Po wydarzeniach w Demonheart Bright wraz ze swoimi towarzyszami (lub tylko towarzyszką) rusza do opanowanego przez kultystów Ravage, będącego jednocześnie aktualnym miejscem zamieszkania zaprzyjaźnionej wiedźmy Ari. Po trwającym chwileczkę wręcz odpoczynku, naszą wesołą ferajnę dogania mroczna przeszłość z poprzedniej gry: nie dość, że różne królestwa, którym zaleźliśmy za skórę, desperacko pragną zemsty, to jeszcze wspomniana nie tak dawno Apokalipsa i ponowne zejście na ziemię demonów przestają być tak odległe, jak się to przedtem wydawało. No cóż, co się odwlecze, to nie uciecze, tak więc Bright z przyjaciółmi (?) zaczynają szykować się do ostatecznej walki z wyjątkowo buńczucznym diabołem oraz kombinować, jak raz na zawsze pozbyć się tropicieli.
Niewiele więcej da się powiedzieć o fabule Demonheart: Hunters, a właściwie to nawet nie wolno, ponieważ podobnie jak jego poprzedniczka Demonheart, i tu bierzemy udział w skąpym wycinku przygód Bright, dlatego wspomnienie o czymś więcej ma sporą szansę zahaczyć o tęgie spoilery. Nie oznacza to jednak, że będziemy się nudzić z naszymi Łowcami: spotkamy się ze starymi znajomymi, przypomnimy, dlaczego nikt sobie nie ufa w tym uniwersum oraz wyrównamy przynajmniej kilka porachunków. Jednocześnie sięgniemy trochę głębiej w lore Demonheart, ponieważ choć i Hunters w storytellingu opiera się w głównej mierze na swych postaciach, to z tła wychodzi wspomniana wcześniej demoniczna intryga i to ona będzie grała pierwsze skrzypce w naszej przygodzie. Jak widać sequel to bezpośrednia kontynuacja poprzedniej części (nie ma tu nawet jakiegoś większego time-skipu), co naturalnie nasuwa pytanie, czy osoby zaczynające od tej odsłony mają to co szukać. Cóż… To zależy.
Jak już wspomniałam wcześniej, Demonheart: Hunters stoi postaciami i relacjami między nimi, a także rozwojem głównej bohaterki. Podobnie jak w poprzedniczce, i tu romansować możemy na potęgę, obrażać naszych towarzyszy lub razem knuć, a świat przedstawiony dalej jest wulgarny, niebezpieczny i w sumie nieciekawy (dlatego tym razem nie grałam jak paragon, tylko zorientowana na własne bezpieczeństwo kombinatorka). Jako że nie ma tu czegoś takiego, jak przenoszenie sejwów, gra pozwala nam przed rozpoczęciem zrobić krótką rozpiskę decyzji podjętych w poprzedniej części. Jednocześnie mimo tego zabiegu i tak musimy się nieco postarać, by wskrzesić nasze relacje poprzez dobieranie właściwych interakcji, aby otrzymać szczęśliwe zakończenie z wybraną flamą. Podejrzewam, że to rozwiązanie wpadło tu dla nowych graczy, aby nie mieli odczucia przyjścia na „zrobione”, aczkolwiek szczerze powiedziawszy nie widzę sensu grania w D:H bez znajomości poprzedniczki. Chociaż sequel podaje wystarczająco dużo informacji, by się nie pogubić (zresztą fabuła nie jest przesadnie skomplikowana), to najwięcej z rozgrywki wyniosą fani pierwszej części. Pomimo „soft resetu” niektórych aspektów relacji, są one kontynuowane i nawet choć zawsze można dopytać bohaterów o ich perypetie, to suchy opis nie przedstawia należycie dynamiki pomiędzy nimi a Bright w Demonheart. Co podobało mi się bardziej niż w visual noveli, to opcje dialogowe. W prequelu miałam czasem problem z ich doborem, ponieważ żadna mi nie odpowiadała i nie dało się zorientować, którą cechę podniesie. Tutaj… nnnooo, też nie wiadomo, czy akurat podciągnie nam „evil” czy „cunning”, ale przynajmniej jest w nich nieco niuansu i Bright nie miota się schizofrenicznie między dwoma skrajnościami. Jeśli zaś chodzi o fabułę, to ponownie jest mega króciutka, ale wypełniona wydarzeniami, choć podejrzewam, że niektórych może znużyć wolny chód głównej bohaterki (a wszędzie trzeba popylać z buta), który wypełnia te eventy. Jak wspomniałam, jest tu kilka dziwnych decyzji i niedociągnięć, których można by się pozbyć, by osiągnąć bardziej zwarty gameplay. W tym przypadku możemy się kłócić, czy przejście na inny gatunek nie wyszło na gorsze części fabularnej, aczkolwiek pierwsza część też w ogólnym rozrachunku nie była specjalnie długa i tutaj zachowano tę tendencję.
