Kilka lat temu recenzowałam pierwsze Coffee Talk, kawiarnianą odpowiedź na rozpoczęty przez VA-11 Hall-Ę trend opowieści snutych przy kieliszku (czy też filiżance). Jak widać z zamieszczonego obrazka, studio Toge Productions nie próżnowało i oto całkiem niedawno wypuściło sequel do swojej wariacji na temat, zatytułowany odpowiednio Episode 2: Hibiscus & Butterfly. Jak może pamiętacie, jeżeli czytaliście mój poprzedni tekst na temat tej… nnnno, już teraz serii, to wiecie, że bawiłam się przy jedynce zachowawczo dobrze. Pierwsze CT okazało się niezłym umilaczem czasu z kilkoma wyjątkowo sympatycznymi pomysłami, chociaż na dno ciągnęła je nieco wydumana gdzieniegdzie narracja. Czy sequelowi udało się naprawić błędy poprzedniczki i dodać coś nowego do sztuki parzenia herbaty w giereczkach? Krótka odpowiedź brzmi: o tak! A do długiej zapraszam poniżej.
Ponownie spotykamy się w tytułowym Coffee Talk: kawiarni prowadzonej przez Baristę (czyli nas, a imię można dowolnie zmienić), która otwiera swe wrota jedynie pod wieczór, aby stać się ostoją dla udręczonych codziennością klientów. Prawie każdy z nich ma jakąś historię do opowiedzenia, a to, czy doczeka się ona happy endu, zależy w dużej mierze od prawidłowości wykonanych przez gracza zamówień oraz – uwaga, uwaga, nowość w gameplayu – dodawanych do napoju przedmiotów. Hibiscus & Butterfly wprowadza zabieg znany chociażby z legendarnego już w niektórych kręgach Papers, Please. Klienci w wyniku fabularnych zawirowań mogą coś przez przypadek zostawić lub bezpośrednio poprosić o podanie dalej wskazanego fantu. Każda z rzeczy jest powiązana w jakiś sposób z arciem danej osoby lub pary: przegapienie odpowiedniego momentu na podsunięcie pod kubek konkretnego suweniru potrafi zablokować ścieżkę prowadzącą do dobrego zakończenia lub nawet całkowicie ją urwać. Choć jako że CT to raczej gra kameralna, więc mechanika ta nie jest specjalnie rozwinięta – należy po prostu słuchać, co się do nas mówi i pamiętać o tych pary ajtemach na krzyż chomikowanych w szufladzie – to stanowi ciekawe i udane urozmaicenie rozgrywki.
Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, iż większość obsady CT2 to starzy znajomi, dla których nasza kawiarnia to prawie że drugi dom; nie dziwota więc, że pokładają w nas swoje zaufanie i angażują w osobiste perypetie. Podobnie jak w przypadku poprzedniczki, i tu nie liczcie na jakąś dłuższą historię spajającą poszczególne łuki fabularne, aczkolwiek jako że postacie już w większości się znają, to częściej ich narracje krzyżują się, przeplatają i nakładają na siebie. Ogólnie pochwalić muszę scenariusz dwójki: właśnie dzięki temu, że gra nie wprowadza tysiąca nowych bohaterów, tylko robi użytek ze starych, dialogi między nimi wypadają o wiele naturalniej, a przez toczone rozmowy przemawia swoboda oraz pewna zażyłość. Warto przy tym wspomnieć, iż gra pozbyła się Freyi (która wpada tu tylko w charakterze epizodycznym), a dokładniej jej sztucznej roli „totalnie nienachalnego powiernika, serio!”, bo już najzwyczajniej w świecie nie jest potrzebna, tak dobrze postacie radzą sobie same z prowadzeniem konwersacji. I dzięki bogu, bo jeżeli pamiętacie, wybitnie nie przepadałam za jej osobą i wątkiem, którego nie było. W zamian dostajemy dwoje debiutantów: banshee Rionę, która bez większych sukcesów próbuje rozpocząć karierę śpiewaczki operowej, oraz satyra-influencera Lucasa. Ich wspólny arc jest naprawdę sympatyczny i angażujący, zwłaszcza część poświęcona Rionie, która chyba też, tak czuję, była ulubienicą scenarzystów, bo została zamieszana w największą liczbę wątków. Poza tym powracają Lua i Baileys, natykający się na pierwsze kłody w drodze pod ślubny kobierzec; wyrozumiały Gala i jego wypalony życiowo oraz zawodowo partner Hyde; najlepsza kocia laska pod słońcem Rachel, mierząca się z nowym wyzwaniem w swej dynamicznie rozwijającej się karierze… Oraz parę innych znajomych twarzy. Wszystkie te historie są wciągające, głównie za sprawą tego, że znamy już te postacie, zdążyliśmy je polubić, a ich los nie jest nam obojętny. Nie jest też obojętny samym bohaterom: Lua próbuje podnosić na duchu zblazowanego Hyde’a, Rachel udziela rad zdesperowanej Rionie, a Lucas stara się zawsze dostrzec światełko w tunelu, nieważne na jakim emocjonalnym dnie znajduje się jego rozmówca (co czasem się udaje, a czasem nie, ale punkty za próbowanie). Ta atmosfera użyczania życzliwego ucha strapionemu bliźniemu oraz dobroduszność wypływająca ze scenariusza stanowią dwa najmocniejsze punkty Hibiscus & Butterfly, zwłaszcza jeżeli przemawia do was ekosystem stworzony przez Toge Productions.
