Rok 1927 upływa we włoskim Burlone w atmosferze mafijnych porachunków i walki o wpływy Państwa Kościelnego. Miasto podzielone jest na kilka dzielnic, którymi rządzą trzy największe „rodziny”: konserwatywni Falzone, postępowi Visconti oraz podstępni Lao-Shu. Istnieje jednak niepisana zasada, że żadnej z nich nie wolno ruszać na neutralną Arcę, dom miejscowego kościoła będącego ostoją chrześcijaństwa w silnie wierzącym społeczeństwie. To tutaj mieszka Liliana Adornato: osierocona za młodu dziewczyna, która z nieschodzącym z ust uśmiechem dba o dom boży oraz jego owieczki w podzięce za wikt i opierunek. I zapewne jej życie ubiegłoby na pogodnym sprzątaniu świątyni i rozdawaniu jedzenia najbiedniejszym, gdyby nie zaogniająca się atmosfera pomiędzy wojującymi ze sobą organizacjami. Liliana zmuszona zostaje obserwować ten konflikt z pierwszego rzędu – okazuje się mianowicie, że jest częścią pewnej przepowiedni stanowiącą istotną kartę przetargową w mafijnej walce o uznanie głowy Kościoła. Dodatkowo majaczące na horyzoncie widmo zmian każe poszczególnym rodzinom zastanowić się nad przyszłością, w której istnienie utartego statusu quo stoi pod ogromnym znakiem zapytania…
I mean... he's not wrong.
Piofiore: Fated Memories to jedna z większych ubiegłorocznych premier tych „prawdziwych” japońskich otome od tytana gatunku: Otomate. Na początku wspomnę, co by rozwiać wątpliwości i odsiać osoby, które stwierdzą, że to nie zabawa dla nich: gra zainteresowała mnie głównie niektórymi opiniami na zagranicznych blogach odnośnie jej kontrowersyjnej tematyki oraz rzekomą szkodliwością fabuły. Czy Piofiore stoi w jednym rzędzie z cudownościami pokroju Diabolik Lovers, zapytacie? Nie powiedziałabym, aczkolwiek sprawiedliwie trzeba oddać, że gra otrzymała wyznacznik 16+ nie bez powodu. W przeciwieństwie do wielu otome lub dating simów lubiących wybielać bohaterów niezależnie od profesji, aby nie męczyć sumienia grających, Piofiore jasno stawia sprawę, że zostaniesz kobietą mafii i albo przyjmiesz na klatę, że czasem ktoś kogoś potorturuje lub handluje ludźmi, albo nie. Gra nie fetyszyzuje tych zagadnień i w większości wiemy, że coś się dzieje i że dzieje się źle, ale scenariusz nie rozwodzi się z chorą lubością nad czyimś cierpieniem, nie skupiają się na nim też CG. Liliana trafnie oburza się na niesprawiedliwość i okrucieństwo niektórych czynów, aczkolwiek jako randomowa panna z kościółka nie ma za dużo do powiedzenia w kwestii doboru metod mafijnych głów. Trigger warning w Piofiore przedstawia się następująco: implikowane wykorzystywanie i niewolnictwo seksualne oraz tortury bez gore, same opisy i okazjonalne efekty krwi na ekranie, plus kilka zachowawczo krwawych CG (czyt. jeśli nie robi na tobie wrażenia strzelanie w Call of Duty, to Piofiore też nie zrobi). Moje zdanie jest takie, że gra dobrze spełnia się w narzuconym sobie kostiumie celującym w trochę doroślejsze tematy, nie onanizując się nimi, podobnie jak robią to co lepiej napisane thrillery i kryminały, aczkolwiek ostateczna decyzja należy do Ciebie, droga graczko/drogi graczu.