Graficznie nie mam zastrzeżeń do nowej odsłony przygód Bright. Assety działają i pasują do całości – rzeczy autorskie, czyli portrety postaci i ich sprajty utrzymane są w niego innym stylu niż w pierwszej części, ale nostalgicznie go emulują i wyglądają dobrze. Muzyka to nic specjalnego – pseudo-średniowieczne brzdąkanie w tle, które na szczęście nie przeszkadza i poprawnie oddaje atmosferę gry. Czego brakuje to voice-actingu – jest, i to z tymi samymi aktorami, co poprzednio, aczkolwiek w porównaniu z poprzedniczką, tutaj częściej podkład ogranicza się do jednej kwestii albo kilku udźwiękowionych konwersacji. Szkoda, ponieważ uważam, że pod tym względem odwalono kawał dobrej roboty – zwłaszcza Thayn, nowa postać, skrada show swoim maniakalnym śmiechem i ech, aż chciałoby się tego więcej. Brakuje też jakichś ciekawych CG – wszystkie interakcje zachodzą na silniku gry i poza animacją wstępną, nie ma na co popatrzeć ani czym ozdobić pulpitu. Nawet zakończenia to tylko cutscenka z oknami dialogowi, żadnych całusów ani sukni ślubnej, jestem zniesmaczona.
Demonheart: Hunters to przygoda typowo dla fanów serii. Nie ma tu nic, co mogłoby przykuć ludzi niezaznajomionych z tematem – gra nie próbuje wymyślać koła na nowo i wyraźnie widać, że to po prostu drugi rozdział w trwającej historii. Ale czy to godziwa kontynuacja, zapytacie? I to jest zagwozdka, ponieważ trzon serii został tu zawarty: znowu mamy mnóstwo decyzji do podjęcia, serc do zdobycia i ludzi do zdradzenia. Z drugiej strony przeniesienie nacisku na elementy RPG-owe, które nie są tutaj specjalnie rozwinięte, można uznać za stratę czasu, zwłaszcza po poprzedniej świetnej jakościowo visual novelce. Osobiście jestem zadowolona z Demonheart: Hunters – mimo niedoróbek ponownie porwał mnie klimat tej gry i dobrze było przysiąść do staroszkolnego RPG, a przy tym nie oszaleć od miliona godzin grindu. Jeżeli chcecie poznać kontynuację przygód Bright i jej wesołej ferajny, ale nie przekonuje was gatunek, to poczekajcie na przecenę.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ stare dobre Demonheart; | - impreza tylko dla fanów IMO; |
+ dalej dużo opcji dialogowych do wyboru i wpływ na charakter bohaterki; | - ma parę bugów i niedociągnięć; |
+ zakończenia z flamami! | - kilka dziwnych decyzji w mechanice; |
+ zgrabnie wykorzystuje silnik RPGMakera; | - można się kłócić, czy przejście na RPG to był dobry pomysł; |
+ ponownie śliczna grafika autorska; | - Bright nie potrafi biegać, biedna; |
+ super voice-acting; | - super voice-acting, czemu nie ma go więcej?! |
+ możesz zostać nałożnicą diabła; | - nie ma CG! |
+ odprężająca. |
Demonheart: Hunters
Producent/Wydawca: Rolling Crown
Rok wydania: 2020
Platforma: Steam/itch.io
Komentarze
Prześlij komentarz