Retrospekcja: Tokimeki Memorial Girl's Side: 2nd Season


Podczas gdy Konami zajęte jest wskrzeszaniem jednej ze swoich sztandarowych serii, czyli Tokimeki Memorial (zwaną też pieszczotliwie TokiMemo), ja wskoczyłam w nostalgiczną norę i przypomniałam sobie drugą odsłonę części dziewczęcej ich hiciora – Tokimeki Memorial Girl’s Side 2. Co tam, nie słyszeliście nigdy o tej marce? A widzicie – w 1994 roku na komputery osobiste wyszła pierwsza odsłona tego dating sima opartego na rozwijaniu statystyk (który to aspekt pomogła spopularyzować) i aktywnym zapraszaniu koleżanki na randki. Ta gałąź serii swego czasu doczekała się czterech części tworzonych z myślą o męskim odbiorcy i skradła serca japońskich graczy nie tylko zróżnicowaną obsadą panien do romansowania, ale także lekkim, zabawnym ujęciem szkolnego życia. W TokiMemo wcielamy się bowiem w ucznia rozpoczynającego pierwszą klasę liceum i towarzyszymy mu aż do ukończenia szkoły, w międzyczasie spędzając czas na zajęciach pozalekcyjnych, w pierwszej pracy czy na klasowej wycieczce. Jednocześnie dokładamy wszelkich starań, aby w finale wzorem najlepszych romansów ukoronować nasze smalenie cholewek (nieodrzuconym!) wyznaniem miłosnym. W 2002 roku Konami zdecydowało się zarzucić wędkę na nowego konsumenta: przemodelowało nieco gameplay i zaprosiło do współpracy czołowych w tamtejszym okresie aktorów głosowych, aby tym razem przebojem wkroczyć na rynek otome. Panie polubiły się z propozycją japońskiego giganta na tyle, że ta odnoga marki wyparła trochę swojego brata (gdzieś mignęła mi informacja o finansowej klapie ostatniej części męskiego TokiMemo, ale nie znalazłam szczegółów), co doprowadziło do wydania trzech odsłon Girl’s Side z późniejszymi uzupełnionymi o dodatkowy materiał portami na inne konsole. Poza podobnym gameplayem z wbijaniem statystyk w ciągu trzech szkolnych lat, obie wersje Tokimeki Memorial wprowadzają kilka innych stałych punktów rozrywki. Na przykład zawsze istnieje jakaś pseudo-magiczna otoczka wokół szkoły o miejscu, które zapewnia szczęście wszystkim parom, które wyznają sobie tam uczucia i zawsze główna flama do wyrwania to przyjaciel/przyjaciółka z dzieciństwa i ZAWSZE trzeba spełnić kosmiczne wymagania, aby odblokować jego/jej zakończenie. „Ciaro, ale czy jest o co walczyć”, zapytacie. Well, normalnie odpowiedziałabym, że nie, bo wy już wiecie, co ja sądzę o przyjaciółkach z dzieciństwa, aczkolwiek w tym przypadku nie jestem zbyt miarodajnym źródłem, ponieważ Tokimeki Memorial Girl’s Side wychodziło w czasach, gdy Japonia nie wywaliła jeszcze przez okno połowy moich ulubionych archetypów i nie miałam olbrzymiego problemu z dobieraniem sobie swojej pierwszej ofia… znaczy, flamy niezawodną metodą na pustaka i tropy (czyt. nosi okulary – mój ci on). Gdyż ponieważ azaliż, są tu prawdziwe opcje kujońskie! I są super! … No okej, może nie wszystkie, ale do tego dojdziemy, gdy jakimś cudem wrócę do Girl’s Side 1. Chociaż z drugiej strony jest tam rewelacyjny romans z nauczycielem I NIE SŁYSZĘ WASZYCH OBURZONYCH GŁOSÓW PONIEWAŻ PODKŁADA MU GŁOS KOYASU AAAAA. Long story short – możecie olać wszystkie inne ścieżki, ale Himuro-sensei najlepszy route, nie ma bata, trzeba przejść.
 