Nicola to najgorszy kucyk, ale tego dowiecie się z tekstu o poszczególnych ścieżkach *wink wonk*
Przechodząc do właściwej historii i jak została napisana, Piofiore: Fated Memories to kawał dobrego otomca utrzymanego w stylu Code:Realize, tzn. większy nacisk położono tu na fabułę niż romanse. Oczywiście to nie tak, że nie będziemy smalić cholewek do atrakcyjnych panów spoglądających na nas z materiałów promocyjnych – gra oferuje pięć ścieżek właściwych i jedną ukrytą w nagrodę za pomyślne ukończenie poprzednich. Jednakże relacje rozwijają się tu powoli, przeważnie w tle głównej intrygi zmieniającej się w zależności od wybranego scenariusza. Podejrzewam, że osoby szukające w dating simach licznych romantycznych scenek nie będą specjalnie tym faktem zadowolone, mnie jednak wyjątkowo przypadła do gustu solidnie nawiązująca do realiów historycznych fabuła Piofiore, a także jak jej podejście pozwoliło fantastycznie rozpisać bohaterów. Zwłaszcza Liliana (imię można zmienić) należy do jednych z lepszych awatarów w grach otome. Po jej opisie grzecznej chrześcijanki wychowanej w kościele, spodziewałam się typowej Bohaterki Takiej Jak Ty przepraszającej na każdym kroku za to, że żyje, ale nie – Lili to rozsądna, dobra i zdecydowana kiedy trzeba dziewczyna. Ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że jest naiwną, bezwolną lalką, nawet jeśli w odróżnieniu od takiej Cardii chociażby, jedyny oręż w ekwipunku Liliany stanowią argumenty i siła woli. Ładnie się te cechy zazębiają z rosnącym zainteresowaniem wśród panów, dzięki czemu romanse rozwijają się naturalnie, a obopólna fascynacja nie pojawia się, bo ktoś tak napisał w scenariuszu. Same dostępne flamy to też barwna gromada – ponownie w ich charakteryzacji pomaga rozbudowana fabuła, dzięki której możemy podziwiać kawalerów w różnych sytuacjach, a nie tylko jako ramię do wieszania się bohaterki. I tak do wyboru mamy Dantego – onieśmielającą głowę rodziny Falzone, która pod woalką chłodnego profesjonalizmu skrywa chłopięcy urok i dobrą porcję kompleksów; jego przeciwieństwo i prawą rękę Nicolę Francescę, strasznego podrywacza na pierwszym miejscu stawiającego jednak zawsze mafię; Gilberta Redforda, szefa Viscontich i wolnego ducha traktującego swoich ludzi jak braci; diabelnie inteligentnego i tak samo socjopatycznego przywódcę chińskiego Lao-Shu Yanga oraz Orloka, tajemniczego młodzieńca na usługach Kościoła, któremu w udziale przypadła misja obserwowania i chronienia Liliany na każdym kroku. Każdy z nich może pochwalić się bogatym charakterem niesprowadzającym się do trzech przymiotników na krzyż, a ponadto w zależności od wyboru ścieżki, poznajemy ich od różnych stron. Np. Dante we własnym scenariuszu jest najlepszą wersją siebie, podczas gdy u Orloka – w zależności od zakończenia – z powodzeniem mógłby startować w plebiscycie na najbardziej przerażającego antagonistę roku. Oczywiście można to traktować jako minus, wszak nie na każdą ścieżkę możemy wejść od początku i uprzednio poznana interpretacja postaci zniechęci do ponownego obcowania z nią później. Osobiście doceniam jednak wieloznaczność bohaterów oraz możliwości rozwoju ich charakteru w zależności od wydarzeń i czynników wpływających na ruchy mafijno-politycznych szachów. Zwłaszcza że rzeczywiście mamy tu rozległą (i dobrą!) intrygę, której kolejne części skrupulatnie i miarowo dozuje nam każda ścieżka, więc takie ujęcie z innych stron barykady służy także odkrywaniu fabularnych kart. Serio, to jest gra, w której musisz przejść złe zakończenia, bo przegapisz fabułę, I kid you not. Sam gameplay odrobinkę różni się od większości otome za sprawą wprowadzonego dodatkowego współczynnika oddziałującego na poziom sympatii, który można rozpatrywać na dwa sposoby – jeszcze jednej rzeczy do pilnowania lub podpowiedzi co do doboru dialogów. Mianowicie każdy z panów posiada ulubioną cechę rzutującą na to, jak postrzega Lilianę; u Yanga jest to Mądrość, u Dantego Szacunek, u Orloka szeroko pojęta Tolerancja, itd. Oczywiście jak zawsze w gatunku, który w większości trzeba przechodzić z poradnikiem na kolanach, tak i tu czasem odpowiedź wydająca się dla was mądra dla gry taka nie będzie, aczkolwiek jako osoba, która sama bez solucji próbowała odblokować chociaż jedno dobre zakończenie, przysięgam – jest to możliwe. I zrobiłam to właśnie z Yangiem, więc yay, przynajmniej pikselowy bishounen uznał, że mam coś w głowie i nie jest to ino wiatr, wink wonk. Ostatnimi dwoma zaletami piofiorowej fabuły są jej długość oraz dbałość o kostium historyczny. Nawet złe zakończenia otrzymują przeważnie dwa rozdziały więcej, by usprawiedliwić logicznie tutejsze zamykanie w klat… lochach. Sam common route trwa jakieś pół godziny, po czym wskakujemy na unikalną ścieżkę danego kawalera, więc teoretycznie mamy tu pięć różnych historii (sześć z Finale), a każda to jakieś osiem godzin czytania. A to nie koniec, bo po odblokowaniu najlepszego i złego zakończenia dostajemy jeszcze dostęp do specjalnych epilogów z własnym zestawem obrazków. Jeśli zaś chodzi o kostium historyczny, to podobnie jak Code:Realize garściami czerpało z historii i ówczesnej kultury Londynu, tak Piofiore idzie tą samą drogą, odpowiednio skupiając się na mafijnym „kanonie” znanym z Włoch oraz Ameryki. I tak np. wspomniana zostaje prohibicja i jej wpływ na przemyt alkoholu albo działania Mussoliniego przerażające bohaterów z wiadomych powodów. Wszystko to składa się na angażujący i przede wszystkim dopracowany świat przedstawiony, dodający całości godnej pochwały immersji.
