedzy z zakresu botaniki czy innej dziedziny, na której na
pewno się znacie. Banalnie proste w tej części jest także odblokowywanie
konkretnych ścieżek, ponieważ funkcjonuje tak samo jak w Printemps: kolor ramki z lilią w prawym górnym rogu wskazuje, na
który route się kierujemy. Różnica jest tu taka, że nawet bez tego wyznacznika
da się samemu rozpoznać rodzaj odpowiedzi podporządkowany każdemu z nich,
jeżeli tylko nie przysypia się przy fabule. Lubię, gdy dialogi nie są właściwe
tylko dlatego, że komuś przy tworzeniu gry tak wypadło z kapelusza, dlatego ode
mnie kciuki w górę.
Punkty za próbowanie.
Powinnam przejść teraz do grafiki, ale najszybciej będzie
odesłać was po prostu do poprzednich recenzji. Flowers nie poprawia tego, co się sprawdza, dlatego jeżeli wiecie,
jak wyglądały Printemps i Été, to nic was tu nie zaskoczy. Za
miękkie, eteryczne projekty postaci oraz tła ponownie odpowiada Sugina Miki –
tutaj mam tylko takie zastrzeżenie, że żadne CG nie spodobało mi się na tyle,
by oblepić nim komputer (ale Twitterka i Backloggery już tak), skandal i granda.
O muzyce dalej mogę powiedzieć tyle, że nie przeszkadza – delikatne skrzypeczki
przygrywają w tle, ale nie potrafię zanucić żadnego motywu. Tym razem zdarza
się, że ktoś zaśpiewa i całkiem ładnie brzmią te utwory, chociaż nie prowokują
do rzucania się na Spotify. Jak zwykle gra jest w pełni zdubbingowana poza
monologami wewnętrznymi i jak zwykle aktorki wykonały świetną robotę. Yuzuriha
w najbardziej emocjonalnych momentach to totalny sztos; serce skradła mi także
figlarna Chidori, która w tej części wyzbyła się większości swojej arogancji,
co uroczo przedkłada się na tembr jej głosu. Interfejs jest taki sam jak
poprzednio, aczkolwiek tutaj mała uwaga. Po Steamie krąży link do fontu
stosowanego w grze, który podobno nie jest automatycznie zawarty w bazie Windowsa
10. Ja musiałam go ściągnąć, bo rzeczywiście tekst wyglądał jak wpisany do
Notatnika. Polecam wam zrobić to samo w takim wypadku, gdyż kwestie źle się
wtedy zawijają i wychodzą poza ramki, co nie tylko brzydko wygląda, ale także
koszmarnie się czyta.
No mówiłam wam - pięknie jak zwykle.
Po trzecim Flowers
umocniłam się w przekonaniu, że warto było przetrwać nudnawe Printemps dla jego sequeli. Jesień jest
tak dobra jak Lato, jeżeli nie lepsza – nie spodziewałam się tutaj poważnych
tematów, ale cieszę się, że scenarzyści zaryzykowali, bo dostaliśmy jeden z lepszych
reprezentantów gatunku. Nie sposób nie pochwalić niezwykle świeżej
charakterystyki postaci Yuzurihy – chociaż odbiegła całkowicie od moich
wyobrażeń, ani razu nie miałam wrażenia, że to całkowicie inna bohaterka, a jej
problemy ujęto w sposób wzruszający, ale niemelodramatyczny. Szczerze
powiedziawszy, nie spodziewałam się, że to właśnie Flowers odważy się wejść na takie tory, by wzbudzić we mnie chęć
analizowania tej gry pod kątem zaprezentowanej w niej homoseksualności, a tu
proszę. Co mnie w tym wszystkim martwi, to nadchodzące Hiver – finał skupi się zapewne na rozwiązaniu tajemnicy Mayuri i
na to czekam raczej z chęci poznania zakończenia niż mojej sympatii do postaci.
Po tak świetnej narracji ze strony Eriki i Yuzurihy obawiam się, że Zima może nie
doskoczyć już do tej niemożliwie wysoko zawieszonej poprzeczki. Ale hej,
przekonamy się za dwa lata! No chyba że JAST USA zepnie poślady i dadzą Hiver większy priorytet niż ich
niekończącym się pokładom pornusów. A wy grajcie w Automne, jest fantastyczne. Zresztą wszystko z jesienią w tle jest
spoko. Nie, nie ty, Life is Strange, ty
idź precz.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ inna, ale równie dobra; | - … tylko nie dla Nerine. |
+ Yuzuriha besuto pony; | |
+ da się o niej napisać kilka prac zaliczeniowych; | |
+ poważna dyskusja o homoseksualności w moim Flowers?! Bardziej prawdopodobne niż myślisz; | |
+ wycięto wszystkie fillery z piciem herbaty; | |
+ tryb dedukcji wreszcie da się przejść bez haxxorów; | |
+ ścieżki zresztą też; | |
+ graficznie i muzycznie to ciągle stare dobre Flowers; | |
+ rozwój charakteru dla każdego! |
Flowers -le volume sur automne-
Producent: Innocent Grey
Wydawca: JAST USA
Platforma: PC/Steam
Rok wydania: 2020 (na Zachodzie)
Komentarze
Prześlij komentarz