 Hisoka besuto gaaru.

No dobra, ale wracając części drugiej, a dokładniej jej ulepszonej wersji na Nintendo DS, czyli Tokimeki Memorial Girls Side 2nd Season (te porty dostają takie cudaczne nazwy: jedynka to było chyba 1st Love, a trójka 3rd Heart czy jakoś tak)... Dodano do niej kilka nowych obrazków do odblokowania dla każdego z chłopców oraz dwie ukryte postacie do wyrwania. Wspominam o tym dlatego, że jeśli zechcecie zaznajomić się z marką, to lepiej zawsze wybierać tę późniejszą wersję, właśnie ze względu na dodatkowy content. I to nie jest reguła, że DS-owi dostawał się większy kawałek ciasta – w przypadku Girl’s Side 3 to port na PSP jest tą edycją premium, co zresztą sugeruje sam podtytuł. W każdym razie – jak wygląda tutaj gameplay? Jak już wspomniałam, TokiMemo to dating sim oparty na statystykach. Co tydzień wybieramy czynność, na której skupi się nasza bohaterka przez kolejnych pięć dni. Czasem krócej, jeżeli akurat wypadnie jakieś święto. Nasz „character sheet” rozpisany jest na sześć głównych atrybutów: Inteligencję, Fitness, Styl, Urok, Towarzyskość oraz Kreatywność. Do tego dochodzą jeszcze Stres (który należy zbijać, nie podciągać, wiadomo) i Pieniążki (tak samo). Jednak zanim na dobre zaczniemy expić punkty, trzeba wyłożyć pewne ground rules, które niektóre rzeczy nam ułatwią, a niektóre niekoniecznie. Na początek dobieramy sobie oczywiście godność, datę urodzin, grupę krwi i wygląd naszego pokoju (swojego wyglądu dobrać nie możemy, jest narzucony z góry). Urodziny ustalają horoskop, jaki będzie obowiązywał dla naszej postaci. Ten sprawdzić możemy w tokimemowym internecie i podpowiada nam, co w danym miesiącu wyjdzie naszej postaci śpiewająco, a co lepiej sobie odpuścić. Dana czynność może się albowiem nie udać (np. bohaterka zaśnie nad książkami zamiast się uczyć) i dostaniemy mniej punktów niż zakładałyśmy. Pilnowanie horoskopu przydaje się głównie przy wymagających opcjach romansowych, gdy wywindować musimy praktycznie każdą statystykę, ale przy „zwykłych” flamach opartych przeważnie na jednej czy dwóch zmiennych, wystarczy zrobić z siebie kujonkę przesiadującą w bibliotece całe trzy lata albo zapieprzać na trening baseballowy każdego dnia i cyferki wbiją się same. Grupa krwi określa, co do czego gwiazdy będą nam przychylniejsze. Np. grupa 0 sprawi, że horoskop częściej zachęci nas do dbania o formę, bo to prawie za każdym razem wyjdzie idealnie. Rola pokoju z kolei zmienia się wraz z częścią – czasem również określa startowe statystyki, a czasem decyduje tylko, jaką koleżankę spotkamy pierwszego dnia w szkole. Bo i owszem, nie samymi facetami człowiek żyje, i TokiMemo 1 i 2 pozwalają nam zaprzyjaźnić się z czterema dziewczynami. Mechanicznie ta możliwość potrzebna jest do wbijania Towarzyskości, ponieważ otwiera nam komendę spędzania czasu z naszymi psiapsiółami. A te nawet mają własne zakończenia! Jeżeli jednak liczycie na jakąś hot lesbian action, no to nie, nie ten target, „tylko” przyjaźń do grobowej deski (zresztą w całości ta gra jest bardzo PEGI13, pierwszy prawdziwy całus wydarza się dopiero na koniec gry i to jeszcze tylko wtedy, gdy nie spieprzysz sprawy). Z drugiej strony jeżeli nie traficie z doborem faceta i zarzucicie sieci na kolegę, w którym podkochuje się przyjaciółka, to wkraczacie na wojenną ścieżkę. I tak, to oznacza koniec pogaduch i chodzenia razem na zakupy, a zaczynają się podstępne ataki podczas Walentynek albo ostatecznie sprzątnięcie nam happy endu sprzed nosa, jeżeli się nie przyłożymy w adorowaniu naszego amanta. Chociaż da się siłą przyjaźni (czyt. namolnym męczeniem dziewczyny odpowiednio długo) przekonać rywalkę, by odpuściła i pozwoliła nam odblokowywać obrazki z pikselowymi chłopakami w spokoju. Dla mnie jednak najfajniejszy układ to taki, gdy obie mamy swoich różnych Alvaro i chodzimy sobie na podwójne randki do wesołego miasteczka i tak, będę piszczeć przy tej grze jak ultra simp, nie jesteście w stanie mnie powstrzymać. 

HNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNG

O nudnych rzeczach już powiedziałam (no chyba że kręcą cię walki kocic, to może już czujesz spełnienie), przejdźmy do dania głównego, czyli flam. Druga część Girl’s Side jest moją ulubioną głównie za względu na najfajniejszy wachlarz panów do randkowania oraz zachowanie prostolinijnego gameplayu jedynki (w trzeciej części główny gimmick oparto na romansowaniu dwóch facetów jednocześnie i to jest mocno eeeech). Jako że mamy do czynienia z marką old-schoolową, to co część otrzymujemy stały przegląd archetypów: Pana Idealnego, Kujona, Sportowca, Artystyczną Duszę, Młodszego Kolegę, Nauczyciela i Tego Fajnego. Naturalnie taki schemat sprawia, że od razu wiadomo, która statystyka oddziałuje na danego chłopaka, aczkolwiek nie dajcie się zwieść, wcale nie mamy do czynienia z papierowymi kukłami. W swej mechanice naprawdę przyjemnie wypada tutaj rozpisanie postaci – i to wszystkich, naszych koleżanek też – ponieważ Konami zadbało o wypełnienie tych trzech szkolnych lat masą eventów i scenariuszy dla każdego. Nie są to co prawda jakieś olbrzymie, skomplikowane wątki, ale np. tutejszy Pan Idealny dostaje cały arc o pracy w restauracji dziadka na przekór rodzicom oraz wynikłej z tego grze pozorów, a Sportowiec z powodu tajemniczego zajścia został wyrzucony z drużyny baseballowej, ale dlaczego dowiesz się, gdy wejdziesz na jego ścieżkę. Nie każdemu w udziale się dostaje takie fabularne tło i wtedy scenariusz przyjmuje inną taktykę w aplikowaniu rozwoju charakteru. Kujon mimochodem wspomina, że nie miał przyjaciół w gimnazjum ze względu na swoje hardkorowe podejście do przestrzegania zasad i kontakt z bohaterką pomaga mu otworzyć się lepiej na ludzi i świat; Artystyczna Dusza z jednej strony to lekkodusznie podchodzący do życia bawidamek, ale dopiero później odkrywasz, że tak po prostu odreagowuje obowiązki płynące z bycia synem wpływowego biznesmena i spędzanie z tobą czasu jakoś pozwala mu te dwie sfery emocjonalnie pogodzić. Takie czasami gorzkie chwile przetykane są milionem wesołych, lekkich i nostalgicznych momentów z czasów szkolnych i serio, gdy przechodziłam tę grę te milion lat temu, będąc samej bodajże w liceum (którego wcale źle nie wspominam), pochłonął mnie ten klimat bez pamięci. TokiMemo to dobry tytuł dla ludzi, którym do przyśpieszenia bicia serca, spąsowienia lica i ekscytacji wystarczy lekko przypudrowane prawdziwe życie albo którzy zamiast zamykania w klatkach lub misternie skleconych fabułek o ratowaniu świata wolą akurat coś normalniejszego. Z drugiej strony do zawrotu głowy może doprowadzić mechanika randkowania, chociaż wydaje mi się, że po zapoznaniu się z nią, nie odczujecie aż tak wielkiej różnicy w stosunku do czysto VN-owych otome.
 