A jak wygląda trzon rozgrywki, czyli parzenie kawy? Tę część poszerzono o nowe przepisy. Sama mechanika wygląda identycznie jak w jedynce, więc wybieramy bazę, a potem wrzucamy dodatki i mamy nadzieję, że wyjdzie nam z tego coś mniej generycznego niż „herbata z cytryną”. Żeby jednak całość nie sprawiała wrażenia "kopiuj-wklej" z poprzedniczki, możemy stworzyć nowe kombinacje. Jak podtytuł wskazuje, do baz dodano herbatę z hibiskusa oraz klitorii ternateńskiej (ang. Butterfly Pea – notabene bardzo smaczna, polecam), dorzucono też kilka nieznanych z poprzedniej części przepisów np. kawy. Sam gameplay wydaje mi się nieco łatwiejszy niż w jedynce: klienci przeważnie jasno mówią, co chcą i dają wyraźne wskazówki, jak mamy dane zamówienie przyrządzić. Gorzej, jeżeli ktoś wyskoczy z pragnieniem niepicia czegoś, co już kiedyś dostał, a ostatni raz odwiedził kawiarnię piętnaście zamówień temu, wtedy robi się z deczka nieprzyjemnie. Ogólnie jednak story mode nie sprawia większych trudności tak długo, jeżeli mniej więcej pamięta się, co kto pił i jaki przedmiot należy mu podać. Podobnie jak w pierwszej części, dla zapalonych baristów przygotowano tryb endless, w którym oczywiście bez końca możemy bawić się w podawanie drinków.
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia o kwestiach technicznych, ponieważ Hibiscus & Butterfly to w dużej mierze drugi raz to samo. Pixel art chyba nieco wygładzono, ale że już w pierwszej części wyglądał bajecznie, to znaczy, że albo ciągle taki jest, albo jest jeszcze lepszy, na Zachodzie bez zmian. Indie muzyka grająca w knajpie to dalej nie moje klimaty. Lubię lo-fi chill beats 24/7, aczkolwiek nie w tej grze. Nie poprawiano tego, co działa, więc cały interfejs jest identyczny jak w poprzedniczce, z wyjątkiem dodania nowych trunków. Znów możemy poczytać darmowe historyjki w necie, tym razem nie autorstwa Freyi, ale po piątej sobie odpuściłam, więc tym razem wam nie zdradzę, czy warto się nad nimi pochylać (pierwsze trzy były całkiem okej). Nowością jest (chyba) możliwość skakania po poszczególnych dniach (rozdziałach), co działa zbawiennie, gdy próbujemy odblokować konkretne zakończenie albo achievement. To bardzo wygodna funkcja, dzięki której nie musimy koniecznie odpalać całej gry od nowa. Chociaż nie możemy wybrać klienta, od którego chcemy zacząć, to nie zawsze musimy dzień kończyć, by zapis zapamiętał dokonaną zmianę, a takie quality of life w to mi graj.
Pierwsze Coffee Talk nie urzekło mnie jakoś specjalnie, więc do drugiej części podchodziłam bardziej na zasadzie szukania giereczki, do której mogłabym posłuchać sobie ASMR-u. Po godzinie okazało się, że jednak muszę ściągać słuchawki, bo jednak mam ochotę włączyć mózg do tych kojących serce historyjek. Czy Hibiscus & Butterfly jest visualnovelowo-baristową rewolucją? Niekoniecznie, ale sprawia, że seria Coffee Talk dzięki tej odsłonie pnie się po drabinie udanych indyków opowiadających o zwykłych perypetiach zwykłych lu… stworzeń. Jeżeli widzieliście w CT potencjał, ale odrzucił was trochę zbyt moralizatorski storytelling, to śpieszę donieść, iż druga część przybyła zatrzeć to przykre wrażenie. Nie wiem, czy Toge Productions ma w planach kontynuację; po tak udanej dwójeczce miałabym na nią sporą ochotę.
Fajnie | Niefajnie |
---|---|
+ kawał udanej i ciepłej obyczajówki; | - żadnych rażących wad nie stwierdzono. |
+ bohaterowie i relacje między nimi; | |
+ kilka miłych urozmaiceń gameplayowych; | |
+ technicznie dalej bez zarzutu. |
Coffee Talk Episode 2: Hibiscus & Butterfly
Rok wydania: 2023
Producent i wydawca: Toge Productions
Platforma: Steam/Switch/PS4/PS5/Xbox One
Komentarze
Prześlij komentarz