Rude.
Co mnie najbardziej oczarowało w Piofiore – nawet poza tym fajnymi postaciami i wciągającą fabułą – to wykonanie. Fantastyczna oprawa graficzna nie omija niczego – projektów bohaterów, CG, teł czy nawet interfejsu. Postacie wyglądają świetnie, a poprawnie namalowane ilustracje do odblokowania to wallpaper material pierwszej wody. Tła są zróżnicowane i klimatyczne – raz przejdziemy się włoskimi alejkami, a raz zwiedzimy chińskie terytoria Lao Shu, czasem nawet odwiedzimy las i przepłyniemy statkiem, a to wszystko w ciepłych barwach i przyjemnej dla oka kresce. Projekt interfejsu – zwłaszcza dział Extras z całą odblokowaną przez nas dobrocią – to na tę chwilę mój numer jeden wśród ramek i ozdobników w grach otome. Całość imituje stare gazety i plakaty ówczesnego czasu i prezentuje się to wybornie. W ten klimat wpisuje się także świetna ścieżka dźwiękowa, która czerpie po trochu z właściwych Włochom instrumentom, bombastycznego jazzu (zwłaszcza podczas scen akcji), kościelnych chórów, odrobiny opery oraz orkiestry symfonicznej. Muzyka jest tu naprawdę wyrazista, tak jakby kompozytorzy stwierdzili, że nie zrobią jednego głównego motywu, którzy rozpozna każdy, oni każdy motyw zrobią głównym i nara. Skoro już przy doznaniach usznych jesteśmy, to warto wspomnieć o seiyuu. Piofiore jest w pełni zdubbingowane poza kwestiami Liliany, a aktorów dobrano według mnie idealnie. W grze udział wzięły takie sławy jak Kaito Ishikawa (Dante), Showtaro Morikubo (Gilbert), Nobuhiko Okamoto (Yang), Ryohei Kimura (Nicola) czy Toshiyuki Toyonaga (Orlok), więc wiecie, były pieniądze i nie zawahali się ich użyć. Panowie dają z siebie wszystko i mają też co grać (zwłaszcza Orlok), fanki powinny więc być w pełni zadowolone. Czy są tu jakieś wady, zapytacie. Cóż, jest jedna, która stoi po stronie Aksys odpowiedzialnego za wydanie Piofiore na Zachodzie. Mianowicie tekst posiada sporo literówek – nie na tyle, by się niewygodnie czytało, ale na tyle, by to zauważyć. Czasami kwestie są dziwacznie pocięte i potrafią nie zmieścić się w jednej ramce, podczas gdy następna z kontynuacją tekstu liczy sobie aż jedno zdanie i multum wolnego miejsca na część poprzedniego akapitu. W fandomie regularnie krążą opowieści o kiepskiej korekcie wydawanych przez Aksys otome – Piofiore może nie doprowadza do chęci wydłubania sobie oczu, szkoda jednak, że tak piękną technicznie grę kaleczy lenistwo dystrybutorów.
No, no, nie bądź taki do przodu, bo ci tyłu zabraknie.
Piofiore: Fated Memories to solidne otome z bogatą fabułą i ciekawą obsadą, okraszone przy tym przepięknym wykonaniem. W moim osobistym rankingu nie przegania może Code:Realize, ponieważ mało co jest w stanie przebić ten świetny awanturniczy klimat, aczkolwiek PFM nie tak całkiem daleko do podium. Tutaj też postawiono na rozległą i misternie uplecioną historię z wieloma zmiennymi, a że dodatkowo to historia dobra, to trudno tego nie docenić i nie pokochać. Trzeba mieć jednak na uwadze specyficzność tytułu: na koniec dnia gra nie ukrywa, że romansujemy z przestępcami i tylko do któregoś momentu próbuje uszlachetniać ich czyny. Ogólnie rzecz biorąc nie polecam tej gry osobom mającym chrapkę na szczęśliwe i moralnie jednoznaczne romanse, ale jeżeli chcecie rozerwać się przy kryminalnej historii z mafią w tle i nutką zakazanego uczucia, to Piofiore w swym gatunku jest przyzwoitą propozycją starczającą na kilka napraaaaawdę długich wieczorów.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ dobra, długa i angażująca historia; | - opcje romansowe z gatunku tych problematycznych, co tu kryć; |
+ fajna bohaterka w otome, dzwońcie po telewizję; | - korekta przysypiała zbyt często, by zbyć to machnięciem ręki. |
+ ciekawe opcje romansowe; | |
+ muzycznie i graficznie przepiękna; | |
+ gdyby Touma tak dobrze zamykał w klatkach jak Yang, to może polubiłabym Amnesię. |
Piofiore: Fated Memories
Producent: Otomate/Idea Factory
Wydawca: Aksys Games
Rok wydania: 2019/2020 (Zachód)
Platforma: Nintendo Switch
Brzmi ciekawie, ale czekam przede wszystkim na opisy ścieżek ;)
OdpowiedzUsuń