Obrazki są "interaktywne", tj. możemy podziabać faceta stylusem i dostać za to serduszka. ... Słuchajcie, nie umiem tego napisać tak, żeby nie brzmiało dziwnie, just roll with it, okay?

Mianowicie Tokimeki Memorial Girl’s Side (każda część, ale jedynka zwłaszcza) jest według mnie nie do przejścia bez poradnika na kolanach. Znaczy, okej, szkołę skończysz, aczkolwiek zdobycie good endu ze swoim wybrankiem graniczy z niemożliwością, jeżeli nie masz pojęcia, co do cholery robić. Pokrótce: załóżmy, że chcesz wyrwać Hikamiego, czyli kuzyna Koyasu-nauczyciela z jedynki i de facto besuto boi (niektórzy wam powiedzą, że to Shiba – kłamią). Hikami jest Kujonem, więc jego główna statystyka to Inteligencja, ale tego nie wiesz, gdy pierwszy raz odpalasz grę, ponieważ ci ona tego nie mówi. Ba, w ogóle nie wspomina, że istnieje jakikolwiek schemat archetypów. No dobra, ale powiedzmy, że tego łatwo się domyślić – wbijasz więc tę Inteligencję, BUT ALAS, okazuje się, że trzeba wbijać także Towarzyskość, bo takie wymagania są do best endingu z Hikamim. Musisz też w ciągu trzech lat umówić się na przynajmniej dwadzieścia randek. Albo piętnaście, jeżeli miałaś z nim swój drugi pocałunek – to jest JESZCZE inna mechanika, od której zależy odblokowanie jeszcze innego zakończenia, a którą uruchamiasz poprzez wypełnienie poprawnie kwestionariusza na początku gry. Dalej – każdy facet ma ulubiony styl ubierania się, i przy niektórych jest to dość oczywiste, co musisz kupować (Sportowiec lubi sportowe ciuchy), ale nie zawsze, a pierwszy rok jest mocno wymagający względem pieniędzy. Girl’s Side 2 wprowadza pracę w restauracji Pana Idealnego jako automatyczne zatrudnienie (możesz odmówić, ale nie polecam – podnosi wszystkie statystyki i żadnej nie zmniejsza w odróżnieniu od np. kwiaciarni), więc tu masz tę łatwość, bo nie musisz wiedzieć, iż dopiero konkretna kombinacja statystyk odblokowuje ci dodatkowe miejsca do wysłania CV. Sezonowe święta to idealna chwila na podbicie lovometru ze swoją flamą, ale jeżeli nie czytałaś tysiąca mang shoujo i nie wiesz, że w wakacje są fajerwerki i ubieranie się w yukatę (60 złotych się należy, btw), to możesz to czasem przegapić. Tak samo jak kupienie furisode (takiego wyrąbanego kimono) na Nowy Rok za trzy stówy (można taniej, ale musisz wiedzieć jak). Albo super kiecki na imprezę bożonarodzeniową. Teoretycznie nie ma tragedii, jeżeli niektóre z tych rzeczy pominiesz, ale może skończyć się tak, że chodząc na same klasyczne randki, utkniesz w lovometrowym limbo i już nie podskoczy wyżej, bo najwyraźniej za mało się starasz. Jakby tego było mało, to większość CG do odblokowania przypisana jest do konkretnej pory roku, konkretnego miejsca na randkę i konkretnie ustalonych widełek odnośnie poziomu sympatii naszego faceta, więc nie zdziw się, jeżeli na koniec twój album ze zdjęciami będzie przypominał ten w Słodkim Flircie po bieda-przechodzeniu jednej ścieżki trzy lata z zerowymi ambicjami na replay. Nie wspominam już nawet o samych randkach z ich kwestiami dialogowymi do wyboru i systemem dotykania (this makes sense in context, przysięgam), z którym trzeba uważać w pierwszej fazie znajomości. Dobrze by było też wiedzieć, że możesz nie spotykać połowy obsady, jeżeli nie wykonasz czynności związanej z ich głównym statem w szkolnym tygodniu. I TO JEST PRZYDATNE, ponieważ facet, którego ignorujesz, po jakimś czasie strzeli focha, uruchamiając tzw. bombę. Musisz wtedy czym prędzej zaprosić go na randkę, bo inaczej ładunek wybucha i obniża ci sympatię z KAŻDYM, czyli z wybrankiem też. Bomby wpadają przeważnie na koniec gry (musisz naprawdę długo ignorować chłopców, by do tego doszło) i nie muszę chyba tłumaczyć ogromu frustracji, gdy jakiś forever-alone zniszczy ci twój cały, romantyczny, misterny plan. Zwłaszcza gdy romansujesz Pana Idealnego, co do którego musisz wbijać wszystko, więc niestety najprawdopodobniej poznasz całą szkołę i whoo-boy, powodzonka! Przynajmniej żadna koleżanka nie wejdzie ci w paradę, bo one wiedzą, że nie ma o co wal… eeee, za wysokie progi, I guess (Hikamibesutoboi).

