Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Recenzja Salome's Kiss

Letitia Reed pracuje w Londynie jako guwernantka Clary, uśmiechniętej i wiecznie pogodnej latorośli państwa Mortimerów. Nastolatka nie sprawia problemów; chłonąc wiedzę z ust nauczycielki jak gąbka i zachowując się jak na młodą pannę przystało, dojrzewa pod okiem oddanej opiekunki. Niestety pech chce, że jednocześnie dojrzewa coś jeszcze, a mianowicie uczucie Leititii do swej podopiecznej. Wkrótce guwernantka zaczyna uświadamiać sobie, iż przestanie panować nad swoimi namiętnościami prędzej niż później, tak więc by zapobiec nieubłaganej katastrofie, kobieta decyduje się złożyć rezygnację i poszukać pracy gdzieś indziej. Na okazję nie trzeba długo czekać. Jak z nieba spływa anons o wolnym miejscu dla nauczycielki w Yorkshire – aczkolwiek dla Letitii już nie jest ważne, gdzie, ważne że daleko i z dala od iskrzących oczu oraz perlistego uśmiechu Clary. Z ciężkim sercem panna Reed wyrusza do posiadłości Langleyów, aby zapomnieć o swoich grzesznych preferencjach i zaznać trochę spokoju, ucząc małoletnią Genevieve. Na miejscu okazuje się, że Jenny – jak woła na nią ojciec – jest dość wyrośnięta jak na panienkę wymagającą guwernantki i przed Letitią staje ognistowłosa piękność gotowa do zamążpójścia. No, w teorii – wychowana praktycznie przez otaczające dwór moczary, Genevieve zachowuje się jak dziki ogier, a poza tym dziewczyna ma własny pomysł na to, jak powinno wyglądać jej życie. Letitia szybko daje się omamić urokowi nowej podopiecznej; równie prędko zaczyna poznawać kolejne sekrety skrywane w murach odizolowanego od świata Yorkshire. Może są gorsze rzeczy niż zakochać się w swojej wychowance… 

Przemoknięte serca miast

Ebi-hime powraca z kolejną nowelką (ponownie kinetyczną, więc ponownie bez wyborów, jedna historia bez rozgałęzień) i rany, chciałabym też móc tworzyć tyle quality contentu w tak krótkim czasie. Jeżeli graliście w Blackberry Honey tej samej autorki (chyba moją ulubioną pozycję w jej twórczości), to Salome’s Kiss jest w pewnym sensie mroczniejszą wersją tej opowieści. Również osadzona w wiktoriańskiej Anglii, cała historia została zamknięta w murach arystokratycznej posiadłości i mamy tu wszystkie części składowe: tajemniczy dwór, plotkującą służbę, sekrety, stawianie czoła wymagającym przełożonym, etc. Co odróżnia te dwie opowieści, to klimat. Salome’s Kiss czerpie garściami z literackiego gotyku, od umieszczenia akcji w odizolowanej przez moczary posiadłości, poprzez wprowadzenie wielu elementów spirytualistycznych, a na piętrzących się tajemnicach kończąc. W posłowiu autorka pisze, że pod tym kątem SK nie wyróżnia się specjalnie na tle gatunku, nie oferując żadnych nowości czy wariacji na temat, ale moim zdaniem zdecydowanie nie jest to wada. Jak każda pozycja Ebi-hime, tak i Salome’s Kiss może pochwalić się barokową prozą, która wspaniale współgra z narzuconym tematem oraz otoczką. Pomimo swej typowości, czyta się SK bardzo dobrze – bogate opisy nie tylko wybornie kreują atmosferę, ale wdzięcznie nakreślają wewnętrzne rozterki Letitii, które perfekcyjnie oddają nerwowy klimat panujący w Yorkshire. Dużo udało się też wyciągnąć z poszczególnych bohaterów pomimo ich wyraźnych ról i funkcji w historii, np. Letitia to sztandarowa, zahukana szara myszka, jednak w odpowiedniej chwili wykaże trochę hartu ducha, o który trudno byłoby ją podejrzewać. Nie zamierzam się tu zanadto rozpisywać, ponieważ gra nie jest specjalnie długa (można ją przeczytać w ok. siedem godzin) i zabawa w niej polega głównie na odkrywaniu charakterów oraz motywacji postaci. Uwierzcie mi więc, że jest co zgłębiać, bo Salome’s Kiss potrafi trzymać w napięciu jak na solidny gotycki thriller przystało. Dodatkowo zwracam uwagę na istnienie patcha 18+. Co prawda dodaje on tylko dwie sceny erotyczne (i trzy obrazki), ale zwłaszcza w ujęciu o przebieg fabuły dorzuca także trochę ciekawych dialogów, które rzutują na odbiór postaci. Całkiem przegapiłam ten dodatek i nadrabiałam go dopiero po przejściu, jednak dzięki temu kilka interakcji nabrało nowego znaczenia, więc nie żałuję. Oczywiście jeżeli nie jesteście zwolennikami pieprznych scenek, to można sobie spokojnie je odpuścić – nowe dialogi nie zmieniają postaci diametralnie, dodają tylko parę ciekawych cegiełek w ich interpretacji. 