Przynajmniej nikt nie poczuje się oszukany i nieostrzeżony, prawda.

Na szczęście w internecie można znaleźć solidne poradniki do każdej części Girl’s Side, więc po oswojeniu się z gameplayem nic nie stoi na przeszkodzie, by zgłębiać kolejne ścieżki i wynieść z nich jak najwięcej. Poza tym ta gra naprawdę dobrze wygląda i brzmi – wszystkie postacie mają swój własny temat muzyczny i są w pełni zdubbingowane. W drugiej części głosu użyczają m.in. Morita Masakazu (Ichigo z Bleacha) i Kazuya Nakai (Zoro w One Piece), więc jest czego słuchać (chociaż to nie Koyasu). Ta opcja została wydojona do granic możliwości, ponieważ przy starcie systemu pan, z którym miałyśmy ostatnie zakończenie, powie nam coś odpowiednio do aktualnej pory dnia. Śliczne są tutaj CG z chłopcami i niektóre tła. Najgorzej zestarzał się interfejs, ale nie na tyle, by niszczyć trwale zabawę. Zresztą poukrywane są w nim ciekawe smaczki: ekran sejwowania zmienia się w zależności od tego, z kim utrzymujemy najbliższe kontakty. Ogólnie polecam TokiMemo jako taką odskocznię od teraz już troszkę typowych otome VN-owych, żeby zobaczyć, co tam się jeszcze kiedyś robiło w tym gatunku i jak dobrze się robiło, a ja sama zastanawiam się, czy istnieje jakakolwiek szansa na zaistnienie zapowiedzianej części czwartej na zachodnim rynku. Wszystkie poprzednie odsłony poznałyśmy za sprawę fanowskich patchów, ale może dzięki rosnącemu zainteresowaniu także w lokalizacji dating simów dla pań nie jest to takie niemożliwe? Na pewno z przyjemnością kupiłabym konwersje starych części na Switcha, zwłaszcza mojej ukochanej dwójeczki. Z rozkoszą podaruję im trochę miłości <3 

Prawie jak w rzeczywistości, ohohoho. ... No dobra, mam o wiele mniejszy Social.
 
Tokimeki Memorial Girl’s Side: 2nd Season (2nd Kiss – wersja na PS2)
Producent/Wydawca: Konami
Rok wydania: 2006/2008 (port na Nintendo DS)
Platforma: PS2/Nintendo DS

Komentarze