Ano jak tak, to nie ma nawet o czym dyskutować.

Drugą cechą rozpoznawczą gier Ebi-hime (poza kwiecistym językiem, jakim są napisane) jest ich wysoka jakość produkcyjna. I tu bez zaskoczenia znów czaruje stylowy gotycki interfejs, piękne tła i nastrojowa muzyka. Jako że cała opowieść jest dość ponura, to i poszczególne lokacje nie ustępują w tworzeniu podobnej atmosfery. Pogrążone w bagnistych oparach Yorkshire wypełniają ciężkie zielenie i szarości; posiadłość Langleyów osacza ciemnymi, nieprzyjaznymi kolorami, a sterylne korytarze wybijają z głowy jakąkolwiek przytulność. Nie ma tu gdzie się schować lub szukać pomocy, co niezaskakująco odbija się na stanie mentalnym Letitii. Introspektywny nastrój potęguje też muzyka – ścieżkę dźwiękową wypełniają posępne, powolne kawałki pasujące do klimatu opowieści. Oba te elementy – graficzne i dźwiękowe – ciekawie zazębiają się ze scenariuszem, ponieważ większość czasu spędzamy w głowie Letitii. Chociaż oczywiście nasza bohaterka będzie rozmawiać z innymi mieszkańcami Yorkshire, aby zdobyć wodę na fabularny młyn, to skutki narastającego poczucia izolacji (tak psychicznej, jak i fizycznej) sprawią, że guwernantka co i rusz zamknie się w swoich myślach. Tak tła, jak i muzyka umiejętnie potęgują ten duszny klimat osamotnienia, i nie ma się tu do czego przyczepić. Jeśli zaś chodzi o CGI, to kto grał w parę gier Ebi-hime ten już pewnie wie, iż w zależności od tytułu, utrzymane są przeważnie w dwóch stylach – anime/moe i realistycznym. Po screenach już zapewne widzicie, że mamy do czynienia z tym drugim i cóż rzec, Salome’s Kiss to kolejna kopalnia nowych tapet na pulpit. Ich jakość nie odstaje od równie szczegółowych sprite’ów postaci; poza tym każdy siebie przypomina, a i same obrazki nie różnią się starannością wykonania, dzięki czemu w oczy nie szczypie nagła zmiana stylu. 
 
OH YOU HAVE NO IDEA

Czekałam na Salome’s Kiss od chwili zapowiedzi i jako fanka Ebi-hime nie zawiodłam się. Genialny klimat, fantastyczne wykonanie i lesbijski romans osadzony w wiktoriańskiej Anglii – czegóż chcieć więcej? Chyba po prostu następnej historii od Ebi. W każdym razie jeżeli trochę znudziły wam się szczęśliwe wholesome opowieści i macie ochotę przeciągnąć sobie duszę przez wyżymaczkę, to oto dobra czytanka na wieczór albo dwa. Dziękuję, poproszę jeszcze. 

Fajnie Niefajnie
+ więcej świetnej prozy Ebi-hime; - jak zwykle uczulam, że to nowela kinetyczna, więc nie ma tu żadnych decyzji do podjęcia. Mi to nie przeszkadza, ale żeby nikt się potem nie poczuł oszukany, okej?
+ klimat;
+ solidna gotycka opowieść
+ przepiękna graficznie...
+ ... i takoż muzycznie;
+ technicznie bez zarzutu.


Salome’s Kiss

Producent i dystrybutor: ebi-hime
Rok wydania: 2022
Platformy: Steam/Itch.io

Komentarze